Ta książka rozczaruje tych, którzy:- unikają trudnych pytań albo szukają łatwych odpowiedzi,- teologię polityczną sprowadzają do postulatu zwiększenia roli religii w polityce.Ta książka zafascynuje tych, którzy:- zastanawiają się, jak pogodzić sferę religii z wymogami demokracji,- dostrzegają, że teza o "śmierci Boga" coraz bardziej traci na aktualności.Jesteśmy świadkami rosnącego napięcia między pierwiastkiem świętym i świeckim - pokazuje dobitnie Mark Lilla - co oznacza, że nawet jeśli spróbujemy zapomnieć o Bogu, On nam o sobie przypomni. Demokracja w połączeniu z globalizacją oznacza bowiem, że polityki widzianej jako służba Bogu nie możemy zbywać wzruszeniem ramion. Jeśli Zachód chce utrzymać rozdział - wyjątkowy w skali świata - między religią a polityką, musi na nowo wykreślić granice między tymi dwiema sferami.Już nie jest dla nas oczywiste, czego dotyczy teologia polityczna, dlaczego była ludziom potrzebna przez większą część ich historii i dlaczego także dziś potrzebują jej niektóre narody i cywilizacje. Dopóki nie zrozumiemy tych zagadnień, dopóty nie będziemy mogli być pewni, że dobrze rozumiemy samych siebie.fragmentNapisałem Bezsilnego Boga powodowany niezadowoleniem z dwóch dominujących sposobów myślenia o obecności religii w polityce. Według pierwszego między Kościołem i państwem toczy się odwieczna walka i dlatego w życiu publicznym musimy wystrzegać się wszelkich przejawów religijności. Drugi stereotyp to narracja o sekularyzacji, czyli przekonanie, że jeśli kiedykolwiek istniało napięcie między polityką a religią, będzie ono słabnąć, aż w końcu religia zaniknie. Żadne wydarzenia z historii najnowszej nie potwierdzają tych dwóch poglądów.Mark Lilla, wypowiedź w debacie Dziennika