Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

ARTUR GÓRSKI - KU CZEMU POLSKA SZŁA 1921

21-06-2012, 20:20
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 49.99 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 2396038086
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 12   
Koniec: 16-06-2012 19:50:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

DOPISKI
do trzeciego wydania.



Książka ta powstała w czasie wojny. Przeszła obie cenzury, częściowo rosyjską, następnie niemiecką, pod ich okiem kolejno wychodziła z druku w roezniku noszącym tytuł Godło. Ponadto traktowany bytem podówczas (1915) przez władze rosyjskie jako jeniec wojenny, zaopatrzony rozkazem wyjazdu do Wiatki, od którego uchylałem się jak mogłem. Książka pisana była przy ciągłej zmianie miejsca i ciągłym pościgu władz, stąd pośpieszność roboty, widoczna w pierwszych arkuszach, usiłowanie dobrnięcia jak najprędzej do tych zagadnień dziejowych, które były nerwem całej pracy: dokąd Polaka szła, i dlaczego tam gdzie szła, nie doszła. Trzeba było tedy przegalopować na Łilku kartkach pTzez całą prahistorję, zwłaszcza gdy każdy nowy arkusz już wydrukowany sprawiał uczucie ulgi, jako coś wyrwanego z pod ręki nieprzyjaznych okoliczności, a nasuwał niepokój, czy nie jest arkuszem ostatnim.
Dziś, przy wydaniach nowych, nawet mając możność uzupełnień, pozostawiam w dalszym ciągu prac|-tę.w jej pierwotnym kształcie i układzie, a to przez wzgląd na styl całości, zbudowany około * jednej myśli zasadniczej, z niej wyrosły i jej podporządkowany w szczegółach. Ów zasadniczy problemat, leżący u podstaw książki, stworzył sobie swoją dynamikę i swój sposób rzutowania szczegółów; naruszać i zmieniać tych proporeyj, choćby x korzyścią dla poszczególnych części książki, nie miałem ochoty, nie chciałem. Mimo braków i wad niech pozostaną jak są. •
Obok pytania głównego, stanęło' jak cień jego, zagadnienie drugie, zagadnienie o przyczynach upadku Polski. Przewidując) jak wszyscy, powstanie Polski niepodległej z krwi dymiącej na pobojowiskach, starałem się wyiuszczyć" z powłoki dziejowej istotę tych niebezpieczeństw psychicznych, które w swoim czasie umożliwiły katastrofę — i usiłowałem postawić je w całej ich grozie przed oczy czytelników w tym celu, aby, o ile można, zapobiec zawleczeniu ich, nakształt zaraźliwej ehoroby, do nowego domu państwowego.
Było od przeszło stu lat usiłowaniem państw rozbiorowych, aby złamać w nas samych wiarę w siebie, wyolbrzymić zasługi icb, a światu wpoić przekonanie o zbędności nas i pracy naszej. Całe życie naszego pokoleaia przeszło w tym duchowym uoisku. Te tendencje wziąłem również pod uwagę, i po drodze dawałem im odpór. Tę to postawę obrony jeden z krytyków, prof. Bruckner, wziął za szowinizm, a to z tytułu wzmianki o słowiańskiem jakoby pochodzeniu "Mozarta i o szkockim rodowodzie Kanta. Ku zgorszeniu krytyka dodać tu mogę i trzecie nazwisko, Haydna1), któremu poważni mono-
grafiści imputują pochodzenie kroackie. Niemniej nikt przez to Kanta Niemcom nie odbiera, nikt Mozarta czy Haydna z niemieckiej kultury muzycznej nie wyłącza. Lecz te wskazówki na pgfymieszkę obcej ferwi, skonstatowaną czy dyskutowaną, czynione są pod adresem narodu, który dotąd twierdził stale, ie on jeden ma patent na genjalność rasową,—i czynione dlatego jedynie. I nie ja podnosiłem te szczegóły; zgóry, we wstępie książki i w jej zakończeniu, zastrzegłem się, że twierdzenia z zakresu faktów biorę na kredyt eudzy; do mnie należą wnioski. O ile fakta nie są stwierdzone dostatecznie, biorę je o tyle, o ile przemawiają mi do przekonania. Lecz prof. BrSekner pisze l): «Wymieniłem wyżej piękną książkę p. A. Górskiego «Ku csemu Polska szła», lecz niesmaku nabawiłem się, czytając rozmaite mrzonki czy o mniemanych naszych, bo nam wcale nie przynależących wielkościach, czy o odmawianiu Niemcom Kanta i Mozarta dla wymysłu czeskiego o jakimś pseudo-Mocarze!... Fala szowinizmu niech zatapia co się jej żywnie podoba*...
Byłoby dobrze, gdyby prof. Bruckner wypowiedział wyraźnie, co to za wielkości ma na rayśii. Napewno odnosi się to widocznie do Wita Stwosza. Pozwolę sobie tedy przytoczyć ustęp z książki mej, dotyczący tego rzeźbiarza: «Odtąd dwie kultury wiodą spór o tego artystę. Pochodzenie Wita Stwosza jest sporne; ogólny charakter stylu jest już jednak ustalony w Krakowie, przed wyjazdem do Norymbergi. Są na nim wpływy sztuki niemieckiej; ale polot, rozmach, wdzięk i ogień jego utworów, ich wizyjny intuicyjny charakter, bez przewagi refleksji i ślepego trzymania się natury, jakie caehują niemiecką twórczość średniowieczną, słowem, cały ich rzut indywidualny wskazuje, gdzie jego przynależność. Wit Stwosz stworzył Kanon sztuki rzeźbiarskiej w Europie środkowej, wpływami swemi objął Kraków, Norymbergę, Wiedeń, Insbruk, Gdańsk — i zaważył na sztuce niemieckiej XVI XVII w. W tym to czasie, kiedy stosunki polsko-niemieckie weszły w lepszą fazę, Wit Stwosz jest wyrazem bezinteresownej ideowej łączności i wymiany, narazie w zakresie sztuki, między dwoma centrami życia narodowego Polaków i Niemców, między Krakowem i Norymbergą*. (Wyd.* II, str. 49—50).
