Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

BLUM - O BROŃ I ORŁY NARODOWE WSPOMNIENIA Z II WŚ

01-05-2014, 19:57
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 59.99 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 4164228680
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 10   
Koniec: 01-05-2014 19:50:00

Dodatkowe informacje:
Tematyka: Wielkie wojny, kampanie, bitwy
Stan: Używany
Waga (z opakowaniem): 0.55 [kg]
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 1997
Kondycja: bez śladów używania
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

 

Książka zawiera wspomnienia Autora z okresu II wojny s'wiatowej - szczególnie z czasów kampanii wrześniowej, internowania w Szwajcarii i walk //maquis// we Francji



PRZEDMOWA



Przedmowę zwykle piszą ludzie starsi od autora wiekiem, stanowiskiem i górujący nad nim doświadczeniem i dorobkiem życiowym.
Do książki „O broń i orły narodowe..." przedmowę powinien skreślić jeden z trzech żołnierzy, których pamięci Autor dedykuje tę książkę, ale żaden z nich już nie żyje. Autor życzył sobie, żeby przedmowa napisana była przez młodszego kolegę i uczestnika, który może mówić od serca, bo przeżył wiele opisywanych wydarzeń, zna praktycznie i szczegółowo temat.
Piszę tę przedmowę z radością i dumą. Z radością, że znowu nasz Dowódca potrafił dokonać trudnej rzeczy, że ta książka ukaże się i będzie świadectwem życia, dążeń, prac i często nieznanych wojennych czynów i przygód co najmniej dwu pokoleń ukształtowanych przez dwudziestolecie niepodległości: pokolenia Autora, który jako dojrzały już człowiek - oficer służby stałej u progu świetnej kariery wojskowej - wyruszył w pole w tragicznym Wrześniu, i pokolenia mojego, które w tym czasie nosiło jeszcze gimnazjalny mundurek, a potem było najmłodsze w szeregach wojska. Cieszę się, że świadectwo to zostanie w druku przekazane następnym pokoleniom. Piszę także z dumą, gdyż brałem bezpośredni udział w dużej części poczynań opisywanych przez Autora, który dla nas, ówczesnych podchorążych, był jednocześnie dowódcą, wychowawcą i nauczycielem.
Zanim napiszę kilka uwag i refleksji o latach przeżytych pod dowództwem Autora, wtedy kapitana dyplomowanego, muszę powiedzieć, że jego postawa, zasady, w których nas wychowywał, jego postępowanie stały się dla mnie bardziej zrozumiałe i równocześnie bardziej bliskie, gdy zapoznałem się z rozdziałami książki opowiadającymi o wcześniejszym okresie jego życia. O tym jakże interesującym i ważnym okresie wiedziałem bardzo niewiele lub zgoła nic, bo Kapitan mówił o sobie rzadko i mało. Przede wszystkim fascynująca jest saga rodzinna Autora. Odczuwa się ją jak jakieś tchnienie dawnej Rzeczypospolitej, która nawet w najtragiczniejszych chwilach klęski i niewoli oddziaływała na sąsiadujące z nami narody, przyciągając ku sobie nie zliczone jednostki, a równocześnie nakazywała wierność swym dzieciom rozrzuconym po obcych krajach. A gdy ta Rzeczpospolita odzyskała niepodległość, jak prawdziwie dobra Matka otwarła swój dom, choć zrujnowany i biedny, dla wszystkich. Ten dom, a w szczególności Wilno - Miasto Miłe, stało się siedzibą Autora i jego
rodziny. Tego domu bronił on chlubnie na polach bitew Września, a potem, aby dochować wierności, postępował zawsze według nakazu Marszałka Piłsud-skiego, który uczył nasz naród, że po każdym niepowodzeniu, po każdej klęsce trzeba „zaczynać od nowa", sięgać po broń i orły narodowe.
Tyle lat czekał nasz Kapitan na autora bezstronnego, zbierając i przygotowując materiały do tej książki, którą wreszcie czuł się zmuszony napisać sam jako własne wspomnienia, a mnie, uczestnikowi I Korpusu Podchorążych 2. DSP, przypadł zaszczyt napisania przedmowy, jako spadkobiercy ideałów głoszonych w Obozie Uniwersyteckim we Fryburgu i stosowanych w polu, a potem kontynuowanych przeze mnie w pracy wojskowej i niepodległościowej w ramach Brygadowego Koła Młodych „Pogoń", że młody Polak, jak-^starożytny Grek, powinien być według zasady Platona kalłos kai agathos - moralnie i fizycznie silny, żcdulcee et decorum est pro patria mori - „słodko i zaszczytnie jest umrzeć za Ojczyznę" - co przypomniała światu młodzież polska na barykadach powstania warszawskiego - i wreszcie, że „pierwszym przykazaniem Polaka jest ocalenie Ojczyzny" - Salus reipublicae suprema lex esło. Te przysłowia przyswojone przez Autora książki jeszcze w gimnazjum klasycznym w Wilnie - były nam wpajane i stanowiły podstawę poczynań naszego Kapitana.
