Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

DUŻA SALA Jacoba Van Velde .......................

03-02-2014, 0:21
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 1 zł     
Użytkownik MALAMUT_firma
numer aukcji: 3913832176
Miejscowość Zgierz
Wyświetleń: 3   
Koniec: 03-02-2014 00:01:56

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 1961
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

 

 

 

FIRMA

MALAMUT 

ZAPRASZA NA AUKCJĘ 

 

 

 

 

 

 

 

 

DUŻA SALA

Jacoba Van Velde

 

„Duża sala” to minipowieść, do przeczytania maksymalnie w dwie godziny. Ale ładunek emocjonalny, jaki się w tym minitekście zmieścił, niewiele ma sobie równych. 

Opisana w nim historia rozgrywa się w ciągu paru miesięcy roku 1952. Truus van der Veen ma siedemdziesiąt cztery lata i mieszka w wynajmowanym mieszkanku w Hadze. Sama, bo mąż zmarł przed dziesięciu laty, a jedyna córka jeszcze przed wojną wyjechała do Paryża. I nagle pewnego dnia budzi się w obcym miejscu, wśród obcych ludzi. Przebyty „atak” (w którym łatwo rozpoznać udar mózgu) pozbawił ją pamięci o wydarzeniach bezpośrednio poprzedzających tajemniczą zmianę i mocno ograniczył jej sprawność ruchową. A więc czyżby była w szpitalu? Nie, ta dziwna placówka, w której prócz personelu przebywają same stare (stare? Czyżby? Są tam przecież i młodsze od Truus, a jakże można ją nazwać staruszką, skoro dziś w niektórych krajach Unii Europejskiej rozważa się już uznanie osoby w tym wieku za zbyt młodą, by mogła pobierać emeryturę?!) i schorowane kobiety, to… „dom wypoczynkowy”[1]. Ech, chyba nikt nie wierzy w to szyte grubymi nićmi kłamstwo dyrektorki! Cóż to za dom wypoczynkowy, do którego nie przybywa się z własnej woli, a tym bardziej nie można go z własnej woli opuścić (Truus jeszcze wierzy, że gdy tylko odpocznie po chorobie, znów znajdzie się w swoim apartamenciku u pani Lindeman, ale współlokatorka rychło wyprowadza ją z błędu: „tak się zawsze mówi, ale to się nigdy nie sprawdza. (…) Wszystkie przychodzimy tu na krótki czas, ale wychodzi się stąd nie po to, żeby wrócić do swoich”[2])? Jakiż to wypoczynek, co prócz leżenia w łóżku nie obejmuje żadnych aktywności zaliczanych do wypoczynkowych, a nawet leżąc, zamiast kontemplować ciszę lub szum wiatru za oknem, musi się nasłuchiwać cudzego oddechu, chrapania, kasłania, wzdychania, nie mówiąc o mniej przyjemnych odgłosach? Nie ma co dłużej udawać: Truus jest w domu starców, najpodlejszym, najtańszym, na który zresztą i tak nie wystarczy jej renty (dotychczas spokojnie pozwalającej na wynajem mieszkania i utrzymanie jednoosobowego gospodarstwa!), a wobec fatalnego statusu materialnego Heleny, już zupełnie pozbawionej funduszy przez kilkutygodniowy pobyt z chorą matką, trzeba podjąć pewne przykre kroki…



Ten dramat rozpisany jest na dwa głosy; monolog Truus co jakiś czas przerywa krótsza i zwięźlejsza relacja Heleny, boleśnie przeżywającej nieszczęście matki, choć jednak w jakiś sposób od niego zdystansowanej – bo przecież to nie ją pozbawiono wszystkiego, co miała, nie ją odarto z intymności, to nie ona musi być świadkiem upokarzających swarów o miejsce w lepszej sali czy o ukradzione cukierki… Ale i jej wynurzenia dokładają swoje do tego przeraźliwie smutnego obrazu starości, cierpienia i osamotnienia, po którego projekcji długo jeszcze nie można dojść do siebie. 

To świetna (niemal doskonała, jeśli pominąć nieco irytujący sposób rozpisywania dialogów) proza, unaoczniająca czytelnikowi beznadziejność położenia, w którym i on sam teoretycznie mógłby się znaleźć, prowokująca pytania, na jakie niełatwo się odpowiada. 

Czy na miejscu Truus potrafilibyśmy zachować godność w sytuacji automatycznie – choć nie z rozmysłem – nastawionej na odbieranie człowiekowi godności? Czy postawiwszy się w roli Heleny, umielibyśmy oszczędzić naszym rodzicom tego, co musi przeżywać Truus? A może trzeba sobie powiedzieć: taka jest kolej rzeczy, raz na wozie, raz pod wozem, i z czego tu robić dramat? Albo: to nie ma znaczenia, módlmy się i prośmy o szybkie i bezbolesne przejście w zaświaty, gdzie nie będzie już bólu, upokorzenia i samotności? 


 Wydawnictwo:    WL    1961

Ilość stron:        115

Stan:       dobry- (otarcia, zagniecenia, przybrudzenia)

 Pochodzenie:       Zbiory własne

 

Dodatkowe pytania proszę kierować na mail 

 

 

Szanowni Państwo 

Przed zakupem proszę zapoznać się z regulaminem firmy MALAMUT na 'STRONIE O MNIE' 

 

 

SERDECZNIE ZAPRASZAM DO UDZIAŁU W INNYCH AUKCJACH FIRMY  MALAMUT

W ofercie posiadamy najtańsze książki z domowej biblioteczki (wiele ciekawych tytułów), multitool’e, noże, latarki …