KAŻDY KOT MA SWOJEGO WŁAŚCICIELA :-)
Niespokojna starość samotnej kotki
Praca w Fundacji pełna jest niespodzianek i podejmowania trudnych decyzji. Cudownie jest znajdować domy kociętom, widzieć ich rozkoszne pyszczki, słyszeć radosne mruczenie pełnych brzuszków i obserwować ich sielskie dorastanie.
Niestety, każdy wolontariusz wie, że te jasne strony pracy w Fundacji przytrafiają się rzadziej. Najczęstszym problemem jest walka z kocią bezdomnością, chorobami, głodem, śmiertelnością osesków i ludzką bezdusznością.
W zasadzie ludzkie okrucieństwo należałoby wymienić jako pierwsze, gdyż ono jest przyczyną cierpienia zwierząt, cierpienia ponad miarę.
Z taką historią piotrkowski oddział KM musiał się zmierzyć w miniony poniedziałek (11 czerwca). Do Fundacji dzwoni zapłakana starsza pani i opowiada historię ciężko chorej, dzikiej kotki, którą dokarmia od kilku lat. Biedne stworzenie nie miało lekkiego życia. Wychowała się pomiędzy blokami na jednym z piotrkowskich osiedli. Od maleńkiego była przeganiana z kąta w kąt, z piwnicy do piwnicy.
Czasem ktoś rzucił jakiś ochłap, częściej jednak pogonił, krzyknął, kopnął.
Do tego dochodziły liczne ciąże. Kiedy kotka miała 5 lat, kolejna ciąża okazała się ponad jej siły. Kotka cierpiała, miała wysoką temperaturę, praktycznie już nie chodziła. W takim stanie znalazła ją obecna karmicielka. Z pomocą miejscowych lekarzy weterynarii udało się ją uratować kosztem młodych... Potem długie leczenie i rekonwalescencja. Jedynym rozwiązaniem była sterylizacja kotki.
Od tej pory Bezimienna codziennie przychodziła na balkon swojej nowej opiekunki i tam otrzymywała posiłek. Ma też prowizoryczną budę z tektury i schodki na balkon, gdyż samodzielnie nie potrafiłaby wskoczyć nawet na niski parter. Ta niepełnosprawność wiąże się z kolejną tragedią w jej życiu.
Nasza Bezimienna została bestialsko skatowana, dosłownie: skopana przez nieżyczliwych mieszkańców osiedla! I znów czekała ją ciężka operacja, długie leczenie i miesiące cierpienia...
Ale to nie koniec dramatycznej historii dzielnej kotki.
Teraz dopadł ją rak… Pod pachą i na sutku zagnieździły się ogromne, ropne guzy, które sączyły się i powoli zatruwały organizm zwierzęcia. Kotka była już bardzo słaba i apatyczna.
Dlatego jej karmicielka zadzwoniła do nas. Sama nie była w stanie jej pomóc, gdyż jest osobą w podeszłym wieku, utrzymującą się z głodowej emerytury, sama równie chora i słaba jak jej podopieczna. Fundacja okazała się ostatnią deską ratunku. Nie mogliśmy odmówić i szybko zadziałaliśmy.
Następnego dnia Bezimienna znalazła się na stole operacyjnym. Najprawdopodobniej w ostatnim momencie, gdyż guzy wrosły się już w mięśnie i zabieg wiązał się z dużym ryzykiem.
Udało się! Kotka przeżyła operację! Rokowania są pozytywne, jest stabilna, chociaż pacjentka jest bardzo słaba i wylękniona.
Obecnie przebywa w domu tymczasowym Fundacji, gdzie jest traktowana ze szczególną troską. Musi bowiem szybko się wzmocnić, nabrać odporności i ufności do człowieka. Jest przecież kotem wolnożyjącym i nienawykłym do warunków domowych. Mimo to jest bardzo dzielna i bardzo cierpliwa, ze spokojem znosi ból i zamknięcie. Zapewne marzy o szybkim powrocie na swój balkon i swoje osiedle ( tak dla niej okrutne). Minie jeszcze dużo czasu, zanim wróci do formy.
Teraz najważniejsze dla niej to trzymać kciuki, by zmiany rakowe nie powróciły a Bezimienna mogła spokojnie dożyć sędziwych lat na „swoich śmieciach”.
Serdecznie dziękujemy za pomoc w naszych działaniach.
WAŻNE!!! Jest to aukcja charytatywna gdzie zgodnie z tradycją możesz przekazać zakładkę - cegiełkę do dalszej licytacji, wtedy nie ponosisz kosztów wysyłki.
Jeżeli chcesz otrzymać zakładkę, do wylicytowanej kwoty dolicz 4,00 zł (list zwykły) lub 5,00 (list polecony) oraz koniecznie poinformuj mnie mailowo o swojej decyzji.
Brak kontaktu ze strony Kupującego jest dla mnie informacją o przekazaniu symbolicznej zakładki do dalszej licytacji!
Czas realizacji wysyłki zakładki do 14 dni.
|