BUGSY

Benjamin Siegel (Warren Beatty) i Meyer Lansky (jak zwykle świetny Ben Kingsley) to kumple z dzieciństwa. Gdy dorośli, zasilili szeregi mafii, tyle że Meyer nigdy nie plamił sobie rąk. Siegel szalał z kochankami, szastał pieniędzmi, wpadł na pomysł zbudowania na pustyni w stanie Nevada kasyna, które z czasem przekształciło się w Las Vegas. Jego karierę kończy kilka anonimowych pocisków wystrzelonych prosto w czaszkę przystojnego gangstera. Bugsy przyjaźnił się z aktorem George Raftem, dawał się wodzić za nos Virginii Hill. W filmie Barry’ego Levinsona Warren Beatty portretuje go jako regularnego psychopatę, krzykacza, marzyciela bez talentu do interesów. Tymczasem w rzeczywistości zanim w jego głowie znalazły się kule, podporządkował sobie pół Hollywoodu, był wyrachowanym spryciarzem, a nie głupawym mordercą! W filmie Bugsy stara się zachowywać jak Raft... na scenie. Słabo mu jednak idzie w roli aktora. Ciekawie jest pokazany jego związek z Hill, która na koncie ma „pięciu torreadorów”, połowę aktorów z Beverly Hills oraz słynnego gangstera Joego Adonisa, sportretowanego tutaj jako kompletnego lalusia. W Bugsym słyszymy muzykę Ennio Morricone. Wielką jego zaletą jest także aktorstwo Bena Kingsleya i Harveya Keitela.



Dodatki: filmografie, zwiastuny.