Od dziecka nie lubię bigosu, więc do przeczytania antologii opracowanej przez Andrzeja Kempę skłoniła mnie raczej nadzieja na poprawę nastroju niż sentyment do staropolskiego dania. Ze wstępu, a właściwie z Zamiast wstępu, dowiedziałam się, że Bigos hultajski jest owocem lektury licznych książek, czasopism i rękopisów, a zamieszczone w nim fragmenty to zabawne i intrygujące drobiazgi, znaleziska, na które redaktor zbioru natknął się w czasie kwerendy poświęconej poważniejszym tematom. Pomysł nie jest oryginalny. „Bigos hultajski” wpisuje się w nurt książek z historycznymi ciekawostkami Romana Kalety, Juliana Tuwima, Zbigniewa Kuchowicza i Juliusza W. Gomulickiego, których redaktor z atencją wymienia we wstępie. Brzmienie tych nazwisk to również upojna muzyka dla moich uszu. Kempa wyjaśnia też tytuł zbioru: jego antologia, podobnie jak tradycyjny bigos, ma być mieszanką rozmaitych ingrediencji. Również tłustych i pikantnych.Wbrew temu, co sugeruje okładka, Kempa nie posiłkował się wyłącznie dokumentami z epoki sarmackiej. Wykorzystał sporo tekstów z czasów późniejszych. Najczęściej redaktor skromnie oddaje głos źródłom, a swój komentarz ogranicza do niezbędnego minimum.Anegdot i drobiazgów znalazł sporo – spis treści zajmuje aż pięć stron. Zgodnie z zapowiedzią książka zawiera smakowity miszmasz facecji i intrygujących detali. Czego tutaj nie ma! Jeden z moich ulubionych fragmentów dotyczy baranka wielkanocnego, ofiarowanego królowej Marysieńce Sobieskiej, który