Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

BIBLIOTEKA PODRÓŻNICZA ZŁOTO DIAMENTY 1937 UNIKAT

21-06-2012, 20:09
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 79.99 zł     
Użytkownik inkastelacja
numer aukcji: 2402756903
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 14   
Koniec: 16-06-2012 18:14:45
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO SPISU TREŚCI

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO OPISU KSIĄŻKI

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY ZNAJDUJĄCE SIĘ W TEJ SAMEJ KATEGORII

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT

PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ SPRZEDAWANEGO PRZEDMIOTU, WYSTARCZY KLIKNĄĆ NA JEDNĄ Z NICH A ZOSTANIESZ PRZENIESIONY DO ODPOWIEDNIEGO ZDJĘCIA W WIĘKSZYM FORMACIE ZNAJDUJĄCEGO SIĘ NA DOLE STRONY (CZASAMI TRZEBA CHWILĘ POCZEKAĆ NA DOGRANIE ZDJĘCIA).



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
AUTOR -
WYDAWNICTWO -
WYDANIE -
NAKŁAD - EGZ.
STAN KSIĄŻKI - JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM) (wszystkie zdjęcia na aukcji przedstawiają sprzedawany przedmiot).
RODZAJ OPRAWY -
ILOŚĆ STRON -
WYMIARY - x x CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)
ILUSTRACJE, MAPY ITP. -
KOSZT WYSYŁKI 8 ZŁ - Koszt uniwersalny, niezależny od ilośći i wagi, dotyczy wysyłki priorytetowej na terenie Polski. Zgadzam się na wysyłkę za granicę (koszt ustalany na podstawie cennika poczty polskiej).

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ

SPIS TREŚCI LUB/I OPIS (Przypominam o kombinacji klawiszy Ctrl+F – przytrzymaj Ctrl i jednocześnie naciśnij klawisz F, w okienku które się pojawi wpisz dowolne szukane przez ciebie słowo, być może znajduje się ono w opisie mojej aukcji)

BIBLIOTEKA PODRÓŻNICZA
14
WILLIAM LA VARRE
ZŁOTO DIAMENTY ORCHIDEE
NAKŁADEM TRZASKI, EVERTA i MICHALSKIEGO
WARSZAWA, KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE 13 GMACH HOTELU EUROPEJSKIEGO
WILLIAM LA VARRE
fcŁOTO DIAMENTY ORCHIDEE
Z 17 LUSTRACJAMI
PRZEŁOŻYŁ DR FELIKS RUTKOWSKI