Miłe, nie zapomniane czasy nadziei i walki. Nasze surowe „szczenięce lata". Nawet jedenaście ciężkich dni w obozie Afragola pod Neapolem, ten czyściec, który nam urządził 2. Korpus, a raczej jego sławetna, zasobna Baza, czyściec przed wejściem do nieba, nie wydaje mi się dziś czasem straconym, bo i tam, w warunkach największego kryzysu, załamania, krzywdy i niesprawiedliwości i co gorsza głupoty, którą można obserwować tylko na tyłach wojsk, w taborach, można było praktycznie uczyć się u Bluma sztuki dowodzenia.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie w tajnej podchorążówce od porannej codziennej gimanstyki na sławnej „alei kapitana Bluma", za Porte de Morat przy naszych „koszarach" w St. Louis. „okopy świętego Ludwika" jak „Okopy Świętej Trójcy". Tam zaczął płonąć ogień, który nam przyświecał przez trzy lata we Fryburgu, w Alpach szwajcarskich, gdzie odbywały się promocje, w Annecy, w Alpach francuskich, w Afragoli i na polach walk 2. Korpusu, przeważnie w szeregach 5. Kresowej Dywizji Piechoty lub 2. Dywizji Pancernej.
Lubiliśmy naszego Kapitana, baliśmy się Go, śpiewaliśmy o Nim dobre i złośliwe piosenki. To wtedy pluton kawalerii ułożył słynną żurawiejkę: „Gorzej niźli czarna dżuma spadł na Fryburg przyjazd Bluma". Zaczęliśmy cenić i naśladować Go dopiero wtedy, kiedy ten oficer dyplomowany służby stałej, a więc w naszym pojęciu „zupak", pierwszy w Obozie Uniwersyteckim we Fryburgu, został doktorem filozofii, broniąc summa cum laude tezy pt. „Dramat dowodzenia w utworach Wyspiańskiego, poświęconych powstaniu listopadowemu 1830". Zaimponował nam także poza wojskiem ten „charge de cours d'histoire de Pologne" i asystent profesorów szwajcarskich na Uniwersytecie we Fryburgu: Gastona Castella i Serge Barrault. Zostało nam udowodnione, że i w warunkach internowania można być: kallos kai agathos i że najlepszym sposobem dowodzenia jest dawanie przykładu. Poszliśmy z nim do „maquis", „jak w dym" i tam byliśmy świadkami niezwykłych zdolności organizacyjnych
_ stworzenia w ciągu kilku dni Polskiego Oddziału Ochotniczego Annecy, FFI Haute Savoie (batalion piechoty plus bateria artylerii). W Annecy zostały sDełnione nasze marzenia i wysłuchane nasze modlitwy, bo otrzymaliśmy niemal cudownym sposobem BROŃ I ORŁY NARODOWE, staliśmy się sławni i pożądani, a Oddział nasz przez samą swoją obecność utrzymywał ład i porządek. Było nam tego mało, chcieliśmy służyć i walczyć w regularnej Armii Polskiej opromieniowanej w dodatku sławą Monte Cassino, Piedimonte, Ankoną, bo z „ziemi włoskiej do Polski". I oto na pokładzie „Eastern Prince" prusliśmy fale Morza Śródziemnego w drodze z Marsylii do Neapolu. A potem Afragola najeżona drutem kolczastym. I rozformowanie Oddziału na polach Jolanty koło Palagiano, które stało się dla nas czasowym Waterloo. Stoczyliśmy się chwilowo na samo dno. Podejrzenia, dochodzenia, upokorzenia, ale prawda zwyciężyła. „Fałszywy akord jak syk węża" i pękła struna w cymbałach Jankiela, a struny zadzwoniły marsz triumfalny.
Mieliśmy jeszcze pięć miesięcy wojny, żeby w różnych oddziałach 2. Korpusu, na różnych stanowiskach pokazać i udowodnić, że i nasz Kapitan, i my wszyscy ze Szwajcarii i z Annecy nie jesteśmy „jacy tacy", lecz żołnierze z prawdziwego zdarzenia i to nie „lada jacy".
Najważniejszą zaletą tej książki jest jej prawdziwość. Oparta jest ona na oryginalnych dokumentach, których część znajduje się tutaj, a całość autor przekazał do Archiwum Instytutu im. gen. Sikorskiego, do kolekcji nr 86. Fakty opisywane są potwierdzone też oryginalnymi fotografiami, które mówią same za siebie, może nawet mówią dobitniej i wyraźniej i wypełniają mimowolne niedomówienia lub luki Autora spowodowane brakiem miejsca. Zdjęcia te są bardzo ciekawe, a dla uczestników i znawców wydarzeń wzruszające.
Zastanawiająca też dla mnie była obszerna korespondencja i ogromna ilość listów podchorążych z Fryburga, kursantów Francuzów i „alpejczyków Bluma", którą widziałem w archiwum Autora. Mnóstwo listów żołnierskich, pisanych nieraz niewprawną ręką, do swojego dowódcy i ojca, już po zakończeniu działań wojennych, z obozów wojskowych, z miejsca pracy, z kraju, z emigracji, aby zachować łączność i więź koleżeńską i utrzymać tradycję i pamięć wspólnie odbytej drogi z góry i pod górę, w piękną pogodę i w słotę, deszcz i śnieg, na równinie, w pagórkowatym i lesistym terenie, i w górach, w Alpach Szwajcarii, Francji i we Włoszech.
Książka ta powinna spełnić podwójne zadanie: utrwalenie wspomnień miłych i niemiłych dla uczestników, którzy w owych czasach byli młodzi
i przemówienie do serc dzisiejszej młodzieży, szukającej pięknych ideałów dla siebie.
Celem książki jest przypomnieć i poruszyć.
Henryk Barański



