Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Byli, są, czy będą REPORTAŻE Z KRESÓW Kresy

13-06-2015, 22:32
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Cena kup teraz: 19.99 zł     
Użytkownik historycznySquad
numer aukcji: 5090145055
Miejscowość Internet
Wyświetleń: 12   

Dodatkowe informacje:
Tematyka: Historia miast, regionów
Stan: Używany
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

PRZY ZAKUPIE KOLEJNYCH KSIĄŻEK, KOSZT PRZESYŁKI NIE WZRASTA:)



2006
460 s., tw., 24 cm
stan bdb

Spis treści

Słowo od autorki.

7

Część 1

Na cmentarzu Matecznika cz. 1 .................................................. 17

W Bieniakoniach, gdzie Maryla....................................................... 30

Sródpuszczańskie sanktuarium (Budsław) ......................................... 42

Odwiedziny u Orzeszkowej ................................................................ 54

Dunajowce na Podolu ......................................................................... 65

Niby-polska szkoła w Gródku na Podolu ........................................... 76

Husiatyn nad Zbruczem ...................................................................... 84

Ksiądz i Imam w jednym stali Iwiu .................................................... 97

Iwieniec w Puszczy Nalibockiej .........................................................110

Iwaszkiewiczowski Kalnik .................................................................125

Kalinowo w Koziatynie ......................................................................140

Dzisna nad Dźwiną.............................................................................147

Kresowe spotkania w Mrągowie.........................................................159

Lepeljuż w Sowietach........................................................................173

Widzę ..................................................................................................180

Tam daleko w Miorach .......................................................................198

Leonpol przy drodze donikąd .............................................................2°8

Prawie pierwszy bal ............................................................................21^

Niezwykli kapłani Mejszagoły ...........................................................2^'


Część 2

Na cmentarzu Matecznika cz. 2 ..........................................................247

W dworach nad Dubissą.....................................................................259

Palmy, palmy wileńskie......................................................................269

Rudniki Królewskie ............................................................................280

Na obozie w Pikieliszkach ..................................................................290

W Latyczowie i Międzybożu..............................................................297

Na parafii w Czeczelniku....................................................................309

Śladami Pożogi ...................................................................................321

Nie tylko „akademia niedźwiedzia"....................................................335

Kapłan i harcerz ..................................................................................348

Stanisław Witkiewicz - od Żmudzi po Zakopane ..............................356

Teatr Polski we Lwowie .....................................................................368

W Dolinie i Bolechowie......................................................................377

Na Bukowinie .....................................................................................395

CotojestStyrcza? ..............................................................................415

Cmentarz polskości .............................................................................427

"W Słobódce Raszkowskiej ..................................................................444

Słowo od autorki

Słowo od autorki

Przetrwali wszystko - wywozili ich do Kazachstanu, na Kołymę i Sybir. Wracali na ziemię przodków, na Inflanty i Żmudź, Wileńszczyznę, na Polesie, Żytomierszczyznę, na ukochane Podole. Niszczeni, wynaradawiani, odradza­li się od korzeni. Przetrwali. Świadomi swego dziedzictwa, są żywym dowo­dem istnienia i spadkobiercami wielkiej królewskiej Rzeczypospolitej.

Byli są i będą. Tak im dopomóż Bóg i Święty Krzyż. I im w hołdzie książ­kę ofiaruję1.

1 ak pisałam z pełnym przekonaniem przed prawie dwudziestu laty, kiedy wędrowałam po dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej, przezwyciężając ogromne trudy, a nawet niebezpieczeństwa, ale przecież najczęściej i najdalej. Wtedy to na własne oczy widziałam i głęboko prze­żywałam spontaniczne odradzanie się polskości, entuzjazm i upór kreso-wiaków w walce o ruiny kościołów, ponad wszystko ofiarną pracę przy przywracaniu ich Bogu i sobie, by wreszcie, po kilku dziesięcioleciach barbarzyńskiej pustki, mieć się gdzie modlić, modlić po polsku.

Pamiętam ten dzień wielkanocny w Winnicy nad Bohem, pierwszą mszę świętą w straszliwych ruinach kościoła. Ruina była przygnębiają­ca, ale jaka żarliwość w modlitwie, jaka radość w oczach, i te łzy wzru­szenia spływające po umęczonych twarzach. Jakże cudownie brzmiały pieśni śpiewane pełną piersią i z całego serca, wszystkie zwrotki zapisane

T.Siedlai-Kotysźko,OdSmoleńskapo Dzikie Pola: Polaiymiziemiiu-li I i 11 Rzeczypospolitej, t. 1. Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1998, s. 11.

