Chasm: The Rift to jeden z wielu klonów niesamowitej gry akcji – Quake. Podobnie jak swój prekursor, tak i ta gra propaguje widok z perspektywy pierwszej osoby. Jakimś cudem brama do sąsiedniego wymiaru została otwarta i świat zalewa plaga wszędobylskich potworów. Jako nieznany nikomu bliżej żołnierz musisz stawić czoła całej masie oponentów, od Nazistów, na wielkich kreaturach skończywszy, by uratować naszą planetę od zagłady.
Mimo że gra nie posiada innowacyjnej fabuły i ogólnie rzecz biorąc nie góruje poziomem technicznym nad Quakiem to posiada kilka ciekawych cech wartych bliższemu przyjrzeniu się. Przede wszystkim innowacyjny system pogodowy, w którym spadające krople deszczu na otwartych przestrzeniach wyglądają bardzo efektownie. Do tego gracz ma możliwość manipulowania oświetleniem – może gasić lampy i pochodnie, dzięki czemu okolica zostanie w okamgnieniu pokryta egipskimi ciemnościami. Ciekawie też prezentuje się możliwość zniszczenia okien, co było jak na czasy wydania gry całkiem nowym elementem. Niestety silnik Chasma nie pozwalał na rozglądanie się do góry i w dół, co było swoistego rodzaju ograniczeniem pełnego trójwymiaru i utrudniło w pewnych przypadkach walkę z niskimi oponentami.
Całość rozgrywa się w różnych miejscach, począwszy od połączonych całą masą korytarzy militarnych baz, niesamowitych instalacji obcych na Egipskich piramidach skończywszy. Każda misja rozpoczyna się odprawą, dokonywaną przez twoich przełożonych. Jako środki „wspomagające” anihilację wrogich stworów zostały oddane do rak gracza pistolety, strzelby, czy mocne karabiny. Przeciwnicy są wymodelowani lepiej niż w Quake’u, a zastosowany system obrażeń pozwala atakować przeciwnikowi z odstrzeloną ręką czy nogą.
Tryb gry wieloosobowej pozwala na prowadzenie potyczek typu deathmath graczom żądnym mocnych wrażeń. Gra w założeniach miała wypełnić przerwę do wydania Quake II, co udało się jej z powodzeniem. Zapaleni fani gier FPS nie powinni o niej zapominać.