WSTĘP



Lyługo zwlekałem z napisaniem moich wspomnień z okresu wojny, szczególnie z czasów internowania w Szwajcarii i „maąuis" we Francji, w Annecy. Ufałem, że dzieje Fryburga i Annecy opisze ktoś zmłodszych kolegów i podwładnych lepiej i obiektywniej, i w tym celu zbierałem materiały, kiedy to było możliwe.
Nareszcie niedawno zacząłem sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli nie napiszę tych wspomnień sam, nikt inny za mnie tego nie zrobi. A jest o czym opowiedzieć. Mieliśmy bogate i ciekawe przeżycia.
Kiedy, ulegając sugestiom kolegów i potrzebie serca, zdecydowałem się napisać niniejszą książkę, omawiającą ważną część mojego życia, przekonałem się, że łatwiej mi było działać wówczas, aniżeli teraz pisać o tym.
Oczywiście wiem, że trochę spóźniłem się wobec Kolegów, bo dużo uczestników żołnierzy odeszło już na wieczną wartę lub zaszyło się w mały krąg swoich obecnych zainteresowań. Są także i tacy, którzy nie chcą wracać nawet myślami do naszej pięknej i często ciężkiej i bolesnej przeszłości. Po tym co nas spotkało, nie można się temu dziwić. Ale piszę tę książkę także dla przyszłych pokoleń. Niech uczą się na naszych błędach, a dobre rzeczy niech naśladują.
Pisząc przeżywałem wszystko na nowo i na pewno skróciłem tym sobie trochę życia, ale mając siedemdziesiąt lat, nie mogę być skąpy, bo i tak przecież żyję dzięki szczodrości Boga, który widocznie daje mi siły i zdrowie po to, żebym książkę tę napisał. Opracowałem już kilka książek, ale związanych z nauką, z historią lub rusycystyką - na koszt i ryzyko obcego mi wydawcy, ale autobiograficzną książkę piszę po raz pierwszy. Taką książkę człowiek zwykle tworzy jedną.
Starałem się, żeby książka moja była prawdziwa. Nie ma tu żadnych kłamstw. Mogą być błędy pamięci czy oceny faktów. W najgorszym razie nie domawiam. Zostawiam trochę wyobraźni czytelnika. Mogę łatwo popełnić błąd z datami - szczególnie tam, gdzie nie ma i nie może być notatek. Dlatego czasem nie podaję dat, bo nie jestem ich pewien. Szczególnie odnosi się to do Kampanii Wrześniowej, bo wprawdzie odtwarzałem sobie sytuację na „świeżo" w 1940 r., ale kalendarzyka odtworzyć nie zdołałem i nie miałem wtedy map Polski. Był to jeden miesiąc - ale jaki? Wrzesień!!! Najboleśniej go przeżyłem i do dziś mam uraz wrześniowy. Do Szwajcarii, do Podchorążówki i do Annecy mam własne
dobrze zebrane archiwum. Do 2. Korpusu są dobre źródła w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Mniej jest materiałów w archiwum Studium Polski Podziemnej w dziale, który mnie interesuje.
W tym miejscu przyszedł moment podziękowania za ułatwienie mi badań związanych z książką. Przede wszystkim pragnę podkreślić doskonałą współpracę z archiwum Instytutu im. gen. Sikorskiego i podziękować za pomoc i wszelkie ułatwienia p. rotmistrzowi Wacławowi Milewskiemu i p. mgr Reginie Oppmanowej oraz por. Stanisławowi Żur akowskiemu. Archiwum Instytutu im. Sikorskiego w Londynie to ważna nasza placówka. Podobne podziękowanie należy się także archiwum Studium Polski Podziemnej i jego kierowniczce, p. Halinie Czarnockiej. Mało jednak mogłem tu naprzykrzać się, bo nie mogłem znaleźć potrzebnych mi dokumentów, oprócz paru „białych kruków", które trafiły do mych rąk przy badaniu akt Związku Walki Zbrojnej w Wilnie i w Bernie. Szczególnie dwie depesze gen. Bronisława Prugara-Ketlinga występującego pod pseudonimem „Mars" i „Radlicz" sowicie opłaciły mi moje długie poszukiwania. Jedna dotyczy Fryburga1, a druga Annecy2.
Pisanie książki na emigracji nie jest łatwą sprawą, ale jeszcze trudniejszą rzeczą jest wydanie jej przy małych i drogich wskutek tego nakładach, przy rosnącej inflacji i przy chwilowej, miejmy nadzieję, niechęci emigracji do książek.
Muszę powiedzieć, że ku mojemu zadowoleniu, znalazłem zachęcające, dostateczne poparcie w formie przedpłaty i darów na fundusz wydawniczy zarówno wśród kolegów lub podwładnych z wojska, jak i moich przyjaciół cywilnych. Nie obeszło się bez niespodzianek przyjemnych i przykrych, kiedy spotkałem się z ogromną życzliwością tam, gdzie jej się mało spodziewałem i odwrotnie z obojętnością u ludzi, u których byłem pewny pełnego, stuprocentowego poparcia. Emigracja - magistra vitae.