Oddaję w ręce Czytelników sąd o tem", czy tu przemówił szowinizm. Zaznaczywszy, że sprawa jest sporną, i nie kusząc się o jej rozstrzygnięcie, zaznaczyłem swój pogląd artystyczny na charakter rzeźby Stwoszowej, widząc w niej rys ekstatyczny w takiej świeżości i sile, jakiej w rzeźbie bezsprzecznie niemieckiej nie spotykamy. Rzut ten indywidualny jego dłóta, zdaniem mojem ^wskazuje gdzie jego przynależność*. Zostawiam tem samem Czytelnikowi swobodę korekty tego mego zapatrywania. Jeżeli prof. Bruckner uważa, że posiada i na tero polu więcej kompetencji, pozostawiam Go z przyjemnością przy tem dobrem o sobie mniemaniu, nie mogę jednak pozwolić na uprzedzanie czytelników do książki przez przenoszenie argumentacji na teren, do itórego rzecz nie należy, to jest na teren sowinizmn. Jaką zaś jest kompetencja prof. Brticknera w tych sprawach natury arty-styeznej, tego dowiódł swym «Zarysem literatury polskiej*, w którym ąp. spotykamy kilkanaście stron poświęconych G. Zapolskiej, a kilka — Żeromskiemu.
Do kogo jeazcze odnosi się nerwowe wyrażenie prof. Briicknera «o rozmaitych mrzonkach o mniemanych naszych bo nam wcale nie przynależących wielkościach^ — przesądzać nie śmiem. Czy aby nie do Koper-nika? Możemy przyjąć spokojnie dyskusję na ten temat. Drogi Kopernik, leez prawda jeszcze droższa. Byłoby sprawą straconą zanikać oczy na fakt, że Kopernik należy przez matkę i do rasy i do kultury niemieckiej; równie próżuą byłoby zapoznawać jego przynależność do P*olski, tak rasową, jak kulturalną. Ale jeżeli wszystko to co o tem wiemy w zakresie doku-

mentalnym, jest nieprawdą, w takim razie czekamy na sprostowanie — i jesteśmy gotowi jutro stanąć na jego twardym, obowiązującym gruncie. Przytoczyłem w książce kilka faktów (nie wszystkiej, które mówią o przynależności wielkiego astronoma do narodu polskiego; a przytoczyłem tylko te, bo charakter mojej książki, jej pokłosie kulturalne, czynione w ślad za dominantą głównego historycznego motywu, tego tylko ode mnie wymaga?,—uważając resztę niedopowiedzianą za rzecz znaną i nie do mnie już należącą. Prof. Briickner w rozpędzie mentorskim wytykając mi ^rozmaite mrzonki...
0 mniemanych naszych bo nam wcale nie przynależących wielkościach*, umieścił to zdanie w ustępie, gdzie, polemizując z pracą pp. Szelągowskiego
1 E. Bogusławskiego, generalizuje te objawy jako analogję do patrjotyzmu czeskiego Hanki, który śladem mistyfikatorów podrzucił literaturze czeskiej starożytny jakoby Rękopis Królodworski. Dziękuję za te analogję. Machnąłbym na nie ręką, jak na jeden z częstych niestety objawów profesorskiej napastliwości, tłumacząc je sobie poprostu brakiem higjeny nerwowej, jaką. pociąga za sobą sedentarne życie pośród książek. Niestety, prof. Briickner,— wywalając otwarte drzwi nie bez posmaku wyższości, która obniża tem samem pracę moją, jako jeźli nie falsyfikat, to już co najmniej semiton rzetelności na rachunek patrjotyzmu, — budzi w czytelniku uprzedzenie i tem samem szkodzi sprawie, która włożyła mi pióro do ręki, sprawie zdrowego wychowania narodowego. Uważam naród swój za silny i przygotowany na tyle, że nie obawiam aie najbardziej gorzkich prawd, które przed oczy jego postawić każe obowiązek. Nie czuję żadnej potrzeby karmić go bobrową esencją falsyfikatów i złudzeń. Go więcej jednak — od szowinizmu i sam czuję się wolnym w zupełności, i wolnem radbym widzieć swoje społeczeństwo. Chorobą siedemnastego wieku u nas była ta właśnie niedojrzała zarozumiałość w stosunku do starszych i mędrszych narodów —co też w książce swej podkreśliłem niejednokrotnie. Powiem więcej jeszcze; trzeba chyba bardzo pobieżnie czytać strony tej książki, aby nie dostrzec wiary autora w przyszłe Stany Zjednoczoae Europy, w jedność religijną i gospodarczą. narodów, zamieszkujących ją. Tem bardziej przeto obawiam się, aby powaga prof. Brttcknera, którą się cieszy jako źródłowy badacz piśmiennictwa polskiego i filolog, nie zepsuła mi stosunku czytelnika do tych prawd, jakich z całą sumiennością, i pod grozą wewnętrznej logiki bytu, nieznoszącej uchyby ani kompromisu, dochodziłem w pracy swojej. Będę wdzięczny każdemu za krytykę, za wytknięcie błędów i usterek; byłbym też podwójnie zobowiązany profesorowi Brueknerowi za wskazówki i sprostowania zwłasz-" cza w zakresie szczegółów, które stanowią główną siłę tego najpracowitszego, i od czasów Wiśniewskiego najbardziej źródłowego badacza. Natomiast zmuszony jestem odeprzeć stanowczo wybryki tej zarozumiałości akademickiej, która pozwala sobie obrażać cudze intencje, i podawać w lekceważenie stanowisko moralne cudzej pracy. Taki sposób prowadzenia krytyki doprowadzić może tylko do zdziczenia obyczajów w polskiej Respubliea litterarum.
