Dawno temu w Betlejem...
"...i aniołki cieszyły się jak dzieci, tuliły sie wzajemnie i spiewały na przemian. Dzieci onieśmielone weszły do srodka, a wtedy Maryja uśmiechnęła się do nich i strach je opuścił. Przywitały się z Jezusem i oddały Mu pokłon.
- Teraz biegnij do Betlejem i głoś dobrą nowinę - zwrócił się anioł do Arama. - Masz tu wielki dzwon i rozgłaszaj światu o Jezusie!
Aram chwycił dzwon w obje dłonie i pobiegł jak szalony do miasta. Anna zapomniała zupełnie, że teraz może lecieć razem z bratem. Odczekała z przyzwyczajenia parę chwil, a potem jej drobne stópki popędziły za chłopcem.
- Mamo! Tato! - krzyczeli na całe gardła. - Wielkie święto!
- Jakie święto?! Gdzie owce?! Dlaczego tak pędzicie? - rodzice na przemian zadawali pytania.
- Król, wielkie-mały król sie urodził! - zadyszał się chłopiec.
- I są tam skrzydlate motyle i anioły! Latają, dzwonią dzwoneczkami, tańczą, cieszą się i... - zasapana Anna próbowała złapać oddech.
- Ależ, gdzie?
- - Mamo, tato! Tam, w naszej starej szopie!
- W naszej szopie król?! - mama aż usiadła z wrażenia.
- Wielka gwiazda świeci nad szopą!!!
Rodzice spojrzeli w kierunku, gdzie znajdowała się ich szopka i ujrzeli piękną gwiazdę betlejemską oświetlającą cały świat. Rzucili wszystko i tak jak stali, poszli złożyć pokłon nowonarodzonemu dziecięciu.
Aram z siostrą, niosąc wielki dzwon, biegali od domu do domu ciesząc się i radując. Wkrótce dołączyły do nich inne dzieci, a każde z nich brało w dłonie, co popadło, by tylko było głośniej, radośniej, weselej!
Ludzie wychodzili przed domy, aby zobaczyć kolędników, a gdy usłyszeli o dobrej nowinie, biegli do szopki, w której narodził się Zbawiciel świata "