Pierwotny plan książki ulegał zmianom, które poszły w kierunku rozszerzenia tematu. Dodałem więcej rozdziałów o wrześniu 1939 i powiększyłem działania w 2. Korpusie obszernym rozdziałem o bitwie bolońskiej, opierając się na bogatych materiałach archiwum Instytutu im. gen. Sikorskiego. Musiałem powiększyć grono potencjalnych czytelników zainteresowanych osobiście w kampaniach, żeby uzyskać większe poparcie na wydawnictwo. Pisałem jednak tę książkę nie tylko dla uczestników, ale i dla przyszłych pokoleń, żeby powiedzieć im, jak my szukaliśmy broni i orłów narodowych, kiedy nam ich zabrakło.
Moja podwójna rola żołnierza uczestnika i badacza historyka pomagały i przeszkadzały mi w wykonaniu zadania, które raptem stało się moim „oczkiem w głowie". Fakt, że w okresie powojennym na początku przyjąłem pierwszą pracę, jaką mi ofiarował Urząd Zatrudnienia w Londynie, proponując mi, majorowi dyplomowanemu i doktorowi filozofii, pracę peronowego w londyńskiej kolejce podziemnej, mnie nie załamał. Przyjąłem to z pewnym wisielczym humorem, żartując, że słowo „underground" (podziemie) nie jest mi obce, bo pracowałem już trochę w polskim i francuskim „podziemiu". Po dniu zwycięstwa, „victory day", spróbowałem więc trochę pracy w podziemiu brytyjskim. Potem przedzierałem się przez gąszcze sztuki i rzemiosła od pracownika w agencji podróży aż do stanowiska szefa samodzielnego wydziału. Ale i tam
„zaczynałem od pieca" jako mąż zaufania - goniec, załatwiający wizy we wszystkich możliwych konsulatach i sprawy bankowe podróżujących. I tą samą kolejką podziemną, na której odprawiałem pociągi, teraz woziłem grube sumy pieniędzy, co wówczas było jeszcze bezpiecznym zajęciem na Zachodzie.
Potem przez cztery lata służyłem w Polskich Oddziałach Wartowniczych, trochę w Niemczech, a głównie we Francji. Zrobiłem tam w ciągu pierwszego roku zawrotną „karierę" od sierżanta do majora włącznie. Dumny byłem, że uczyłem też dodatkowo żołnierzy amerykańskich języka i literatury francuskiej. Imponowało mi, że woleli mnie niż Francuzów, zawodowych nauczycieli specjalistów. Nie odpowiadała mi jednak ta służba, od której pachniało kondotierką. Wróciłem do Londynu do pracy w agencji podróży i wnet poświęciłem się nowej ciekawej pracy ucząc rosyjskiego w różnych „college'ach" i instytucjach naukowych badawczych fizyki i chemii (NPL i NCL - National Physical Laboratory i National Chemical Laboratory oraz Admiralty Research). Także rozpocząłem wykładać w Imperiał College of Science and Technology (największa politechnika w Londynie), gdzie zlecone wykłady mam jeszcze do dnia dzisiejszego. Zacząłem reprezentować Wielką Brytanię na zjazdach i międzynarodowych kongresach rusycystów. Pisałem książki i podręczniki. Zostałem zaproszony do CNAA (Council of National Academic Awards - instytucji zatwierdzającej i kontrolującej nauczanie akademickie w politechnikach i wyższych zakładach naukowych). Odbyłem w CNAA trzy trzyletnie kadencje i dodatkowy rok po przejściu na emeryturę. Zostałem profesorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie i byłem dziekanem Wydziału Humanistycznego w ciągu siedmiu lat. Po przejściu na emeryturę zdecydowałem się napisać książkę autobiograficzną z wojennych wspomnień. Mieszanina różnych okresów i różnych problemów. Trudne zadanie.
Tę książkę pisze żołnierz a nie profesor. Piszę, jak rzeczywiście było i jak odczuwaliśmy położenie i zdarzenia, jakie wtedy miały miejsce. Miałem kilku czytelników i wytrawnych krytyków, którym jestem serdecznie zobowiązany za wszystkie uwagi i rzeczowy krytycyzm.
Zacznę, co należy się z wieku i z urzędu, od gorącego podziękowania generałowi Tadeuszowi Pełczyńskiemu, z którym spędziłem tragiczny wrzesień 1939 r. w polu od Piotrkowa do Żelechowa i któremu przedstawiłem do wglądu wszystkie rozdziały dotyczące Kampanii Wrześniowej. Nazwisko jego jako pułkownika dyplomowanego, dowódcy piechoty dywizyjnej 19. Dywizji, często spotyka się w moich wspomnieniach od pierwszego do ostatniego dnia kampanii, która dla nas skończyła się 1 października - zależało mi specjalnie na jego krytyce i weryfikacji opisanych faktów.
Generał Pełczyński nie tylko przejrzał rozdziały wrześniowe i odnoszące się do ZWZ/AK, ale wyraził życzenie przeczytania i zaopiniowania całego maszynopisu książki, która go zainteresowała. „Placet" generała Pełczyńskiego i jego przyjazna kontrola były dla mnie szczególnie ważne. Poświęcił on mi dużo swego czasu i przedyskutował ze mną całość, czytając stopniowo wszystkie rozdziały wspomnień, poświęcając mi prawie wszystkie spotkania poniedziałkowe w ciągu pierwszego półrocza 1979 r.