Zwrócić wreszcie uwagę wypada na zarzuty recenzji, pomieszczonej w tygodniku «Kultura Polski* (27/x 1918, dr. Henryk Elzenberg: W poszukiwaniu idei polskiej). Autor jej przytacza trzy cechy polskości, jakie odnalazł w książce: wiarę w człowieka, ściślej mówiąc, w jego wartość moralną; l>rak zaborczości czyli imperjalizmu; i dążenie do jedności.
Sposób, w jaki autor recenzji odpowiada na nie, ma w sobie wiele rysów typowych ze względu na chwilę bieżącą, wyszedł z ich psychyki i jest do niej komentarzem godnym uwagi. Odpowiadając na pierwszy ów rys polskości, na cechę wiary w człowieka, pisze: &Czy, kto człowieka poznał, może weń wierzyć? Trudno — powiedziano raz o Tacycie — wielkiemu psychologowi być czsm innem niż pesymistą. Czyż jednak nie jest to prawdą? Czy, w tej przynajmniej dziedzinie, nie rozczarowuje poznającego poznanie coraz głębiej, coraz gruntowniej? I czy wobec tego polska wiara w czło-
wieka nie jest tylko stroną odwrotną polskiej, tak d-Ia polskości znamiennej, nieznajomości człowieka? Wszak nasza literatura nie posiada ani jednego mistrza analizy psychologicznej! I czyż tak samo nie myśli właściwie sam Górski? Wszak o bohaterach swych pisze: «Jako ludzie dobrzy, sądzili innych według siebie, i przez tę wiarę w ludzi upadli*. Cóż innego to znaczy, jak, że ta wiara była jednak złudzeniem? Niewątpliwie złudzenia są płodne; czy jednak wolno je krzewić? Kto zaś nie zechce się łudzić, będzie wierzył w istnienie coprawda, ale i w wyjątkowość dobra na ziemi. Życie jest rzeczą ponurą, najcenniejsze jego klejnoty są. oprawne w ciemność jak gwiazdy a.
Wiara w człowieka jest złudzeniem — życie jest rzeczą ponurą—inaczej mówiąc człowiek jest .bydlęciem — to są fundamentalne zasady tego dekalogu, którego konsekwencje prowadzą oczywiście z nieodpartą logiką do rzeźni. Ktoś to bydlę trzymać ma prawo pod batem, ktoś je będzie zarzynał dla swojej koncepcji, czy poprostu dla swojej wygody, z tytułu przewagi swej siły fizycznej albo umysłowej. Idźmy temi konsekwencjami dalej. Dobro istnieje ieoprawda» na ziemi, ale jako rzecz wyjątkowa. (Dziwna to coprawda również analiza psychologiczna, bo skądże się to dobro bierze w ludziach wyjątkowych, jeśli go niema w ludziach wogóle, jeśli ono do składu natury ludzkiej nie należy). Trzeba tedy, aby to dobro umiało się stadu ludzkiemu narzucić zgóry, siłą. «Życie jest rzeczą ponurą* —(więc i dobro zapewne jest rzeczą ponurą)—«najcenniejsze jego klejnoty są oprawne w ciemność jak gwiazdy^.
Jednakowoż i tu znowu przychodzi nam refleksja fizyczna, że to ciemność nieba jest złudzeniem, że przestrzeń ciemna nocy jest cała wypełniona promieniami słońca, cała gorejąca światłem, które bieży w nieskończoność, czego dowodem jest choćby księżyc, Łtóry je odbija do naszych oczu. Ra-dzibyśmy również przypomnieć Autorowi recenzji, że zdanie, zacytowane z mej książki, posiada ciąg dalszy, który brzmi: «bo to co innego być drapieżcą, a co innego mieć się na baczności!*; to znaczy; nie przestając stać na gruncie dobra, trzeba-hyć czujnym wobec potęgi zła. Dobrze byłoby wkońcu zwrócić"uWagę i na to, że Tacyt żył w epoce poczynającego się rozkładu, że jego pesymizm był w gruncie rzeczy naturalnym i ostatecznym produktem imperjalizmu, a nie jego przyczyną, — i że pod stopami tego psychologa cezaryzmu wyrastał inny świat, szlachetny świat człowieka wspartego o miłość i nadzieję, świat katakurab, którego Tacyt nie poznał i nie zaznał, a kto go zasnął z tych antycznych Rzymian, ten rzucał pesymizm jak zdarty łachman ze swoich bark. I o tem również wartoby przypomnieć, że genjusz Grecji, niezatruty cezaryzmem ani imperjalizmem (który się zawsze kończy cezaryzmem), tego pesymizmu w stosunku do człowieka nie posiadał, wprost przeciwnie cały kwitnął nadzieją i oddeehał wiarą w szlachetną, boską jego istotę. Wszędzie w parze z tą wiarą szedł rozwój demokratyzmu,— kiedy naodwrót pogardliwym i sceptycznym stosunkiem do człowieka odznaczał się każdy arystokratyzm, tak rodowy jak umysłowy. Przypomnijmy tu marzenia Renana o sanhedrynie uczonych, którzy mają rządzić Europą za-pomocą bataljonów dzikich Baszkirów, Chińczyków i t, p. Tafe tedy wracamy zawsze na tej drodze do oświeconego absolutyzmu.
