STAN IDEALNY
Całkowita zmiana nastroju czeka nas podczas odsłuchiwania kolejnej propozycji wytwórni. Jak wskazuje już tytuł, mamy do czynienia z koncertem ansamblu Chrisa Burna, zarejestrowanym na festiwalu w Szczecinie w 2002 roku. Od razu zdradzę, że moim zdaniem to, jak dotąd, najlepsza pozycja w katalogu MG, choć wobec różnorodności poszczególnych wydawnictw, trudno to jednoznacznie określić. Już sam skład jest niezwykły i elektryzujący. Chris Burn's Ensemble to grupa wybitnych improwizatorów, którą możemy usłyszeć na bardzo niewielu płytach, a ta jest pierwszą od wielu lat. W Szczecinie w składzie grupy obok lidera (fortepian) zagrali John Butcher (saksofony), Xavier Charles (klarnet), Rhodri Davies (harfa), Matt Hutchinson (syntezator i elektronika) oraz Nikos Veliotis (wiolonczela). O każdym z muzyków można by pisać w superlatywach, jednak razem tworzą zespół o niebotycznym wprost poziomie porozumienia. Muzyka zawarta na płycie to kwintesencja tego, co decyduje o wyjątkowości nowej improwizacji, a mianowicie rezygnacji z wirtuozerii, indywidualnych popisów, podziału na lidera i zespół, czy solistę i akompaniatorów. To pozornie dziwne, że trzeba tak wybitnych osobowości muzycznych, by stworzyć zespół, w którym każdy potrafi całkowicie wyzbyć się potrzeby zaznaczania swojej indywidualności. W tej muzyce często nie sposób określić, kto w danej chwili gra, a kto nie. Chwilami nie jesteśmy w stanie przypisać poszczególnych dźwięków określonym instrumentom. Mamy tu do czynienia z tym rodzajem improwizacji, który na piedestale stawia brzmieniowe detale, skupienie; który zdradza ogromny szacunek dla dźwięku, ale i dla ciszy. W efekcie słyszymy abstrakcyjne muzyczne opowieści, raz przyjmujące postać ambientowych pejzaży, raz sprawiające wrażenie obserwacji bujnego życia pod mikroskopem. Momenty bardzo ciche, dronowe, przeplatają się z fragmentami bardzo intensywnymi, głośnymi, lecz nigdy agresywnymi. Trudno uwierzyć, że całość tak doskonała mogła powstać w wyniku improwizacji. Uważam, że płyta ta jest jednym z wybitnych przykładów, jak wspaniała może być muzyka naszych czasów. Czasów, w których postmodernistyczne zabawy konwencjami stają się już nudne i puste, kiedy podziały na muzykę elektroniczną i akustyczną wydają się sztuczne i nieadekwatne, kiedy wirtuozerskie popisy improwizatorów uległy przewartościowaniu. Na naszych oczach powstaje zupełnie nowa muzyka, której ścieżki często prowadzą na manowce, wiele jest płyt zbędnych czy pretensjonalnych, ale warto penetrować te nowe rejony, by natrafić na takie perły, jak ów wspaniały album.