Drugim bardzo wartościowym krytykiem maszynopisu był mój kolega z uniwersytetu we Fryburgu i były podkomendny, uczeń I Kursu Podchorążówki fryburskiej i doktor filozofii naszego uniwersytetu w zakresie literatury, Bronisław Miazgowski - pisarz, poeta i marynista, któremu przesyłałem wszystkie rozdziały do Fryburga, gdzie się osiedlił. Dr Miazgowski zamienił się ze mną rolą i teraz był moim mentorem, zachęcając mnie do pisania i utrzymania mego własnego żołnierskiego stylu. Pomógł mi nawet w ustaleniu głównego tytułu książki, nad czym długo się zastanawiałem.
Podobną rolę odegrał mój młodszy kolega z Gimnazjum o.o. Jezuitów i bliski mi entuzjasta Wilna, inżynier Zbigniew Siemaszko, uważny i rzeczowy krytyk, często piszący w „Kulturze" paryskiej i w „Zeszytach Historycznych" na tematy wojskowe. Mieszka w Londynie, sąsiad, więc łatwo mogliśmy się spotykać na dyskusje nad książką i zażarte spory na różne pokrewne tematy.
Wreszcie większość maszynopisu i to od samego zarania miał w ręku szczególnie dla mnie i dla książki przychylny i zasłużony, mój kolega ze sztabu 2. DSP (Dywizji Strzelców Pieszych), „Petroniusz", mjr mgr Michał Kłobukow-ski, w czasie wojny kapitan audytor, bardzo sumienny i ogromnie wymagający krytyk, posiadający doskonałe pióro. Jemu niestety nie mogłem dogodzić i podczas gdy od trzech poprzednich osób maszynopis wracał z małymi usterkami i krótkimi uwagami, Michał pastwił się nad moimi „brulionami" i oczywiście miał w zasadzie rację, ale przy moim braku czasu i w moich warunkach mogłem tylko niekiedy część jego cennych uwag i sugestii uznać i wprowadzić. Żeby go zadowolić, musiałbym pisać książkę kilka lub kilkanaście lat zamiast roku. Zresztą boję się, że wówczas byłaby to nie moja, lecz nasza książka. Na to jestem zbyt ambitny. Ostatecznie wspomnienia są moje i styl jest mój, na jaki mnie stać w moich warunkach życia i czasu, jakim teraz dysponuję. Moja jest też odpowiedzialność za przedstawione fakty, odnośniki, zebranie dokumentów, za całość. Wiem, że się narażę wielu ludziom i w kraju, i na emigracji. Taka jest cena gorzkiej prawdy obiektywnej czy subiektywnej. Pisałem in bonafide. Zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym książkę ulepszyć i bardziej wyszlifować, gdybym miał więcej czasu, ale ja muszę się spieszyć, bo życia nie zostało zbyt wiele.
Książkę opóźniła także niezbędna rozległa korespondencja i zbieranie potrzebnych relacji dodatkowych i wyjaśnień. Rodacy nie tylko w kraju, ale i za granicą nie są łatwi do odpowiedzi na listy. Słowne oświadczenie jeszcze można zdobyć, ale uzyskać wartościową i nie zdawkową relację pisemną na tenże sam temat z podpisem i datą -jest dzisiaj bardzo trudno.
Do rozdziału o szkolnictwie w 2. DSP dostarczył mi dużo nowego materiału dr Władysław Drobny ze Szczecina, mój stary i dobry przyjaciel, za co mu serdecznie dziękuję.
Dedykacja mej książki ś.p. Ojcu memu, poległym i żyjącym Żołnierzom oddziałów, w których miałem zaszczyt służyć i walczyć oraz dwóm bliskim, nieżyjącym już Generałom i Księdzu Kucharskiemu ma swoje głębokie znaczenie i uzasadnienie. Zasługi Ich chciałbym przypomnieć i podkreślić, bo inaczej pójdą w zapomnienie.
Jeśli idzie o 19. Dywizję Piechoty z Wilna - to zastępca dowódcy, ówczesny płk dypl. Tadeusz Pełczynski, zajął należne mu miejsce w historii ostatniej wojny z tytułu wysokiego stanowiska, jakie pełnił jako generał szef sztabu i zastępca dowódcy Armii Krajowej.
Największy hołd chciałbym jednak złożyć przede wszystkim tym, którzy oddali swe życie w walce o wolność Ojczyzny - poległym i zamordowanym żołnierzom i ludności cywilnej. Nieznanym bohaterkom i bohaterom Września, ZWZ i Armii Krajowej, żołnierzom poległym w bitwach na Zachodzie i Wschodzie, niezależnie od tego, czy nosili orzełka z koroną, czy bez. Najbardziej mnie boli tragedia i cierpienia naszego męczeńskiego narodu, ludności cywilnej, której my żołnierze nie zdołaliśmy należycie obronić i ochronić. Często nie wiemy nawet, gdzie leżą Ich ciała. Dusze Ich są z nami! Towarzyszą nam w nie skończonej jeszcze walce o sprawiedliwość i pełną wolność.
Oto, obok świetlanej postaci mego Ojca zamęczonego przez hitlerowców, trzej Patroni tej książki, którzy zaimponowali mi najwięcej w czasie wojny.