«Cay kto człowieka poznał, może weń wierzyć?* tę dewizę, tak straszliwą w swoich konsekwencjach, popiera Autor Tacytem, który patrzył na czasy schyłkowe, na tłum między Colosseum a Kapitelem, zdemoralizowany cezaryzmem i spodlony terrorem. Zestawmy to teraz z dwoma, z trzema nawet tysiącami lat rozwoju kultury europejskiej, a spostrzeżemy, że ten stył stosunku człowieka do człowieka sprzeczny jest z rozwojem europejskiej inteligencji moralnej. Przypada on dobrze do Egipj.u, do Assyryjczy-ków, do Kartagińczyków, do Rosji. W Europie występuje tylko w jej krótkich momentach chorobowych, poza niemi jest on jej obcy, poczynając od republiki Ateńskiej i katakumb. Każdy z tych dwóch typów moralnych widział w człowieku to, co widzieć byJ zdolny, a raczej co sani
Dlaczego jeden jednak widział zwierza, a drugi istotę boską? Dlatego, że latsie-ją dwa sposoby poznania, które określili już Grecy, ci głębocy znawcy duszy ludzkiej: jeden policyjny, — a drugi apoiliriski: poznaj siebie w swo-j^m ni egmie rtelnera i bogom podobnem człowieczeństwie,
W nieodbitej konsekwencji posięga też Autor recenzji w dalszym jej ciągu po drugą ostoję owego poglądu na życie, — po impfjrjalizm. «Owa żądza władzy* — (pisze) — «owa zaborczość nawet, wszak to są rzeczy cenHe! Wszak nie znajdzie się instynkt płodniejszy, lepszy zaczyn dla myśli, potężniejsza dźwignia dla iśzfnów, skuteczniejsza sprężyna życia wyższego. Nędzny, przyznajmy to wszyscy, jest ten, komu samo życie wystarcza; pomijając zaś pewne możliwości rzadkie, wyjątkowe, odświętne, jakiż instynkt poaad tę nędzę szybciej nas wzniesie niż żądza panowania? By żyć i czuć się dobrze, władzy nie trzeba. — I czy nie jest przekształceniem instynktu władzy naprz. instynkt bezinteresownego poznania? potrosze instynkt twóreay? Około niego jako około swe] osi grupują się wszystkie siły za-caepse, harde, zdobywcze natury naszej; złe często, prawda, mętne w swych źródłach lub straszne w swych demonicznych wybuchach, ale zlo czasem lepiej'służy ideałowi niż dobro*.
Zdawaćhy się mogło, że wywód autora o gwiazdach, panujących nad ciemnością, doprowadzi nas do imperjaiiznru dobra. Po drodze spostrzegamy, że tak. nie jest. Dobro się po drodze zapodziało. Natomiast do głosu prayszedł Nietzsche, Die blonde Bestie — poza dobrem i ziem — Herrenmoral. Nawrót do pojęć amoralnycli -- i znów w tiieodbitej konsekwencji, atak na etykę chrześcijańską.
«Zapewne, z Polaka, nigdy nie będzie Syjamezyk»;— (pisze Recenzent, nawiązując do wywodu o etyce buddystycznej, wywodu, nawiasem mówiąc, mylnego) — -sale i w reiigjt naszej, i w słodkiej sielankowej, piastowskiej sławiariskośei, miękką wstęgą przewijającej się przez dzieje nasze i sztukę, jest jakaś skłonność ku tej samej bestwćrczej cnotlvWp4ći —cle cnocie !'-^__ Ku tej samej ciszy morskiej instynktów. I lęk bierze czasami, gdy się słyszy i czyta, na jakich to podwalinach psychicznych chcą niektórzy budować nam przyszłość... W imię samago życia duchowego musimy baczyć", aby nie zapanowały nad -nami ideały tak groźne dla jego podstawo.
Tu już zostawiamy Szanownego Recenzenta jego lękowi. Polemika z Sfietzachem, o którego się oparł, przechodzi ramy tej repliki. Zresztą Niet-zsche by? wytworem iinpnrjalizmu przyrodniczego: skorzystali zeń irupe-rjaliści rasowi, aby runąwszy w przepaść, wywołać z niej nowe widmo, spadkobiercę etyki swojej; imperializm społeczny. Do swojej klasycznej formy doszedł on w Rosji; i nie bez powodu na czele absolutyzmu komuni-styesnego stanęli ludzie wychowam poza kulturą Europejską, ludzie, ma-jąsy do niej stosunek lekkomyślny i brutalny: Rosjanin i Żyd wschodni; jeden włączony w organizm duchowy i życiowy Europy dopiero od Piotra Boma-nowa, drugi później jeszcze, tj. od czasu emancypacji Żydów :z życia w ghetto; bo Żydd zachodni są już Europy znacznie bliżsi (Bpinoza, Di-szaeli, Weininger). Trzeba przemyśleć logikę każdej zasady życiowej do końca, jeśli się nie chce hyc zaskoczonym przez życie, które umie z nieubłaganą właśnie logiką wyciągać z tychże zasad swoje najdalsze nawet konsekwencje. Autor recenzji nie-wyciąga tych konsekwencyj, nie zdaje sobie zapewne spraw/, że trudno o lepszy komentarz filozoficzny do odezw dzisiejszego Kremla nad te wywody o ziem, które służy lepiej ideałowi niż dobro. Mamy w tej fiłozofji obok kategorji zls i dobra, kategorję trzecią: ideału, który coby oznaczał, niewiadomo. Mamy też dwa typy bytowania człowieka: żywot nędzny — i żądza panowania. I według Goothego. szatan jest ezęściii tej siły, która zawsze zła pragnąc, zawsze dobro sprawia; ale sprawia dobro dlatego, że mu się siła dobra, boska siłaj konstrukcyjna życia przeciwstawia; i wtem właśnie leży dowód głębokiej genjalności dobra w ladzie kosmicznym, genjalności, która góruje nad rozumem zła, i choć daje niu się nieraz ubiec, to jednak nie daje mu się wyprzedzić. Lecz zło,
które trafia na chaos, zwycięża, i dobru nie służy weale; przeciwnie, szerzy ruinę i spustoszenie. Między nędzą żywota a żądzą panowania autor nie widzi nie, — i tę żądzę wyniesienia się stawia jako najpotężniejszą dźwignię dla czynów, ją zaleca, acz smętną w swych źródłach lub 'straszną w swych demonicznych wybuchach*. Innej dźwigni autor nie znalazł. I to określa najjaśniej jego stanowisko i jego wiedzę o świadomości moralnej, porusza-jąeej duszą Europejczyka. Rola, jaką nam, nieświadomie zresztą, wyzna-czyź pragnie, rola zła służącego «idea?owi», przypomina chyba rolę tych chłopów rosyjskich, których rozpijają na wsi aż do upadłego na to, aby byli dla innych przykładem odstraszającym. Dziękujemy i za tę rolę i za tę metodę. A jednak to, co autor zaleca, jest tem właśnie pijańatwem instynktów, niesem więcej.