ROZDZIAŁ PIERWSZY SKARBY DŻUNGLI

We wnętrzu małego koślawego „hotelu", pochyło stojącego na popękanych palach tuż przy brzegu dżungli, panował mrok. Olbrzymiego wzrostu Murzyni, drobni Indianie i Metysi, w których żyłach płynęła krew różnych ras i narodów świata, tłoczyli się wokół glinianych garnków z rumem lub kłócili ze sobą przy stołach z grubo ociosanego mahoniu. W izbie panował zaduch od potu i oddechów ludzi dręczonych tropikalną febrą.
Kilkudziesięciu Murzynów przybyło tylko co znad Ma-zaruni,1 przynosząc ze sobą blaszanki pełne złotego piasku; Indianie chcieliby pić za ich zdrowie, dopóki Murzynom starczyłoby złota; Metysi pożądliwie spoglądali na błyszczące okruszyny cennego kruszcu. Przeszło dwumetrowy olbrzym z czerwoną blizną na hebanowej twarzy rozepchnął łokciami tłum i podniósł wysoko nad głowami wielką bryłę błyszczącego złota. Klasnąłem w ręce i przywołałem go do naszego stołu.
— Słucham, Panie — powiedział starając się ukryć trzymany w ręce samorodek za pazuchą podartej koszuli.
— Pokaż mi to złoto!
Uśmiechnął się z zakłopotaniem i podał mi samorodek. W dotknięciu złoto sprawiało wrażenie chłodnego, miękkiego mydła. — Czyste złoto, niewątpliwie! — powiedziałem na pół do siebie. — I ty to chcesz zaraz przepić, nieprawdaż ?
— O nie, Panie — odpowiedział — ja mam dużo drobnego złota do przepicia, ten duży kawał schowam, by patrzeć na niego. — Nerwowo obejrzał się wokoło izby i pochylił się tak blisko nade mną, że jego twarz była tylko o cal od mojej. — Panie, ja mam też i diament!
Mam jeden duży kamień! — Spracowaną ręką sięgnął za" podartą koszulę, pogrzebał w jakimś pasie i wyjął wielki kryształ, ośmiościan doskonałego kształtu, diament tak wspaniały, że aż mnie zatknęło. Nie mógł to ten kamień leżeć sobie tam, gdzie był, i czekać aż go znajdę!
— Dwadzieścia karatów — oceniłem go szybko. — Gdzie go znalazłeś?
— Nad Essequibo. Nas pięciu przyjaciół poszło nad Essequibo kopać złoto! Czterech umarło. Ja przyniosłem złoto i diament przez dżunglę do Mazaruni. Wszyscy myślą, że złoto jest nad Mazaruni. He! He! To mój sekret!
— Kłamiesz — powiedziałem śmiejąc się. — Byłeś może nad Essequibo, ale tam nie znalazłeś ani złota, ani diamentu. Ale mniejsza z tym. Ty jesteś Big London. Mam dla ciebie zajęcie.
— Ja nie potrzebuję teraz zajęcia, Panie. Ja jestem bardzo zmęczony. Ja dużo przecierpiałem w dżungli. Ja teraz chcę żyć spokojnie!
— Oh, to będzie lekkie zajęcie — przerwałem mu. — Tym razem biorę do dżungli ze sobą swą żonę... i chciałbym, abyś był jej panną służącą.
— Ja? — Spojrzał na mnie z przerażeniem, szeroko otwierając oczy. — Pan ze mnie żartuje ! Ja nie wiem, jak to być panną służącą!
— No, zapewne, ale jesteś najlepszym przemywaczem złota w dżungli. Gdy już będziemy na miejscu tam, dokąd się wybieramy, będę potrzebował wielu wprawnych przemywaczy; ty będziesz głównym przemywaczem i będziesz uczył Indian, jak to się robi.
— Dokąd się pan wybiera?
— A to — powiedziałem — to już jest mój sekret. Za dużo tu ludzi w tej izbie. Wybieram się w dobre miejsce, jeszcze nikt tam dotychczas nie był. Oddaj swe złoto i diament do banku. Niech leżą tam, dopóki nie wrócimy. Będę ci płacił cztery szylingi dziennie i dam ci dużo do jedzenia.
Zaczął się wahać.
— Ale, Panie — powiedział marszcząc brwi — ja zupełnie nie umiem być panną służącą. Czy nie mogę być kucharzem lub robić coś łatwego?
— E, to tylko tak się będzie nazywało, rodzaj pseudonimu, nom de plume — pocieszyłem go. — W tej wyprawie wszyscy mamy być tym, czym nie jesteśmy. Mamy znaleźć wiele rzeczy i nie chcemy, aby ktokolwiek wiedział, czego szukamy. Gdybym godził ludzi w charakterze przemywaczy złota lub poszukiwaczy diamentów, znalazłoby się wielu takich, którzy by poszli w ślad za nami!
Interes był już ubity, byłem tego pewien. A był to dla mnie dobry interes. Olbrzymi Big London miał być obrońcą mej żony, która brała udział w tej ryzykownej wyprawie. W niejednej przygodzie sam wzrost człowieka może być pożyteczny i dlatego też brałem ze sobą najwyższych ludzi, jakich tylko mogłem znaleźć. Pięćdziesięciu czterech hebanowych olbrzymów miało stanowić załogę moich łodzi, walczyć w razie konieczności oraz przemywać złoto i diamenty, gdy nadarzy się po temu sposobność.
— Dobrze, Panie, ja pójdę! — powiedział London rzucając blaszankę ze złotem na stół. Z głębi swego połatanego worka wydobył flaszeczkę po lekarstwie, w której błyszczały diamenty, i razem z wielkim diamentem położył ją obok złota. Następnie zdjął wieko blaszanki, zanurzył w nią rękę i wydobył garść złotego piasku.
— To biorę, by przepić dzisiaj. Resztę niech Pan trzyma u siebie do jutra.
Dodałem trzymany w ręce wielki samorodek do tego skarbu. — Jutro o dziesiątej rano udajemy się do obozu— powiedziałem mu, zabrałem skarb ze stołu i po trzeszczących schodach udałem się na górę, do swojej izdebki.
Wielki podzwrotnikowy księżyc zalewał swym światłem małą osadę, będącą ostatnim etapem cywilizacji, oświetlał jej jedyną ulicę, wzdłuż której migotały lampy wystaw
sklepowych, nadawał tłumowi wałęsających się prospec-torów1 wygląd duchów. Ai, Bartica!2 Kiedyś dzięki swemu położeniu przy ujściu dwu rzek, nad zatoką morza, może i ty staniesz się, jak Capetown, miastem bogatym i sławnym! Lecz dzisiaj jesteś nędzną osadą leżącą wzdłuż nie zabrukowanej ścieżki w obrębie gorącego tchnienia dżungli. A w dżungli tej nie ma ani jednego białego człowieka!
Zamknąłem skarb Londona w stalowej skrzynce i wychyliłem się przez okno bez szyb. Fale połyskiwały w świetle księżyca i barka mojej pamięci zaczęła płynąć wstecz po morzu życia. Niekoniecznie człowiek musi tonąć, aby panorama jego przeszłego życia rozwinęła się przed nim...
