UWAGA !!!
WSZYSTKIE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE OKAZY POCHODZĄ Z LEGALNYCH ŹRÓDEŁ I GWARANTUJĘ ICH AUTENTYCZNOŚĆ. JESTEM CZŁONKIEM POLSKIEGO TOWARZYSTWA METEORYTOWEGO-LEGITYMACJA NR 148
Z UWAGI NA NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ WYSYŁKA WYŁĄCZNIE KURIEREM
JEŚLI Z JAKIEGOŚ POWODU BYLIBY PAŃSTWO NIEZADOWOLENI Z TRANSAKCJI, PRZED WYSTAWIENIEM NIEPRZYCHYLNEGO KOMENTARZA, PROSZĘ O KONTAKT:
e-mail: [zasłonięte]@o2.pl / gg: 18[zasłonięte]057 / tel: 0 504 005 717
ZWYCIĘZCA AUKCJI OTRZYMA ODE MNIE POCZTĄ ELEKTRONICZNĄ KARTĘ KATALOGOWĄ ZAKUPIONEGO OKAZU NAPISANĄ W PROGRAMIE WORD Z PEŁNYM OPISEM I ZDJĘCIAMI.
WITAM PAŃSTWA SERDECZNIE!
MAM DO ZAOFEROWANIA
METEORYT KAMIENNY CARANCAS
CHONDRYT ZWYCZAJNY H4-5
STOPIEŃ ZSZOKOWANIA – S3
SPADEK OBSERWOWANY
DATA SPADKU – 15 IX 2007 r
LOKALIZACJA – WIEŚ CARANCAS, DYSTRYKT DESAGUADERO, PROWINCJA CHUCUITO, REGION PUNO, PERU
WSPÓŁRZĘDNE - 16° 39' 52" S, 69° 2' 38" W
TKW – 1,8 kg
WYMIARY – 11 x 8 x 8 mm
WAGA – 1,228 g
Meteoryt Carancas z pewnością należy do najciekawszych hammerów, które wybrały sobie za cel naszą planetę. Ten spadek tak niezwykły przyprawił o ból głowy nie tylko miejscową ludność ale i analizujących później zjawisko naukowców. Historia ta wydarzyła się 15 września 2007 roku. Tego dnia na peruwiańskim niebie pojawił się bardzo jasny bolid wlokąc za sobą długi dymiący ogon. Widoczny był z odległości 1000 m nad ziemią. O godzinie 11:45 miejscowego czasu kamienny meteoryt rozbił się w pobliżu wioski Carancas w regionie Puno, niedaleko granicy peruwiańsko-boliwijskiej i jeziora Titicaca. Ziemia wokół uderzenia była spalona. Impakt był tak silny, że ziemia została rozrzucona w promieniu setek metrów. W kraterze przez kilka minut „gotowała” się woda i wydobywały się z niego cuchnące opary. W odległym o 620 metrów od miejsca spadku miejscowym ośrodku zdrowia silny wybuch powybijał szyby. Ziemia zadrżała jakby doszło do wstrząsu sejsmicznego. Część wystraszonych mieszkańców wioski myślała, że w okolicy rozbił się samolot, inni obawiali się, iż będące wtedy w nieprzyjaznych stosunkach z ich krajem Chile z powodu pretensji o przebieg granicy morskiej, ostrzelało terytorium Peru z dział. Wkrótce po spadku, tłum liczący ponad 600 mieszkańców (według innych źródeł było ich około 200) przybył na miejsce zdarzenia. Meteoryt uderzając w grunt utworzył krater o głębokości około 4,5 m i średnicy 13 m. Ponieważ teren był podmokły, krater natychmiast wypełnił się wodą. Na jego obrzeżach leżały liczne, małe, błyszczące kamyki. Wieśniacy zaczęli zbierać je łapczywie, a nuż uda się co nieco na nich zarobić. Ta chęć zysku miała szczególnie niemiłe konsekwencje: ludzie – według relacji tamtejszych władz – zaczęli wymiotować, skarżyli się na bóle głowy, wystąpiły też u nich biegunki i zmiany na skórze, podobno były też przypadki utraty przytomności. Zachorowali także policjanci, którzy przybyli aby wyjaśnić co się stało. Podobno najbardziej ucierpiały zwierzęta z okolicznych gospodarstw, które na skutek toksycznych oparów padały. Skala zatruć przybrała takie rozmiary, że wokół ośrodka zdrowia w Carancas trzeba było rozstawić dodatkowe namioty medyczne a peruwiańskie władze rozważały nawet wprowadzenie stanu wyjątkowego. Te niepokojące dane powinniśmy jednak przyjąć z pewnym dystansem. Nie doszło do żadnej katastrofalnej hekatomby a zachorowań w rzeczywistości mogło być znacznie mniej. Być może część poszkodowanych to ofiary autosugestii. Wkrótce tajemnicza epidemia zaczęła wygasać. 19 września, oficjalna peruwiańska rządowa agencja informacyjna Andina, doniosła o poprawie stanu zdrowia poszkodowanych. Po kilku dniach wszyscy chorzy powrócili do zdrowia. Cóż takiego mogło spowodować dziwne dolegliwości ludzi i śmierć zwierząt domowych? Czyżby po raz pierwszy w historii na Ziemię spadł meteoryt zawierający toksyczne związki? Obawy okazały się jednak mocno przesadzone. 21 września, Luisa Macedo z peruwiańskiego Instytutu Górnictwa, Metalurgii i Geologii zakomunikowała na łamach Reutersa, że w wyniku reakcji gorącej powierzchni meteorytu z podziemnymi zbiornikami wody gruntowej zawierającej związki arsenu wydobyły się toksyczne opary powodując liczne zatrucia. Naturalne złoża arsenu w wodach gruntowych nie są niczym wyjątkowym w Peru. Tak więc ta kwestia została w końcu wyjaśniona a kosmiczny winowajca z zarzutów uwolniony. Pozostała jeszcze sprawa nieproporcjonalnie dużego krateru. Ból głowy dopadł teraz naukowców. Jak to możliwe, że tak niewielki meteoryt (ustalono, że w chwili upadku ważył 1,8 kg!) utworzył tak duży krater? Meteoryt kamienny (takim właśnie był Carancas) tej wielkości to względnie delikatna bryła, która powinna rozpaść się w atmosferze na drobne fragmenty i nie jest w stanie utworzyć nawet niewielkiego krateru. Jednak gdyby jakimś cudem dotarł on do powierzchni gruntu w całości to jedynym śladem po uderzeniu w grunt byłby niewielki dołek. Ciężki był to orzech do zgryzienia! W końcu jednak i tę zagadkę udało się rozwiązać. Dokonali tego profesor Peter Schultz oraz jego student Robert Harris z Brown University. Ustalili oni mianowicie, że także i ten meteoryt rozpadł się w atmosferze na kawałki, jednak nie rozproszyły się one we wszystkie strony, ale pozostały wewnątrz jakby ognistej kuli. Meteoryt musiał pruć atmosferę ziemską z niewyobrażalną wprost prędkością 24 tysięcy kilometrów na godzinę. To właśnie ta prędkość a przez to i bariera fali uderzeniowej utrzymała pokruszoną masę razem. Meteoryt uderzył w glebę jakby w jednym kawałku a jego prędkość była przyczyną powstania tak nieproporcjonalnie dużego krateru.
POZDRAWIAM I ŻYCZĘ OWOCNEJ LICYTACJI.