Poza żądzą panowania, wyniesienia się, nie widzi Szanoway Recenzent nie więcej w życiu jak tylko marną sbeztwórczą cnotiiwość*. Taką ma być i reiigja nasza i nasza słowiariskość, Świadczy to o jednem: że według Sz. Autora, między życiem filiaterakiem i życiem nnperjalistycznem nie istnieje żadna inna dźwignia w duszy, żaden ideał; otwiera się pustka, Z jednem jedaakowoż zastrzeżeniem: istnieją *pewne możliwości rzadkie, wyjątkowe, odświętne*. I fe to odświętne możliwości Autor wyklucza z rachunku życia ludzkości bez skrupułu.
Jest to zupełnie tak, jak gdyby ktoś wykluczał Archimedesa, Kopernika, Galileusza, Newtona, jako organizacje genjalne, jako odświętne możliwości. Bo w świecie etycznym istnieje ta sama genjalność inteligencji moralnej, ta saraa jej logika obowiązująca dla zmysłu etycznego,. te same raz odkryte prawa. Nie każdy zapewne jest zdolny być tak genjalnym jak Ar-chimedes iub Newton, ale każdy jest zdolny zrozumieć imperatyw logiczny ich odkryć. Podobnie w świecie moralnym, nie każdy zdolny jest żyć jak Franciszek z Assyżu, ale każdy zdolny jest zrozumieć imperatywy etyczne, ewangelji czy wskazań umhryjskiego Powerello czy Skargi, Mickiewicza, Emersona, i tym podobnych. A co do siły działania tej dźwigni, tośmy ją widzieli w życiu Europy. Żaden z wojowników czy polityków świata nie może się równać z potęgą przekształcania i stymulowania życia, jaka leżała w Nauczycielu z Nazaretu lub np. we Franciszku "Bernardone. (Warto w tym względzie przeczytać wyznania samego Napoleona). Wszakże to ten niedoszły rycerz, który szukając swojej ^dźwigni działania*, już ubrany w rycerską zbroję, zrzuca ją z siebie i bierze za habit apostola, wszakże to ten wyzbyty żądzy wyniesienia 3ię genjalny syn kupca z Assyżu, zatrzymuje w swych ramionach całe Wiochy 13-go wieku, staczające się do upadku, odradza Europę z rozkładu, jaki jej zagrażał, budzi nową sztukę, nową literaturę, nową Glozofję, odmładza świat współczesny, rozbudza w ludziach olbrzymią energję moralną i w ślad za tem fizyczną, oddziaływuje nawet na odległą Potekę, budzi jej ekspanzję apostolską, jej literaturę religijną w języku rodzimym. I ta silą jest w każdym, równie elementarna w naturze człowieczej, jak owa żądza wyniesienia się — tylko o wiele donioślejsza w skutkach, i nie znająca bankructwa, które jak cień nieodstępny towarzyszy każdej żądzy panowania. Są to rzeczy elementarne dla Europejczyka, dla owego *c2łowieka wiecznego*, który przebył wszystkie doświadczenia, od greckich mitów po bolszewizra. Według Autora reiigja _ nasza posiada 'heztwórczą cnotliwość?, Lepiejby mu tedy odpowiadała widocznie reiigja mahometańska- W niej przynajmniej można sobie na Żądzy panowania użyć- można szybko i sprawnie poruszyć cale masy, wprawie w furję, i powieść na służbę «idealu». Szkoda tylko, że ten ideał tak prędko i tak beznadziejnie zbankrutował. Niestety, nie każdy ruch jest twórczością. Naprzy-Uad mongolski — cały oparty o żądzę panowania. NaprzykJad arabski. Zniszczył kulturę grecką Małej Azji, Grecji, Północnej Afryki, całego basenu Śródziemnomorskiego z wyjątkiem Wioch, —a sam ży! czas jakiś resztkami jej w architekturze i filozofji. Są to przekleństwa mętnych założeń w samym ideale, to znaczy, powiedzmy jaśniej, w aamej koncepcji dobra. Bo
ideał rozognić może nawet wszystkie, a więc i mętne namiętności natury ludzkiej, i one się w tym ogniu oczyszczą — byle sam ideał nie znaj mętów. Ale kto wnosi męty do samego ideału, ten prowadzi ludzi do bankructwa.
