Tytuł: | „Spowiedź szpicyfindra” |
Autor: | Stanisław Rusin |
Stron: | 205 |
Stan: | Bardzo dobry, oprawa miękka, zdjęcia |
Wymiary: | 23,5 x 16,5 cm |
Opowieści właściciela najstarszego gospodarstwa agroturystycznego w Bieszczadach.
Spis treści
Nasz pierwszy etap....................................................................3
W Krakowie................................................................................11
Klauzura.....................................................................................13
Rajzery.......................................................................................23
Niezwykła przygoda barona Munchausena.............................31
Owoce z drugiego piętra...........................................................33
Wyzwolenie?..............................................................................37
Pierwsze chwile wolności..........................................................39
Jak zostałem kibicem TS „Wisła"..............................................43
Pomnik wdzięczności................................................................45
Orlinek.......................................................................................47
Kim był pułkownik Daniłłowicz?..............................................59
U Salezjanów..............................................................................61
Tchórz........................................................................................65
Jadzia żydówką ?.......................................................................71
Budowlanka...............................................................................73
Nosek.........................................................................................87
Florek.........................................................................................107
Kiedyś na warcie........................................................................111
Łódzkie lato...............................................................................115
Szpicyfinder...............................................................................119
Motocyklowa sześciodniówka..................................................125
Narciarze - przemytnicy...........................................................131
Przewodnik tatrzański po kursie..............................................135
Tak kiedyś w Zakopanem bywało.............................................137
Czarne szaleństwo ....................................................................145
Wycieczka na motocyklu ..........................................................147
Ostatni skok Bajai.....................................................................153
Czerwona Oberża......................................................................155
Moje narty.................................................................................159
Ostatni start..............................................................................169
Od autora.......................................,....................,........,.,........................... ..173
Nasz pierwszy etap
Lato w 1939 roku było upalne. Były takie opinie, że nigdzie w Polsce słońce tak nie opala, jak na pokrytych płaskimi kamyczkami plażach Czeremoszu. Toteż rokrocznie do Kut i Kosowa przyjeżdżała na wakacje śmietanka towarzyska z całej Polski. Głównie jednak ze Lwowa, który leżał najbliżej. A warto było tu przyjechać ze względu właśnie na piękny Czeremosz, z którego czystością nie mogła konkurować żadna rzeka w Polsce. Ale i również ze względu na piękne góry. Dla ludzi lubiących dobrze zjeść i się bawić do dyspozycji były wspaniałe restauracje i dancingi, których by się nie powstydziło ani Zakopane ani Sopot.
W Kosowie dla odchudzających się było bardzo znane sanatorium doktora Tarnawskiego.
Przy otwartej w 1938 roku pływalni była elegancka restauracja, gdzie obsługa chodziła w białych smokingach, a kierownik sali we fraku witał w progu gości. Były tam też pierwszorzędne pensjonaty, ale w dobrym stylu było wynajęcie huculskiej chaty.
Taką chatę rodzice wynajęli koło Kut nad rzeką Młynówką, która stanowiła odnogę Czeremoszu. Młynówka ta żywiła nas przez całe wakacje. Parę razy dziennie ktoś zamykał jaz w jej górnym biegu, woda opadała, a na dnie zostawały tysiące (tak, tysiące!) ryb. Wówczas wyruszali letnicy z koszami i zbierali sobie do nich tyle ryb, ile akurat było potrzeba na obiad. Również i raki (i to jakie!) były w tej Młynówce w każdej ilości. Połów trzeba było zakończyć, gdy ktoś zawołał: „Woda idzie!". Wtedy trzeba było szybko uciekać, bo ściana wody szybko się przesuwała i mogła porwać rybaka na koła młyńskie. Jeśli do tego dodać, że codziennie byliśmy oblegani przez miejscowe dzieci, które nosiły za grosze całe kosze poziomek, borówek, malin, jeżyn i grzybów, a lasy pełne były dzikich wiśni i czereśni czarnych i słodziutkich jak miód, to nic dziwnego, że ziemie te rajem nam się wydawały. Ale na dobre i tanie jedzenie chodziliśmy za Czeremosz. Do Rumunii. Przechodziliśmy przez duży drewniany most. Przejścia pilnował obszarpany i brudny żołnierz rumuński. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że nie minie parę tygodni, a ci obszarpańcy będą rozbrajać polskie wojsko. Dzieci śpiewały: „Nasze małe żołnierzyki na placówkach stoją i śpiewają bolszewikom, że się ich nie boją."
I tak w błogim nastroju dobiegały te moje ostatnie w życiu rodzinne wakacje. Radia ze sobą nie mieliśmy, telewizji nie było. Nic nie mąciło naszych nastrojów. Wcale nie byliśmy zachwyceni tym, że ojciec niespodziewanie przysłał po nas autobusik z poleceniem natychmiastowego powrotu do Lwowa. Cóż było robić. Trzeba było pożegnać Kuty, Czeremosz, piękną pływalnię w Kosowie i zaprzyjaźnionych Hucułów, którym tak niedługo wmówią, że są Ukraińcami i którzy swe noże skierują przeciwko Polakom.
Nie wiedzieliśmy, że żegnamy to wszystko na zawsze. Po powrocie do Lwowa zastaliśmy w domu prace budowlane. Ojciec zdecydował, że w piwnicy, która będzie nam służyć za schron jest za słaby strop. Itd.
Płatność: przelew bankowy bezpośrednio na moje na konto
43 2490 [zasłonięte] 0[zasłonięte]0050000 [zasłonięte] 434336 (Alior Bank S.A.)
Dostawa: list polecony, koszt wysyłki 8 zł.