Bronisław Prugar-Ketling, oficer piechoty, dyplomowany, o wybitnej inteligencji, rzutki i dynamiczny, był znakomitym dowódcą 11. Karpackiej Dywizji Piechoty ze Stanisławowa, która wyróżniła się dzielną walką w Kampanii Wrześniowej. W kampanii francuskiej 1940 r. gen. Prugar dowodził 2. Dywizją Strzelców Pieszych, która przed zakończeniem organizacji w maju 1940 r. została rzucona z rejonu Parthenay (Deux Sevres) na wschód Francji i jeszcze po drodze na front dostawała konie i uzupełnienie sprzętu. Po kilku dniach zwycięskiej walki, ale w bardzo ciężkim położeniu na skutek postępu wojsk niemieckich, przy kompletnym sparaliżowaniu armii francuskiej, gen. Prugar potrafił wyprowadzić większość dywizji z matni i odrzuciwszy Niemców, powziął decyzję przekroczenia granicy szwajcarskiej, żeby uratować dla przyszłych działań jedyną pozostającą w Europie Wielką Jednostkę polską. Decyzja ta zbiegła się z rozkazem Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego podanym przez radio3.
W Szwajcarii przed gen. Prugarem-Ketlingiem stanęło bardzo trudne zadanie utrzymania w pełnej gotowości do przyszłych działań w Europie dywizji wypróbowanej w walkach w Cios du Doubs. 2. DSP wkroczyła do gościnnej Szwajcarii witana entuzjastycznie przez ludność. Po krótkiej euforii czekało 2. DSP długie wieloletnie internowanie. Rozstanie się z bronią jest zawsze tragedią dla żołnierza. Sceny, jakie rozgrywały się we Francji w tym tragicznym czerwcu 1940 r., były może straszniejsze jeszcze niż we wrześniu 1939 r. w Polsce. Wnet zaczęła się „Battle of Britain" i w dalekiej Szwajcarii wydawało się, że lotnictwo niemieckie zmiecie wyspę brytyjską, która jedyna opierała się jeszcze Niemcom.
Utrzymać dobry nastrój i zdolność bojową, wykorzystać długie lata na pozytywną pracę, dać młodzieży możność kontynuowania studiów i zakończenia wykształcenia, zorganizować przeszkolenie zawodowe dla tysięcy nie wykwalifikowanych i nie przygotowanych do przyszłego życia cywilnego żołnierzy - oto zadania, które postawił sobie generał Prugar i wykonał je znakomicie. Będąc wyśmienitym organizatorem, potrafił on pozyskać współpracę władz szwajcarskich, wojskowych i cywilnych, kół naukowych i duchowieństwa. Generał potrafił natchnąć zapałem kadrę, koordynować zbiorowy
wysiłek i wymijać liczne napotykane przeszkody. Praca kulturalno-oświatowa, obozy szkolne i uniwersyteckie, teatr, koncerty, wydawnictwa, chóry -wszystko to pomogło stworzyć w Szwajcarii piękny i trwały obraz Polski.
prowadząc tę wielką pracę kulturalno-oświatowa generał Prugar nie zaniedbywał też swego głównego celu, tj. gotowości odtworzenia dywizji we Francji.
Generał brygady Nikodem Ładyna-Sulik był oficerem liniowym piechoty (pochodził z armii rosyjskiej, zaś gen. Prugar z armii austriackiej), bez Wyższej Szkoły Wojennej. Urodzony żołnierz, w Kampanii Wrześniowej dowódca umocnionego odcinka „Sarny", pułku Korpusu Ochrony Pogranicza.
Doskonały organizator, dobry konspirator, położył duże zasługi jako komendant Związku Walki Zbrojnej - Okręg Wilno. Aresztowany, torturowany, przebywał w celi śmierci w więzieniu NKWD na Łubiance. Powrócił do życia i nie zapomniał swej powolnej śmierci. Wybitny dowódca pułku i dywizji. Często nazywany „Tata - Sulik". Niezwykle czuły na straty krwawe własnych oddziałów. Kiedy w końcowej fazie walk we Włoszech zostałem wyznaczony przez niego na szefa Oddziału III Operacyjnego 5. KDP - pamiętam moje częste meldowanie się u niego z raportem tzw. melsytem (meldunkiem sytuacyjnym za ubiegłą noc) o działaniach na froncie 5. KDP, która wówczas znajdowała się w obronie nad rzeką Senio. Jednym z punktów melsytu były „straty własne". Było to zestawienie naszych strat, którego generał słuchał z zapartym oddechem. Było wielką przyjemnością dla mnie zakończyć meldunek: „strat własnych nie było". Wówczas Sulik promieniał, zapraszał na śniadanie i przez cały dzień był w dobrym humorze. W przeciwnym przypadku klął brzydko, robił się opryskliwy i prawie mi wymyślał. A już najgorzej bolały go te straty niepotrzebne i nie usprawiedliwione od wypadków samochodowych, od „kawalerskiej" jazdy. Za dużo mieliśmy niestety wina we Włoszech.