A tak czyni Szan, Autor recenzji. To co jest najlepszego i najpewniejszego w ludzkości, co jest jej najgłębszym i najbardziej twórczym wysiłkiem, co zbudziło jej filozofję i sztukę, co stworzyło podwaliny do jej fcul-tury, p. Eizenberg nazywa ^możliwością rzadką, wyjątkową; odświętną*. My to jednak uważamy za nasze najlepsze ja, za nasze «poznaj siebie sa-mego»; a zalecenia p. Elzenberga za objaw etycznej rezygnacji. I wiemy, że toby nas doprowadziło do zdziczenia. Nie terroryści stworzyli wielki okres rewolucji francuskiej, lecz Mirabeau. Terroryści wywołali cezaryzm Napoleona, a tem samem cofnęli rozwój Francji, wprowadzili go na manowce. Wchodzić w sojusz ze złem na tej podstawie, zgóry przyjętej, że zło lepiej służy dobru («idea!owi») niż dobro, jest to tyle co służyć złu — i szerzyć mistycyzm zła. Dzisiejsza Rosja jest tego tragicznym przykładem. Ale kiedy Szan. Recenzentowi inne diwignie życia nie są znane, to nie dziwimy się, że «lęk» go bierze, aby «w imię samego życia duchowego nie zapanowały nad nami ideały tak groźne dla jego podstaw* — jakie znalazł w tej tu książce. Radę na to widzimy tylko jedną: zostać naprawdę Europejczykiem i Polakiem. Nie każdy mieszkający w Europie jest Europejczykiem, i nie każdy mówiący po polsku jest Polakiem. Aby nimi być, trzeba przeżyć dzieje ich w klasycznych momentach ich rozwoju, w typowych osobistościach naczelnych, tych zwłaszcza ^odświętnych i wyjątkowych*. Jest to wychowa-¦ nie według wzorów, zasadnicza podstawa kultury rzetelnej. Do tego u nas jeszcze daleko, — a poglądy takie, jakie p. Eizenberg zaleca, oddalają jeszcze więcej ten cel. Do życia po linji żądzy panowania i zaboru nie potrzeba wcale wychowania, instynkt prymitywny wystarcza. Aby poznać, że są jednak ^skuteczniejsze sprężyny życia wyźLzego»,/ha to trzeba tegoż to właśnie wychowania według wzorów, według'~ow-ych Emersonowskich reprezentantów ludzkości. Na toż oni są tymi reprezentantami, a nie ku martwej ozdobie, pozbawionej wszelkiego sensu życiowego, której się nie bierze na serjo. I wtedy to, na tej podstawie wychowawczej, otwiera się przed człowiekiem współczesnym olbrzymie pole działania, wielkie zadanie przekształcenia życia ze snu drapieżnego zwierzęcia w tworzywo poczynań wyższego rzędu. Nieprzywykły do poruszania się na tej podstawie, pan E. nie znajduje poza «żądzą panowania* nie innego jak tylko spłaskie zadowolenie się bytem*. I tu leży główny punkt ciężkości całego nieporozumienia. Według nas jest to stanowisko nieeuropejskie. Prowadzi ono w skutkach swoich do przegrania każdej sprawy, nawet słusznej, a to na skutek sposobów, na jakie sobie pozwala przy jej przeprowadzeniu. Pan E. jakby zapomina przytem, ze istnieją w każdem społeczeństwie europejskiem współcześni barbarzyńcy, typy atawistyczne tak w warstwach niekulturalnych jak i kulturalnych; którzy teorjom jego nadadzą taki konsekwentny kształt życiowy, jakiego sam dzisiaj przewidzieć nie zdoła. Niedawno jeden ze strategów niemieckich utrzymywał, że przyszłą wojnę wygra ten naród, który w pracowniach swoich uczonych wytworzy najniebezpieczniejszy gatunek zarazków bakcylowych, i zatruje niemi ziemię i wodę wroga. Komuniści rosyjscy postawili sobie jeszcze przed wojną a po upadku pierwszej rewolucji (za Stołypina), jako jeden % punktów swych dążeń, wyrżnięcie całego stanu urzędniczego. Jak widzimy, dotrzymali swego, wyszli nawet poza ramy założeń piorwotnych, apetyt przychodzi przy jedzeniu. Ale komu zależy n» tej budowie kultury europejskiej, bo sam przy tej budowie brał udział, kto wie czem jest dusza i jej skarby, ten nie posięgnie po żądzę panowania i zaborczość jako «najpotężniejsza, dźwignię działania* i «życia wyższego*— i nie pozwoli sobie na propagowanie zasady, że zło (to znaczy nienawiść) lepiej czasem usłuży dobru niż dobro. On wie, że za tę usługę drożej trzeba zapłacić nii ona warta. Bo gdzie zło ooczvna sJn*v(= nam sai
Izie zło poczyna służyć nam, zawezwane
przez nas do umowy, tam my kończymy na służeniu jemu. A to jest najgorsza z form niewoli. Głębszego cierpienia niema.
Popiera swoje stanowisko pan E. wywodem o wolności, która zdaniem jego nie może być czem innem, jak prawem swobodnego rozwoju, a więc i wolnością dla typu zdobywcy — *a przez to samo się znosis. Tym scho-Iastyeznym wywodem pan E, przenosi się znów na grunt amoralny, czem dowodzi, że pojęcie wolności jest mu nieznane i obce. Wolność polska jest przymusem moralnym, a nie wolnością do wszystkiego. W jej naturze tkwi wychowanie ku dobrowolnemu wyborowi dobra. Jest ona natomiast wolnością od przymusu fizycznego. Jest przeto zaprzeczeniem żądzy narzucania siebie innym drogą gwałtu. Zna poddanie się dobrowolne, na mocy własnego wyboru. Nie wyklucza przeto hierarchji ani władzy, uzasadnienie dla nich znajduje tylko jedno: wyższość moralną. Ta to wyższość jedynie sprawia, że się jej poddajemy, że wolność nasza przechodzi w szlachetną formę niewoli. Takie poczucie wolności ma charakter boski, nie zwierzęcy.
Książka kończy aię na wieku siedemnastym. Pozostają następne dwa— okres jednej z największych tragedyj świata, zakończonych taką błyskawicą, przelatującą przez całe niebiosa, że w jej świetle rozwarły się na chwilę przed widzącemi oczyma wiekuiste prawa bytu, nie znoszące pogwałceń swej natury, prawa wiekuiste i niezłomne. W skarbnicę doświadczeń ludzkości zebrano nowy plon. Do ludów, które to pojęły, należy przyszłość. I ten dorobek stanowi najgłębszy i najistotniejszy sens tych dwuwiekowych wydarzeń, — do których wrócić jeśli będzie mi dano, praca ta otrzyma swoje uzupełnienie konieczne, swą katharsis tragedji dziejowej, przejęte i ukojeniem wielkich wydarzeń ostatnich, — i myślą o nowej przyszłości, na której czele to memento dziejowe stanowić winno jej drogocenny diadem.