6 Spis treści

drżącymi rękami w zeszytach, a przechowywane jak relikwie. Cudowna kresowa polszczyzna wzlatywała ku spękanemu sklepieniu, rozsadzała mury. Pamiętam to Ojcze nasz mówione jak przysięga, pełne mądrej do­broci kazanie i pierwsze słowo Boże po tych kilkudziesięciu latach!

I msza święta za Ojczyznę 3 maja w żytomierskiej katedrze, przez nie­przeliczony tłum śpiewane Boże, coś Polskę, od której to pieśni, hymnu Polaków, drżały mury - tak było wszędzie w Orszy i Witebsku, Tało-czynie i Barze, Odessie, Berdyczowie, Mohylowie i Gródku na Podolu. Wszędzie w wywalczonych przez Polaków lub zbudowanych przez nich od podstaw świątyniach rozbrzmiewało polskie słowo, polskie pieśni, pol­skie modlitwy, wszystko to, co przechowali w sercach i przekazywali z pokolenia na pokolenie.

Tak było jeszcze kilkanaście lat temu...

Jak jest teraz? Różnie...

Kiedy po latach przejeżdżałam po raz drugi przez Bracław, niegdyś stolicę województwa bracławskiego, wstąpiłam do kościoła, a zauważyw­szy tylko ukraińskie napisy, spytałam młodą siostrę, czy są także msze święte po polsku. Popatrzyła okrągłymi oczyma i spytała: „A po co?". Gdy w „mojej" Winnicy przechodziłam obok kościoła, w którego rui­nie niegdyś tak żarliwie modliliśmy się po polsku, już miałam wejść, ale usłyszawszy obcą mowę, zawróciłam. Na tak bardzo polskiej Żytomiersz-czyźnie dziewięćdziesiąt procent Polaków po wsiach, msze dla ludzi, dla których zawsze język polski był językiem Kościoła (w nim się modlo­no po domach, kiedy nie było świątyń), w zbudowanych przez Polaków kaplicach i kościołach usiłuje się bezwzględnie odprawiać po ukraińsku. W niektórych miejscowościach na Białorusi ludzie, dla których ksiądz jest świętością, przyjmują z pokorą wprowadzanie mszy świętych po bia-łomsku. Są jednak tacy, którzy się buntują. Na własne oczy widziałam, jak po słowie Bożym wygłoszonym po rosyjsku kobiety otoczyły księdza zwartym kołem i padło pytanie: „Dlaczego ksiądz mówi językiem wroga? Myśmy tu zachowali mowę ojców, w niej chcemy się modlić". Jeszcze gorzej było w Latyczowie, gdzie ksiądz do starych Polaków powiedział

trzeci w

Słowo od autorki

w kazaniu, że nie będzie mówił po polsku, bo język polski jest prze ewangelii! Bardzo smutny przypadek wydarzył się w Mohylowie nad Dniestrem. Oto przed wieczorną mszą świętą duża grupa, głównie kobiet odmawiała różaniec i śpiewała po polsku. Kiedy wyszedł ksiądz z mszą święta, cała zdumiona usłyszałam, że msza jest po ukraińsku. Z trudem na niej wysiedziałam, a po mszy spytałam kapłana: „Dlaczego?". Ksiądz jak się okazało, był w zastępstwie proboszcza. Odpowiedzal: „Ja u siebie w mojej parani odprawiam po polsku, ale tu ksiądz polecił mi odprawiać po ukraińsku". A siostra mohylowska dodała, że ksiądz bardzo nie lubi wszystkiego, co polskie. Przykłady można by mnożyć, bo to już nie są przypadki - odprawianie mszy dla Polaków w języku ukraińskim lub bia­łoruskim staje się regułą i już prawie nigdzie na Białorusi i Ukrainie nie katechizuje się dzieci po polsku, mówiąc, że nie znają tego języka.

Na potwierdzenie tego, że moje obserwacje nie są przypadkowe, za­cytuję fragment sprawozdania prezesa Federacji Organizacji Kresowych Stanisława Mitraszewskiego:

Powszechnie wiadomo, że Kościół jako społeczność i jako instytucja na Ukrainie, na Białorusi, a także na Litwie (Wileńszczyzna) przetrwał bolsze­wicki okres wyniszczających, wieloletnich fizycznych i moralnych prześla­dowań - niemal wyłącznie dzięki Polakom. Tymczasem dziś pamięć o tym wszystkim zanikła. Dziś w świątyniach ocalonych przez Polaków, często odbudowywanych spracowanymi rękami polskich kobiet, świątyniach wy­posażonych od nowa za polskie pieniądze - polskość jest coraz bardziej ograniczana, wręcz rugowana. Oto przykład porażający: nowo przybyły do Baru proboszcz (absolwent KUL-u) zniszczył zabytkową elewację kościoła, usuwając z frontonu część płaskorzeźby przedstawiającej orla, a napis polski zastępując ukraińskim.