m Wyprawa udaje się na Borneo..." „Słynny podróżnik wyjeżdża do Afryki..." „Znany badacz wybiera się do Tybetu..." „Wielka ekspedycja ma przeniknąć w głąb Matto Grosso..." Podróżnicy ciągle wyjeżdżają! Do Ameryki Południowej, do Afryki, do Azji, do Chin. Boże! Jaki ten świat wielki, a ja, wówczas mały chłopiec, tylko chwytałem tchórze w żelaza i sprzedawałem ich skóry po trzy dolary siedemdziesiąt dwa centy za sztukę. Gdybym tylko mógł przyłączyć się do którejkolwiek z tych wypraw, myślałem wówczas, to mógłbym chwytać lamparty, lisy srebrne, jaguary, szynszyle i sobole. To dopiero byłaby uciecha!
^ Ale cóż, byłem tylko małym chłopcem. Podróżnicy zaś byli zawsze bardzo sławni i bardzo starzy. — Chcę być podróżnikiem — powiedziałem raz do swego dziadka. — A czyż nim nie jesteś? Czy nie podróżujesz po Wirginii i czy nie jesteś znakomitym Badaczem Tchórzów?
— Eh, głupstwo! — odpowiedziałem. — Ja chcę zostać prawdziwym podróżnikiem.
— To przyjdzie z czasem — rzekł mój dziadek. — Chłopiec, który zaczyna od chwytania tchórzów, może skończyć na tym, że będzie polował na słonie.
— Lecz co trzeba zrobić, aby stać się prawdziwym podróżnikiem? — nalegałem. — Prawdziwym podróżnikiem, który by jeździł do Afryki, do Azji, do Indii, do Ameryki Południowej, tak jak ci ludzie — zapytałem pokazując swą ukochaną kolekcję pożółkłych wycinków z gazet.
— Sądzę, że przede wszystkim musisz zdać sobie dobrze sprawę z tego, co masz badać, a potem nauczyć się wszystkiego, co o tym wiadomo!
Aha, szkoła! Wiedziałem, że moralizuje, choć tego starał się nie dać znać po sobie. Szkoła! Nie było na to rady. Początkowa szkoła, gimnazjum, uniwersytet. Chłopiec, który całą duszą wyrywał się w świat, musiał ślęczeć nad książkami od dziewiątej do czwartej to w tej, to w innej sali szkolnej. Często przychodziło mi do głowy, że chłopców mieszkających na wsi powinno się uczyć inaczej niż mieszczuchów przyzwyczajonych do szkolnych klitek. Chłopców wiejskich powinno się uczyć w lesie, nad jakimś szemrzącym strumykiem. Ławki, ławki, ławki, na-pchane rząd za rzędem wśród nagich czterech ścian, sprawiają wrażenie więzienia na przyzwyczajonej do swobody młodzieży.
Z obrzydzenia do czterech ścian sali szkolnej zacząłem coraz więcej przykładać się do nauk mających związek z naturą... geografii, geologii, mineralogii, astronomii. Geografia fizyczna była moją ulubioną nauką; często brano nas na wycieczki w góry i doliny. Tam nie tylko rozkoszowałem się swobodą, lecz nauczyłem się wielu rzeczy z geografii fizycznej. Radowało mnie to, że z wyglądu gór, rzek i kanionów mogłem odczytać ich pochodzenie i dzieje. Wprędce zdałem sobie sprawę z tego, że i pod powierzchnią ziemi dzieją się cuda: krystalizują się mi-
nerały, gazy i woda osadzają różne składniki w tym, co pierwotnie zwałem po prostu skałą. Skała! Wszak to cały magiczny świat, którego istnienia nawet nie podejrzewałem, świat pod naszymi stopami, kryjący w sobie cuda związków chemicznych, minerałów, kryształów... bajeczne skarby... żelazo... miedź... srebro... złoto... platynę... szafiry... szmaragdy... diamenty!
I oto ten chłopiec, który tak nie lubił się uczyć, zaczął szukać książek, pożerać je, czerpać z nich pełnymi garściami wiedzę. — Świat pełny jest jeszcze nie odkrytych minerałów — powiedział mu raz jego nauczyciel. — Dlaczego nie poświęcisz się mineralogii całkowicie? Człowiek posiadający żyłkę włóczęgostwa może, dzięki znajomości mineralogii, połączyć przyjemne z pożytecznym.
— Pożytecznym — powtórzyłem. — Czy pan ma na myśli pieniądze? — Spuścił oczy pod moim natarczywym spojrzeniem; wiedział on o minerałach może więcej niż ktokolwiek na świecie, był człowiekiem wielkiej nauki, lecz nie mógł pochwalić się wielkim kontem bankowym. Wiedział doskonale, co myślałem, lecz nie gniewał się o to na mnie. — Świat nauki — powiedział spokojnie — dzieli się na dwie części: nauki czystej i nauki stosowanej. Jeśli chcesz być molem laboratoryjnym, uniwersytet przyjmie cię z otwartymi ramionami, dostąpisz wielu zaszczytów i... będziesz miał tyle co marny urzędnik bankowy. Nauka zaś stosowana popłaca. Nauka zastosowana do potrzeb. Znajdź cokolwiek, co jest potrzebne ludziom do jedzenia, do picia, do noszenia na sobie, do jakiegokolwiek użytku, a zobaczysz, jak chętnie bankierzy będą mieli z tobą do czynienia.
Potrzeby. Profesor mówił o robieniu pieniędzy! Zapatrywanie ikonoklastyczne... lecz ileż dające do myślenia. Przypomniałem sobie dziesięcioletniego chłopca, który bawiąc się w szperanie po wąwozach odłożył sobie przy tym sporą sumkę pieniędzy. A to dlatego, że gdzieś byli ludzie, co potrzebowali skórek tchórzów. Musi przecie
być wiele takich rzeczy, które można znaleźć w lasach, w górach, nawet w dżunglach, a które są ludziom potrzebne i przez nich poszukiwane.
„Wyprawa wyrusza do Jukatanu"... „Wyprawa na poszukiwanie nieznanych szczepów ludzkich nad Amazonką". Wielkie i małe ekspedycje wyjeżdżają co miesiąc do różnych dalekich krajów. Słowo „eksplorator" wyzierało ze stronic wszystkich dzienników. Ale to byli bogaci ludzie, którzy mogli jechać, dokąd chcieli! Jakże może być eksploratorem ubogi człowiek? Wszak jachty tyle kosztują!
Wtem nagle szczęście uśmiechnęło mi się! — Co robisz latem? — pisał do mnie mój przyjaciel z Ameryki Południowej. — Zamiast czynić poszukiwania w Kanadzie, przyjedź do mnie do Ameryki Południowej. Wybieram się na wycieczkę do dżungli, aby przyjrzeć się tam aluwialnym złożom złota. Moglibyśmy urządzić wyprawę razem...
Najwidoczniej los podsuwał mi sposobność zaspokojenia moich najgorętszych pragnień. Do listu była dołączona fotografia Indianina w przepasce na biodrach, z łukiem i strzałami, stojącego nad zabitym jaguarem. Miałem ładną strzelbę, lecz najbardziej egzotycznym zwierzęciem, jakie z niej zabiłem, był niedźwiedź. Jaguary! O to byłaby prawdziwa przygoda!
„Uczeni wyjeżdżają na Wyspę Wielkanocną"...x „Ekspedycja do kraju Zulusów". Te ekspedycje jechały na wielkich statkach i o nich się pisało. Ale ta ważna, przynajmniej dla mnie, wiadomość, że ja też wyjechałem na małym brudnym stateczku, nigdy nie była podana przez dzienniki. Niezmierzona dżungla jak wysoka palisada wznosiła
...