A. G.
Toruń, w marcu 1921.



SPIS ROZDZIAŁÓW.



1. Stosunek osobisty do Polski — poszukiwanie myśli przewodniej w jej życiu historycznem. Każde pokolenie daje na to pytanie odpowiedź. Nasz inny stosunek do Polski również innej. Stan rozbicia — i poszukiwanie nowe. Książka niniejsza jest próbą doraźną . .......
2. Człowiek jest streszczeniem dziejów — one są ponit jego pamiętnikiem osobistym. I dzieje na to są, aby wychowywał się człowiek. Wszystkie narodowości są tem samem człowieczeństwem, spelniającem różne przeznaczenia. Z czego budować przyszłość naszą narodową. Bez odwetów. Budować nowe sumienie świata. To niech będzie podstawą państwowości polskiej.
Wspomnienie niewoli. Przegrane bywają dźwignią moralną. Szkoła cierpienia pogłębiła nasze człowieczeństwo. Wizję jej piastował w sobie pierwszy człowiek Polski nowej — Kościuszko
Część I.
Rozdział 1. Plemię Polan w Słowiańszezyźnie. położone w środku jej, wchodzi najpóźniej w życie historyczne. Państwowość wytwarza się tu Łez najazdu. Ustrój. Wiara, Kultura. (13-18).
Polska średniowieczna. Powstawanie organizacji państwowej i kościelnej. Napór Niemców. Dzieje obrządku słowiańskiego (18—32).
Ruch oświatowy do wieku XIII-go. Niszczące najazdy Tatarów, ruina miast, wyludnienie. Kolonizacja niemiecka i krzyżacy. Howy prąd duchowy i narodowy pod wpływem mistycyzmu europejskiego, w XIII w. ^Łokietek i Kazimierz Wielki, rozbudowa zewnętrzna i wewnętrzna (22—28)........
Rozdział !|>.-.Wiek XV. Wciągaięcie Litwy w orbitę polityki i kultury polskiej. Ocalenie jej przed germanizacją (29—32).
Ruch naukowy i ideowy. Humanizm polski. Samoistna teorja polska moralno-polityczna (Paweł Włodkowic). Przeciwstawienie się europejskiej teorji feudalnej. Rozwój uniwersytetu w zakresie nauk ścisłych- Kopernik. Drukarstwo. Sztuka — źródła krajowej wpływy zachodnie i wschodnie. Rzeźba — Wit Stwosz. Malarstwo. Architektura (32—39) . .......
Rozdział III. Zwrot na Wschód, praca na Rusi Osłabienie zadań gniazdowych, brak ochrony wybrzeży Bałtyku (4G—-41).
Reformacja. Ruchy wstępne. Jan Łaski. Wzrost i spadek fali. Tolerancja polska. Powody upadku reformacji w Polsce. Tragiczny dualizm Lutra i protestantyzmu. Źródła tolerancji polskiej. Ruch arjan polskich (43 - 50). .........
Rozdział IV. Wpływ reformacji na piśmiennictwo. Mikołaj Hej. Przełom równoczesny w wewnętrznym ustroju Polski. Izba poselska. Sądownictwo. Organizacja wojskowa. Prawo veto. Wiara w człowieka. Budowanie obowiązku na wewnętrznym popędzie i dobrowolności (50—57).
Język polski — ludowy, miejski, szlachecki, piśmienniczy. Poezja ludowa. Poezja łacińska. Artystyczna poezja polska (57—60)-
Część II.
Historja polskaj rozpatrywana jako dzieje mniejszości. Gdzie się zaczyna fatalnośe" polska. Zagadnienie żywotności sił narodowych. Jak je rozstrzygają historycy współcześni, patrząc w przeszłość. Szerzenie pesymizmu. Błąd rozpatrywania dziejów polskisb. ze stanowiska rozbiorów ....,..¦¦

Rozdział I. Kochanowski Jan. Pieśń bezimienna, szkoła wier- Str. sza polskiego. Widowiska sceniczne. Huroanirm artystyczny (Odprawa, Ody) i duchowy (Treny), tudzież pogłębienie religiice na tle wieku (Treny, tłumaczenie Psalmów). Oblicze współczesnego h«-manizmu w Europie. Wpływ prądu tego na ducha nowożytnego w Europie. Przełom Polski w nowożytności (66—73).
Przewodnicy nowych przemian, Kochanowski, Zamoyski, Orce-i chowski. Zagadnienie wolności. Indywidualizm nowożytny, sprawa równowagi między indywidualizmem a uspołecznieniem. Poszukiwanie przyczyn osłabienia rozumu politycznego (73 — 7?).
Kochanowski, typ duchowy (78—84).....66—84
Rozdział II. Reforma kościoła polskiego. Trzy systemata. Jan Łaski, — kościół reformowany. Modrzewski — kościół narodowy (85-91).
System trzeci—Orzechowski. Obraz Ezpltej katolicko-szlacheckiej (91—95)...........85-95
Rozdział 111- Budowa Rzpltej XVI wieku .... §6—-10G
Rozdział IV. Rozpatrzenie podstawy. Wolność nie jest treśeią sama w sobie, jest stosunkiem. Treść nadaje jej dopiero ideał. Budowa tegoż ideału. Wiara w człowieka. Brak zaborczości (101—105).
Unje—z Litwą, Rusią, Prusami, Kurlandją i Inflantami. Dwa systemy państwowe na wschodzie Europy: wolności i przemocy, dobrowolności i strachu. Zygmunt August i Iwan Groźny (105—111).
Niebezpieczeństwo polskiego ideału wolności. Rola Modrzewskiego — rozbudowa ideału, poszerzenie pojęcia Ezpltej (lii—112). 101—112
Rozdział V. Trudności dalszego rozwoju. Ideał demokratyczny Zamoyskiego — a niedojrzałość nowych żywiołów, wprowadzonych do sejmu przez unje. Upadanie miast (113—116),
Wady narodowe. Niebezpieczeństwa indywidualizmu. Stosunek do wJadzy. Stosunek do nauki. Natchnienie a praca (116—121).
