Udała się sztuka panu Michałowi Kęcerskiemu, właścicielowi i projektantowi Audio Academy, sztuka nie lada: w niedrogich, bardzo ładnie wykonanych kolumnach zaproponował zestaw cech zarezerwowanych niemal ekskluzywnie dla znacznie droższych produktów. Przejście z używanych przeze mnie jako punkt odniesienia kolumn Harpii Acoustics, zwykle dość bolesne, odbyło się gładko i bez problemów. Grzechem większości głośników jest to, że są podbarwione – a to jest czegoś za dużo, a to za mało (to ta sama grupa zniekształceń). Każda firma musi oczywiście dobrać sobie właściwy kompromis między wadami i zaletami (ideałów nie ma i nie będzie), jednak większość z nich nie do końca radzi sobie z balansem między nasyconą barwą i detalicznością. Być może chodzi po prostu o stosowane przez nich głośniki? – Sam nie wiem. W każdym razie w Phoebe III udało się to znakomicie, znacznie lepiej niż w dużej części kolumn do 5000 zł i więcej, które możemy spotkać w salonach odsłuchowych. Jak mówię, przejście z Dobermannów nie bolało, a to dlatego, że kolumny z Łodzi mają świetnie ustawiony balans tonalny. Nie jest ani zimny, ani ciepły – ma po prostu wyjątkowo dobrze dobrane proporcje między wszystkimi podzakresami.Fenomenalnie zabrzmiał Makowicz – w pełny, organicznie ciepły sposób, z niezwykłą energią niższej średnicy, często poświęcanej w imię lepszej artykulacji. Tutaj nie trzeba było tak kombinować, ponieważ właśnie artykulacja środka, jego klarowność są wyjątkowo dobre. Potwierdziły to inne płyty, z wokalem, jak np. Songs In A Mellow Mood Elli Fitzgerald, której partneruje tylko fortepian (a na nim Ellis Larkins). Głos został pokazany w mocny, pełny sposób, ale bez jego ocieplania i „dociążania”. Drugą rzeczą, którą koniecznie trzeba podkreślić, jest niesamowita spójność brzmienia tych konstrukcji. Raz, że grają, jakby miały tylko jeden przetwornik, obsługujący całe pasmo, to jeszcze emitowany przezeń dźwięk jest wyjątkowo „pospinany” wewnętrznie (czytaj – koherentny). Myślę, że to w dużej mierze pochodna niskich zniekształceń i dobrze dobranych relacji fazowych. To tego mi najczęściej brakuje w innych kolumnach i stawia konstrukcje Harpii Acoustics tak wysoko w mojej prywatnej hierarchii. Phoebe III robią to samo, bo podają dźwięk całościowo – bez jego ocieplania, jak w „ciepłych” wzmacniaczach lampowych, co jest często mylnie brane za koherencję – i z zachowaniem świetnej szczegółowości. To klucz do sukcesu, w tym przypadku znaleziony w kolumnach za szokująco – przynajmniej w tym kontekście, bo testowane kolumny mają także i wady – niewielkie pieniądze. Daje to wewnętrzny spokój, tak jakby nasz mózg nie szukał gorączkowo, wciąż i na nowo, sensu w tym, co słyszymy, jakby został w jakiejś mierze zwolniony z potrzeby „obliczania”, bo otrzymywane przezeń dane nie są zniszczone. Dochodzi do tego znakomita dynamika, w każdej możliwej skali. To nie są bardzo duże kolumny z potężnym głośnikiem basowym, dlatego nie zagrają równie głośno i z równą swobodą, co duże kolumny z większym basem. W ramach tego, co jest będą jednak brzmiały w niezwykle otwarty dynamicznie sposób. W dużej mierze to zasługa bardzo ładnie zestrojonego basu. Port bas-refleks pracuje z uważnością, nie pompuje bez sensu powietrza, dlatego też kolumny dość łatwo ustawić w pokoju. Generalnie Phoebe III nie schodzą bardzo nisko, podobne pasmo przenoszenia mają duże monitory. Większa obudowa kolumn AA pozwoliła jednak odciążyć najniższy reprodukowany tu zakres. Bas nie jest dzięki niej niższy, ale jego dół jest swobodniejszy, nie dławi się tak szybko, jak w „podstawkach”. I to ma sens – niewielkie kolumny podłogowe często są na siłę „dociążane”, żeby różnica w rozpiętości pasma przenoszenia między nimi i kolumnami podstawkowymi z tej samej linii była wyraźniejsza. Ale nie tutaj – to dobry przykład na sensowne, racjonalne podejście do tematu Dźwięczność, pełnia, równe pasmo, świetna dynamika – tym te kolumny mogą się pochwalić. Można na ich podstawie zestawić wiele różnych systemów, w których będą kosztowały albo tyle samo, co partnerująca im elektronika, albo też mniej niż łączące je ze wzmacniaczem przewody głośnikowe. Polecam je z czystym sumieniem każdemu, kto szuka dobrego dźwięku.
HighFidelity.pl - 16.09.2009
Przedstawiamy fragment recenzji z magazynu AudioVideo - marzec 2010
Atutem Phoebe III jest to, że niczego nie próbują na siłę. Nie starają się zmusić słuchacza do wytężonej uwagi. Nie są na siłę analityczne, nie próbują wyeksponować wszystkich szczegółów. Ale też trudno im zarzucić, żeby zbyt wiele informacji przed słuchaczem ukrywały. Na pewno metalowa kopułka lepiej radzi sobie z przekazywaniem mnogości detali, niż głośnik tekstylny stosowany w poprzedniej generacji kolumn. Ale proporcje między wysokimi tonami a średnicą są nadal starannie utrzymane, tak by soprany nie wydały się zbyt drażniące i napastliwe. Średnica jest natomiast wciąż bardzo uczuciowa, ale wcale nie ocieplona. Cechuje ją miła plastyczność i duża umiejętność ukazywania barw. Gitara, instrumenty smyczkowe, wokale – wszystko brzmi na tych kolumnach zaskakująco przyjaźnie, muzykalnie i naturalnie. Także bas potrafił mnie zaskoczyć miłą barwą i całkiem niezłą głębokością. Nie był co prawda piorunująco szybki, ale taki charakter akurat pasował do Phoebe. Lekko zaokrąglony, ale harmonijny i nadający brzmieniu odpowiedni ciężar. Phoebe z pewnością nie będą eksponować wad taniej elektroniki, raczej zadowolą się niezbędnym minimum. Jeśli jednak zależy Wam na dynamice, warto, aby wzmacniacz dysponował przynajmniej 60 watami na kanał.
Kolumny ”do rany przyłóż”. Muzykalne i zawsze miłe w odbiorze, o bardzo naturalnej barwie. Dzięki nim każdej płyty chce się posłuchać jeszcze raz.
Więcej informacji o firmie Audio Academy znajdą państwo na stronie producenta www.audioacademy.com.pl Telefon kontaktowy: 501-[zasłonięte]-064 Uwaga. Nie zawsze dane wykończenie kolumn dostępne jest od ręki.
|