Droga do Koryntu. On the Way to Corinth - Ewa Kuryluk; Wydawnictwo: Twój Styl Na starych obrazach nie brak map. Były częścią dekoracji i pamiątką po odbytych podróżach, sygnalizowały skryte marzenia domowników i artystów. Kuzynką mapy na ścianie jest prywatna mapa wyobraźni. Wiele podróżowałam i każda podróż pozostawiła ślad w mojej pracy. Ale kierunek zawdzięczam wycieczce pomaturalnej. Nie pojechałabym do Grecji z nielubianą klasą, gdyby nie Korynt na naszej trasie. Tam młoda dziewczyna, obrysowując profil ukochanego, wynalazła malarstwo. Zbulwersowana, zapragnęłam odwiedzić jej rodzinne miasto. Sprawiło mi zawód. Korynt okazał się zapyziałą dziurą, zbudowaną w połowie XIX wieku po trzęsieniu ziemi, które z niej zmiotło antyk. Czy znajdę ślad Kory wśród wykopalisk? W upale obserwowałam swój cień wędrujący po białych kamieniach, w muzeum zapatrzyłam się kamienie malowane. Kolor wyblakł na metopach, ale nad nimi lśnił blaskiem świeżej farby ornament z czerwieni, błękitu i żółci. Rzeźba, architektura i malarstwo tworzyły jedną całość. Zrozumiałam, dlaczego rzeźba narodziła się zaraz po malarstwie, gdy ojciec dziewczyny, garncarz, nałożył glinę na obrys na ścianie. Wizja malarstwa i rzeźby, nierozłącznej pary, zlała się w pamięci z korynckim reliefem dwóch tańczących menad i z kolosalnym posągiem kobiety, najfinezyjniej udrapowanej. Nie mogłam się powstrzymać od przymierzania gigantce tunik w różnych kolorach, aż wybrałam seledynową, bo statua stała obok różowej zasłony. W Grecji odkryłam jedność sztuki i życia, nonsens konwencjonalnych podziałów i rutyny. Czuły impuls mojej starożytnej rówieśniczki stworzył malarstwo. Z konturu na ścianie powstała rzeźba, zaraz ubrana w kolory, by ją ożywić, jak w micie Pigmaliona. Sztuka to swoboda, prostota, przygoda i podróż. Tak oto znalazłam się i pozostałam w drodze do Koryntu. Ewa Kuryluk
KSIĄŻKA JEST NOWA! Cena rynkowa: 120,00 zł; format: 210/220; str. 238
|