Generał Sulik był wśród żołnierzy postacią badzo popularną i szanowaną. Miał on dużą dozę tej najtrudniejszej odwagi - odwagi cywilnej. Szczególnie widoczne stało się to po zakończeniu działań wojennych, kiedy zauważyć można było, gdy taktownie, ale jasno i odważnie potrafił wyrażać swoje zdanie, często odmienne od zdania gen. Andersa. Należał też do tych wyższych polskich oficerów, którzy nie płaszczyli się przed Anglikami i przydzielonych do oddziałów polskich na różnych szczeblach brytyjskich oficerów łącznikowych traktował grzecznie, ale bez poniżania się. W tym sensie „prawosławna" 5. KDP zajmowała specjalne miejsce w 2. Korpusie i we Włoszech, a potem w Anglii, kiedy rozpoczął swą działalność PKPR (Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia).
Podobnie jak gen. Prugar-Ketling gen. Suiik rozwijał bardzo czynną działalność kulturalno-oświatowa, a od zakończenia wojny także naukowo--dydaktyczną. Tak samo troszczył się o kontynuację nauki naszej młodzieży tu
*e Włoszech aż do poziomu uniwersyteckiego włącznie. Zaraz po zakończeniu działań wojennych, niejako w dym ostatnich pocisków artylerii wysłał autora tej
wiązki z kpt. dr. W. Płoskim do Rzymu, żeby zorientować się w możliwościach uruchomienia studiów uniwersyteckich dla młodzieży 5. KDP. W tym sensie obaj cenieni przeze mnie generałowie byli bardzo podobni do siebie.
Po uwolnieniu Francji w 1944 r. 2. DSP nie została w niej odtworzona. Wielu jej żołnierzy zostało ewakuowanych do Wielkiej Brytanii, gdzie stworzono z nich 2. Brygadę Strzelców Pieszych w 4. Dywizji Piechoty, którą dowodził gen. bryg. Kazimierz Glabisz. Dywizja ta nie zdążyła wejść do walki. Gen. Prugar z częścią dywizji wrócił do kraju i wnet tam umarł. Inni zostali w Szwajcarii, wrócili do Francji lub udali się do innyh krajów. Nieliczne tylko odpryski z 2. DSP skierowały się do 2. Korpusu we Włoszech, a jako zwarty, zorganizowany oddział, zdołała przybyć tutaj tylko straż przednia 2. DSP w postaci Polskiego Oddziału Ochotniczego FFI Annecy, Haute Savoie.
Niezwykłe dzieje tego oddziału, obok dziejów podchorążówki we Fryburgu, są jednym z głównych tematów tej książki. Fryburg - Annecy - Włochy. Droga ze Szwajcarii przez Francję do Włoch z uzyskaniem broni i sztandaru. A dla autora było to przejście z ZWZ Wilno do 2. DSP i poprzez Oddział Annecy do 5. KDP - od ppłk. N. Sulika i ks. K. Kucharskiego do gen. B. Prugara i od Prugara z powrotem do gen. Sulika.
Trzecią osobą - trzecim Patronem mej książki jest nie generał, lecz kapłan, bojownik Podziemia, jezuita, ks. dr Kazimierz Kucharski.
Ks. Kucharski - to Wilno walczące - Związek Walki Zbrojnej, ZWZ w stolicy Giedymina. Ks. Kucharski plus Sulik - to ZWZ Wilno. Ojciec Kucharski - to prawdziwy bohater tej organizacji, bohater zapomniany, tu uczczony. Chociaż o. Kucharski nie był związany przysięgą ZWZ, a więc mówiąc technicznie, nie należał formalnie do tego związku - w rzeczywistości był to jednak żołnierz ZWZ Wilno nr 1, bo założyciel i organizator tego związku w Wilnie.
Wszyscy trzej już nie żyją. Odeszła już też część moich młodszych Kolegów, Żołnierzy podkomendnych.
Na dowód wszystkiego, o czym piszę, istnieją oryginalne dokumenty, ewidencje, rozkazy. Mówią za siebie także liczne fotografie, szkice, sprawozdania i raporty - zachowała się pokaźna korespondencja w języku polskim lub francuskim. Rozdziały poświęcone Fryburgowi są oparte na tzw. Kronice Podchorążówki Fryburg lub stanowią dokładne odzwierciedlenie tej pracy zbiorowej napisanej „na świeżo" w latach 1941, 42, 43 i 44 przez grono uczestników, wśród których pragnę wymienić w kolejności chronologicznej i wkładu pracy - wówczas Kolegów Podchorążych: prof. dr. Z. Estreichera, dr. M. Sangowicza, prof. dr. J. Gawendę, dr. M. Joszta de Dulmen, mgr. J. Dziurzyńskiego, ś.p. dr. J. Korwina-Piotrowskiego, mgr. Z. Szychowskiego, mjr. mgr. H. Barańskiego, prof. dr. D. Lasokę, dr. M. Wileńca. Fotografie pochodzą ze zbiorów Kolegów: Sangowicza, Joszta, Wiązowskiego, Abramca, Miazgowskiego, Hoffmana, W. Włocha, autora i innych.
Materiał Kroniki, zawierający oprócz tekstu liczne dokumenty, fotografie, wiersze, piosenki i szkice jest drogocenny. Dlatego sporządziłem kilka fotokopii w 5 tomach każda i 5 egzemplarzy takich odpisów Kroniki umieściłem, jak następuje: 1) Instytut im. gen. Sikorskiego w Londynie (tu znajduje się całe moje archiwum), 2) Biblioteka Polska w Paryżu, 3) Muzeum w Rappeerswilu, 4) i 5) w kraju: Wojskowy Instytut Historyczny i Instytut Historii PAN w Warszawie. Przygotowuję 6) do Instytutu im. J. Piłsudskiego w Nowym Jorku, USA.



