Wystawione na aukcjach przedmioty posiadamy na stanie, więc wysyłka jest "od ręki" - po zapłacie, bądź po zleceniu "za pobraniem pocztowym".
*
Andrzej Fiedoruk
***
BIAŁOSTOCKIE SMAKI
O P I S
fragment Sienny smak Wcześniej już wspomniałem o Rynku Siennym, który okupował tereny w okolicach dzisiejszych ulic: Pięknej, Młynowej i Legionowej. Był też co prawda na Bojarach drugi rynek zwany Rybnym, ale w czwartek cały Białystok i okolice waliły na Sienny. A w tamtych czasach było po co. Gospodarz sprzedawał tu swój towar, jednocześnie zaopatrując się na miejscu w potrzebne mu rzeczy. Prawie wymiana towarowa - pieniądz był tylko określeniem wartości transakcji. Chociaż ruch trwał tu okrągły rok, ja pamiętam jednak lato i sezon owocowy. Nad kłębowiskiem ludzi i zwierząt unosił się smród końskiego moczu i chmary os. Do rynku od strony Skłodowskiej dochodziło się uliczką o nazwie Piwna. Żeby było prawdziwiej, zaczynała się ona... budką z piwem. Dalej był ciąg bud rzemieślniczych, przeważnie rymarzy, z surowym zapachem wyprawionych skór. Oprócz towarów rolniczych specjalizował się rynek w handlu odzieżą. Począwszy od tej z amerykańskich paczek, kończąc na własnej produkcji wzorowanej na światowych hitach. W dalszym ciągu ulicy Piwnej znajdowały się budki z farbami. Obowiązkowo co pewien czas bielono sufity mieszkań glinką kupowaną w gomółkach. Te gomółki (nie miały one nic wspólnego z ówczesnym pierwszym sekretarzem PZPR, a nazwę swą zawdzięczały kształtowi), rozpuszczało się w wodzie, cedziło przez płótno, malowało i, o ile pamiętam, klęło ile wlezie, bowiem towar był wyjątkowo podłej jakości. Cała mecyja przy zakupach owoców polegała na odwiedzeniu jak największej ilości furmanek, spróbowaniu niezliczone ilości razy tego samego gatunku owoców czy warzyw, aby w końcu, zmęczonym, kupić coś, co można było zanabyć po pięciominutowej wizycie na tych ludycznych egzorcyzmach. Przeżywałem swoiste katusze zmuszony przeciskać się przez oszołomiony zakupami tłum, chociaż tak naprawdę wcale a wcale w tym nie musiałem uczestniczyć. Jedynym powodem tak ogromnego aktu poświęcenia był sklep z dewocjonaliami. Gdy wchodziło się do tej świątyni, to tak jakby wkraczało się do innego świata. Precjoza, obrazy, różańce, kolorowe kartki, figurki słowem cuda niewidy i na dodatek wszystkiego ogrom nie do ogarnięcia. W zderzeniu z szarzyzną ówczesnych sklepów robiło to chyba nie tylko na mnie piorunujące wrażenie, gdyż zawsze w sklepie stała kupa dzieciarni, którą to potężna właścicielka interesu co jakiś czas przeganiała. Kilka lat później taką świątynią jawiła się budka z płytami grającymi. Nazwa płyty jest zapewne nieco na wyrost, ale jakbym napisał, że z pocztówkami, to wprowadziłbym w błąd młodszych czytelników. Dawniej niedowład państwowego przemysłu fonograficznego skutecznie likwidował sektor prywatny ze swoimi milionami pocztówek. Bo nagranie tłoczone na folii przyklejane było na pocztówkę, najtańszą rzecz, jaką prywaciarzowi mogło zafundować opiekuńcze Państwo. Najnowsze przeboje ukazywały się już kilka dni po światowych premierach. O jakości tych nagrań lepiej nie wspominać, ale jak na adapter Bambino, były w sam raz. Według zespołu Perfect każdy z nas ich tysiąc miał. Tysiąc jak tysiąc, ale kasę rżnęli chłopaki i to niezłą. Teraz to się nazywa piractwem, a kiedyś nosem do interesu. Nasz Janusz Laskowski. gdyby dzisiaj wydał swoje hiciory, to podejrzewam, jak mówią białostoczanie nie wiedziałby o swoim dobrze. A tak cała Polska spiewała Beatę czy jakiś tam Liść, a chłopak nie miał na dobry sprzęt. Swego czasu panowała moda na nagrywanie okolicznościowych życzeń na takich płytkach. Czasami nawet udało się rozszyfrować treść tych życzeń i głos autora. Były też dwa najbardziej popularne miejsca na rynku: wodokaczka i restauracja Staromiejska. Pierwsza instytucja, jak sama nazwa wskazuje, kaczała wodę, gospodarze poili tam konie, natomiast ta druga to dosyć osobliwa i jakże znamienna historia gastronomii okresu powojennego. W latach pięćdziesiątych zawierano tam transakcje handlowe, miała niezłą kuchnię, słowem, była miejscem, gdzie przebywali w większości okoliczni chłopi, a żule wypatrywali swoje ofiary. W miarę zaniku handlu, na rynku zmieniała się klientela, a gdy miejsce gospodarzy zajął okoliczny folklor, to dni restauracji były już policzone i w miejsce Staromiejskiej pojawił się sklep żelazny. W czasach odnowy usłyszeliśmy chichot historii, która zatoczyła swoje kolejne pijane koło i znów mamy tam restaurację. Co prawda klientela nieco innego autoramentu, ale i czasy się zmieniły. Flaki z pulpetamiprzepis z książki 365 obiadów Lucyny ĆwierciakiewiczowejOczyszczone najdoskonalej flaki nalać miękką wodą i gotować, szumując jak rosół; po wyszumowaniu odlać tę wodę, przepłukać flaki jeszcze w zimnej wodzie i gotować dalej od czterech do pięciu godzin w całości, potem wyjąć z tej wody i pokrajać w podługowate paseczki, jak makaron. Osobno zaś wziąć parę funtów wołowego mięsa, ugotować na rosół, jak zwykle, nalać tym rosołem pokrajane flaki, oddzielnie nakrajać selerów, pietruszki, marchwi, wszystko cienko, podługowato, jak makaron i gotować, póki miękkie zupełnie nie będzie. Można włoszczyznę poszatkowaną dusić osobno w maśle i dopiero przed wydaniem wymieszać z flakami. Na pół godziny przed wydaniem posolić, wsypać pieprzu tłuczonego i majeranku tartego, a kto nie lubi majeranku, to muszkatołowego kwiatu lub imbiru. Wziąć łyżkę dużą masła, zagotować z łyżką mąki lub też na surowo rozetrzeć, zaprawić tym flaki, wymieszać, zagotować i wylać na salaterkę lub głęboki półmisek. Flaki powinny się dobrze wysadzić, żeby zbyt dużo sosu nie miały i były esencjonalne. Robią się także do flaków pulpety z łoju, jak do rosołu i gotują na sosie od flaków. (...)Dając flaki na zupę, robi się daleko rzadsze i bez kiszki, tylko z pulpetami; na potrawę zaś na półmisku posypać parmezanem, polać masłem rumianem z bułeczką. Można je tak zapiec 10 minut w piecu. ****** Spis treści: Smak chleba .............. 10Mięsny smak..... 16Mleczny smak..... 24Sienny smak..... 30Odpustowy smak..... 36Majowy smak..... 42Kartoflowy smak..... 48Smak kanikuły..... 56Zwierzyniecki smak..... 64Święta Bożego Narodzenia..... 72Smaki koneserów i łowców..... 78Zabawne smaki?..... 84Grzybowy smak..... 90Zabobonu smak..... 96Smak cyrku..... 100 **********************************************
******
Spis treści:
Smak chleba .............. 10Mięsny smak..... 16Mleczny smak..... 24Sienny smak..... 30Odpustowy smak..... 36Majowy smak..... 42Kartoflowy smak..... 48Smak kanikuły..... 56Zwierzyniecki smak..... 64Święta Bożego Narodzenia..... 72Smaki koneserów i łowców..... 78Zabawne smaki?..... 84Grzybowy smak..... 90Zabobonu smak..... 96Smak cyrku..... 100
Wydawnictwo:
Instytut Wydawniczy KREATOR
Stan: BDB (NOWA)
ISBN: 83-7344-026-7, wydanie: wydanie I, rok wydania: 2004, format: 12 x 16,5 cm, ilość stron: 120, oprawa: twarda, *
Szerszych informacji udzielamy mail'em - możemy także przesłać dodatkowe zdjęcia w lepszej rozdzielczości.
************
Zapraszamy na inne nasze aukcje. Sklep Allegro:
Zapraszamy na inne nasze aukcje.
Sklep Allegro:
http://skarbiec2007.na.alle/
**************************************************
1. Koszt wysyłki uwidoczniony w dziale TRANSPORT I PŁATNOŚĆ dotyczy obszaru Polski - przesłanie za granicę wymagać będzie dodatkowych uzgodnień wg. taryfy pocztowej.