W parafiach na Ukrainie i na Białorusi prawie nie ma już mowy o katechi­zacji i nauczaniu ojczystego języka polskich dzieci. Niektórzy biskupi wręcz nakazują zastępować w nabożeństwach - szczególnie w mszach świętych dla dzieci -język polski językiem ukraińskim, białoruskim, rosyjskim. Szerokim frontem idzie ukrainizacja i rusyfikacja naszej młodzieży, z tą tylko tragiczną różnicą, że dzieje się to tym razem nie za sprawą nasłanych obcych urzędni-

Słowo od autorki

ków, ale polskich księży, w przytłaczającej części Polaków i wykształconych za polskie pieniądze2.

Tyle pan Mitraszewski.

I jeszcze jeden głos, najważniejszy, bo „Stamtąd".

Właśnie kiedy pisałam ten bolesny dla mnie wstęp, otrzymałam list z tak bardzo polskiego Gródka na Podolu (to już za Zbruczem). Oto frag­menty listu pani Janiny Zagórowskiej:

Józef [Józef Zagórowski, mąż pani Janiny - T. S.-K.] walczy z probosz­czem [wnuk jego rodzonej siostry - T. S.-K.], bo idzie pełna ukrainizacja naszego polskiego kościoła (który, pamięta Pani, sami zbudowaliśmy). Te­raz wszystkie msze święte są w języku ukraińskim, tylko jedna o dwunastej w niedzielę jest po polsku, a ewangelia po hebrajsku! Proboszcz mówi, że to nie jego wina, że ma takie przepisy od biskupa Leona, który siedzi w Ka­mieńcu Podolskim3.

Latem 2006 roku na Bracławszczyźnie (Białoruś) tamtejsze Polki z płaczem mówiły: „Ksiądz Biskup Sławomir powiedział: »Ja was proszę, abyście modlili się po białorusku, nie tylko proszę, a nakazuję«".

Ponieważ Polaków można spotkać na całym świecie, a ja mogłam się przyjrzeć z bliska Kościołowi katolickiemu w Stanach Zjednoczonych, spóbuję porównać duszpasterstwo tam, na drugiej półkuli, w obcym pań­stwie, gdzie Polacy są emigrantami, i tu - na ziemiach wschodnich Rze­czypospolitej, gdzie Polacy żyją od setek lat, gdzie są u siebie.

Otóż, w Stanach Zjednoczonych istnieją setki, jeśli nie tysiące kościołów katolickich „polskich", to znaczy tych, w których służba liturgiczna jest wy­łącznie w języku polskim. Gdzie msze święte, kazania, śpiewy - wszyst­ko odbywa się po polsku. Przy każdym kościele pracują siostry różnych zgromadzeń,którekatechizują po polsku dzieci, po polsku przy-gotowująje do Komunii Świętej. Uczą polskich pieśni, a także organizują

Słowo od autorki 11

z dziećmi po polsku okolicznościowe uroczystości i przedstawie­nia (np. jasełka). Przy wielu kościołach działają polskie szkoły sobotnie, gdzie dzieci uczą się języka polskiego, polskiej historii, geografii. Przy większości kościołów pracują organizacje harcerskie. Biskupi przyjeż­dżający z Polski z ramienia episkopatu gorąco zachęcają do zachowa­nia mowy ojców, do dbałości o pamięć historyczną, o tożsamość narodową. Niby ta sama opieka duszpasterska nad Polakami za granicą i taka różnica. Wynikałoby stąd, że Polacy, którzy prawie wyłącznie z własnej woli, z chęci zarobku opuścili Ojczyznę, to lepsi i prawdziw­si Polacy, a ci, którzy zawsze żyli na swojej ziemi, na ziemiach Rze­czypospolitej, to ci gorsi, lub nawet nie-Polacy. Oni, strażnicy naszych narodowych pamiątek, oni, wierni Polsce i wierze ojców w najgorszych, najtragiczniejszych czasach, kiedy za polską mowę, za polską książeczkę do modlenia wywożono na Kotymę lub od razu rozstrzeliwano. Im teraz odmawia się wsparcia i pomocy w przetrwaniu. Straszne to i rozpaczliwie smutne.

Byli... są... Czy będą...? A jeśli nie będą, to kto ten śmiertelny grzech - wynaradawiania Polaków - przyjmie na siebie? Kto odpowie za tę zbrod­nię na żywym wciąż Narodzie przed Bogiem, Polskąi Historią. Kto?...

I

i

Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki Darmowy Hosting na Zdjęcia Fotki i Obrazki