SPIS TREŚCI



PRZEDMOWA.................................. 5
WSTĘP..................................
I. „SAGA " RODZINNA..............^. .................. 15
¦'V •
II. KAMPANIA WRZEŚNIOWA........................... 20
1. Bitwa pod Piotrkowem - zarys ze szkicami................ 20
2. Bój pod Piotrkowem - epizody...................... 30
Spotkanie pod Rozprzą....................... 30
Napad niemieckiej broni pancernej na dowództwo 19. DP....... 32
„Mój" dywersant............................... 33
Przełamanie obrony 19. DP pod Piotrkowem................ 36
Fatalna noc 5/6 września 1939........................ 33
3. Migawki wrześniowe (z Piotrkowa do Żelechowa 6 IX-1 X 1939) ... 41
Pogrzeb z asystą lotnika niemieckiego..................... 41
Przeprawa przez rzekę Pilicę............................ 43
Przybycie Niemców na punkt przejścia przy leśniczówce Małe Końskie 44
Mój pierwszy Niemiec w walce z bliska.................... 48
Las majątku Przysucha................................ 50
Sanitariuszka Jadzia................................. 55
Marsz ku Wiśle..................................... 57
Idziemy do Warszawy............................... 62
Ostatni patrol rozpoznawczy............................ 64
Rozwiązanie oddziału i zakopanie broni.................... 66
III. PRZEZ UCHO IGIELNE NKWD........................... 69
IV. EMISARIUSZ ZWZ — Z WILNA DO PARYŻA................ 74
V. FRANCJA 1940........................................ 80
1. Paryż w styczniu...................................... 80
2. Obóz wyszkolenia oficerów artylerii Bressuire................. 85
3. Kampania czerwcowa 1940............................... 87
VI. INTERNOWANIE W SZWAJCARII......................... 90
1. Początek internowania.................................. 90
Przekraczanie granicy.......................... 90
Pierwsze zarządzenia i sprawa eliminowania dowódców .................... 92
Sprawa rozstrzeliwania Polaków przez Niemców na granicy
szwajcarskiej ........................................................................................ 94
Wydanie broni Niemcom przez Szwajcarów ....................................... 95
2. 2. DSP uczy się, ćwiczy się i pracuje ...................................................... 99
Nasz dowódca ..................................................................................... 99
Nauczanie podstawowe ..................................................................... 101
Szkolnictwo zawodowe ...................................................................... 101
Praca kulturalno-oświatowa .............................................................. 103
Obóz licealny Wetzikon ................................................................... 105
3. Obóz uniwersytecki we Fryburgu ......................................................... 106
I Kurs Podchorążych 1941/42 ........................................................... 106
Doktorat - „Dramat wodzostwa w utworach Stanisława
Wyspiańskiego, poświęconych powstaniu listopadowemu 1830" ..... 118
II Kurs Podchorążych 1942/43 .......................................................... 125
Podchorążówka w Herisau ................................................................ 131
Podchorążówka w Winterthur ........................................................... 131
ZWZ we Fryburgu ............................................................................ 132
III Konspiracyjny Kurs Podchorążych, dowódców małych jednostek „maąuis" dla studentów Francuzów we Fryburgu w 1944 r............ 135
VII. POLSKI ODDZIAŁ OCHOTNICZY ANNECY ..................................... 140
Geneza projektu czynnego udziału w walkach „maąuis" we Francji
i stworzenie Polskiego Oddziału Ochotniczego Annecy FFI Haute Savoie 140
Kadra Oddziału ......................................................................................... 144
Ochotnicy z Wehrmachtu .......................................................................... 147
,,Maąuis'1 - sprawa uzbrojenia .................................................................. 150
Sprawy organizacji i zaopatrzenia. Przybycie delegata dowódcy DSP
i pomoc jemu udzielona ............................................................................. 153
Działania Oddziału i odjazd do Sorgues ................................................... 157
Statkiem z Marsylii do Neapolu ................................................................ 161
VIII. 2. KORPUS ............................................................................................... 162
W czyśćcu 2. Korpusu. Neapol-Afragola-Jolanta .................................... 162
W drodze do dowództwa 2. Korpusu i 5. Kresowej Dywizji Piechoty ..... 171
„Straszna noc" (z „Wilkami" nad rzeką Senio) ........................................ 174
Ostatnia bitwa 2. Korpusu - zdobycie Bolonii ......................................... 179
Gdy umilkły strzały ................................................................................... 187
„Bunt" 5. Kresowej Dywizji Piechoty we Włoszech ................................. 191
ZAKOŃCZENIE ................................................................................................... 196
Tradycją silni ............................................................................................. 196
POSŁOWIE ............................................................................................................ 197
Wilno w moim życiu .................................................................................. 197
PRZYPISY ............................................................................................................. 202
BIBLIOGRAFIA SELEKTYWNA ....................................................................... 207
INDEKS OSOBOWY ............................................................................................ 211
ANEKSY ................................................................................................................ 216
Aneks I (Fryburg) ...................................................................................... 216
Aneks II (Fryburg) .................................................................................... 217
Aneks III (Herisau) .................................................................................... 218
Aneks IV (Winterthur) ............................................................................... 219
Aneks V (Annecy) ...................................................................................... 220
Aneks VI .................................................................................................... 225
SUMMARY OF THE BOOK AND NOTES ON THE AUTHOR .................... 229



WIELKOŚĆ 24X17CM,MIĘKKA OKŁADKA,LICZY 234 STRONY.

STAN+OKŁADKA BDB-,ŚRODEK BDB.

WYSYŁKA GRATIS NA TERENIE POLSKI / PRZESYŁKA POLECONA EKONOMICZNA + KOPERTA BĄBELKOWA ,W PRZYPADKU PRZESYŁKI POLECONEJ PRIORYTETOWEJ PROSZĘ O DOPŁATĘ W WYSOKOŚCI 3ZŁ.KOSZT PRZESYŁKI ZAGRANICZNEJ ZGODNY Z CENNIKIEM POCZTY POLSKIEJ / .



WYDAWNICTWO AJAKS PRUSZKÓW 1997.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE