To cudowna komedia braci Coenów, chyba nawet lepsza od Fargo. Głównym bohaterem o nazwisku Lebowski jest tutaj Jeff Bridges, wciągnięty w intrygę z powodu pomylenia go z miejscową wielką szychą o tym samym nazwisku. John Goodman zostaje ucharakteryzowany na zdrowego i rześkiego faszystę, który nie rozstaje się z bronią. W chyba najlepszej pod względem stężenia czarnego humoru scenie filmu zrzuca z wózka inwalidzkiego Wielkiego Lebowskiego, wypowiadając nieśmiertelną linijkę "This guy is a fake!". Równie genialną kreację, choć w roli drugoplanowej, stworzył w Big Lebowski John Turturro jako Jesus. Pojawia się po raz pierwszy na kręgielni, na której często spotykają się nasi bohaterowie – z siateczką na włosach, z sygnetami, jednym pomalowanym lakierem paznokciem, w obcisłym dresie i sztandarowym tekstem "Nobody fucks with Jesus". W filmie pojawiają się polskie akcenty, gdy Bridges mówi do Goodmana, że ów jest "polskim katolikiem, a nie Żydem", gdy ten odmawia pracy w szabas.