SPIS RZECZY

Rozdział pierwszy:
Skarby dżungli........... 1
Rozdział drugi:
Odjazd .............18
Rozdział trzeci:
Piraje .............29
Rozdział czwarty:
Walka z rzeką...........38
Rozdział piąty:
Bankiet w dżungli...........48
Rozdział szósty:
Couvade.............58
Rozdział .siódmy:
Uśmiech szczęścia..........72
Rozdział ósmy:
Deszcze w górach..........83
Rozdział dziewiąty:
Krwawy strumień ..........90
Rozdział dziesiąty:
Dzień Dziękczynienia w dżungli.......99
Rozdział jedenasty:
Ścieżka Makusów...........111
Rozdział dwunasty:
Ogród śmierci ...........125
Rozdział trzynasty:
Góra-na-którą-nie-można-wejść.......136
Rozdział czternasty:
Sąd wojenny w dżungli.........147
Rozdział piętnasty:
Przelot Lindbergha..........155
Rozdział szesnasty:
Kiedy będzie Boże Narodzenie?.......164
Rozdział siedemnasty:
Diament wielkości głowy ludzkiej.......177
Rozdział osiemnasty:
Garść diamentów...........189
Rozdział dziewiętnasty:
Biali Indianie............203
Rozdział dwudziesty:
Znowu czary............218





WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.