Zachwianie podstawami sumienia publicznego (121—124) . 113—124
Rozdział VI. Praca. Wzrost poddaństwa, jego dzieje. Zleni-wienie szlachty, obniżenie moralne i umysłowe ludu. Obniżenie eię ideału człowieczego. Powstaje Skarga. Wzbudzanie siły moralnej na drodze odrodzenia religijnego. Proroctwa i groźby . . 126—136
Rozdział VII. Koniec XVI wieku. Zamknięcie małopolskiego ekresu dziejów. Tendencja końcowa zorganizowania Wschodu. Dążenie drugie, słabsze, zorganizowania Bałkanów, wyjarzmienia Im-dów słowiańskich południowych. Przeniesienie stolicy do Warszawy — okres nowy..........13?—-141
Część 111.
Rys wieku XVII i następnych w Europie. Waśni religij»» a rasa uczonych. Religijne a umysłowe ujęcie życia. Przepaść, w którą osuwa się i katolicyzm i protestantyzm. Wzrost kasty militarnej. Sztuka podatku—wzrost mieszczaństwa— powstanie mo-narchji absolutnej. Olbrzym maszyny urzędniczej. Olbrzym maszyny technicznej. Walka z maszyną......
Rozdział I. Dzieje unji kościelnej. Krótki rys jej do ezaaa unji brzeskiej. Dążenie do przeciwstawnośei u Niemców: feudalizra, reformacja. Dążenie do jedności w Polsce: jedno stano wość", unje narodowe, unja religijna. Łatwość ulegania zawojowaniu powier*-chownemu przy braku silnej ochrony granic fizycznych i duchowych- Odporna siła głębszego instynktu (147—150).
Dążenie to na tle religijnem. Duch Eddy, oparty na dąieni* do władzy zewnętrznej i do przeciwstawnośei. Ruiny Walhalli. Buch mitologji słowiańskiej bez przeciwstawnośei moralnej. Te same cechy w dziejach zewnętrznych, w budowaniu ustroją wewnętrznego. Poszukiwanie nowego pojęcia prawa (150—153). . 147—153
14S—148
Rozdział II. Dzieje unji brzeskiej. Stanowisko społeczeń- Str. stwa i rządu polskiego. Błędy. Korzyści (154—163).
Wpływy polskie na rozwój kultury ukraińskiej i białom-skiej (163-165).
Zagadnienie unarodowienia Hturgji (165—169). . .' . 154—169
Rozdział III. Oblicze masy szlacheckiej. Jej dążenia. Zwierzchnictwo siły moralnej. Zagadnienie wychowania, jako siły podstawowej w społeczeństwie, opartem na obyczaju. Zagarnięcie szkolnictwa przez zakon jezuitów. Przyćmienie inteligencji narodu, dewocją obofc lekkomyślności sumienia. Nawrót do łaciny. Sarbiewski. Zawziętość partyjna, tudzież próżność (170—181),
Stan pświaty. Dobrobyt, Magnaterja pieniężna (181—185) . 170—185
jftozdział IV. Dwa zagadnienia pierwszej polowy XVII wieku: sprawa Baityku_ (Kurlandja, Inflanty) — i sprawa sojuszu z Moskwą. Chodkiewicz i Żółkiewski. Oblicze Chodkiewicza. Żołnierz polski. Wojsko polskie. Obok bitności wyjątkowej — brak chęci zaboru. Kola Polski na wschodzie Europy. Go było uczynione, co zostało -do uczynienia. Charakter państwowości polskiej. Charakter państw, otaczających Polskę: Turcji, Moskwy, Austrji, Elektorstwa Brandenburskiego........ . . . . . 186—195
Rozdział V. Sprawa moskiewska. Genjalna myśl Żółkiewskiego. Błędy popełnione....... . . 196-—201
Rozdział VI- Sprawa kozacka. Polityka magnatów kresowych. Porażka druga systemu politycznego polskiego. Skutki przerostu własności. Latyfundja, sprzeczne z ustrojem Rzpltej . . . 202—208
Rozdział VII. Zmiana położenia międzynarodowego. Wzrost Austrji, Moskwy i Elektorstwa Brandenburskiego. Co ze strony polskiej należało wówczas uczynić (209—211).
Nowe starcie polsko-niemieckie zbliża się. Cechy genjuszu niemieckiego: zdolność organizacyjna — i przeoiwstawność. Mała zdolność inicjacji (211—313),
Skutki przeciwstawności — energja nienawiści. Wyższe idee moralne i polityczne nie wytwarzają się z przeciwstawnosci. Średniowieczna idea polska uprawnienia ludów pogańskich. Idea unji narodów, silniejszego ze słabszym, na zasadzie równości praw. Unikanie przeciwstawnosci narodowej i rasowej; oparcie się o pojęcie człowieczeństwa (213—217);.......209—217
Rozdział VIII. Zamknięcie okresu. Podpory tego społeczeństwa: kobieta, żołnierz i ksiądz. Żona, matka, matrona. Jej wpływ na moralny styl narodu. Praca duchowieństwa niższego, zwłaszcza wśród ludu. Lud polski a ukraiński lub rosyjski (218—221).
Żołnierz polski — twórca eposów narodowych XVII wieku. Wegna Okocimska Wacława z Potoka Potockiego (221—225) . . 218—225
Rozdział IX. Tarcza SoMeskiego, Koniec szlachty. Jej dogorywanie poczyna się. Ale pozostaje w fasie szlacheckośó. Czemjest szlacheckość. Wiarą w człowieka. Zasada demokratyzmu. Nieroz-ii zadań idei demokratycznej na "Wschodzie. Polski arysto- k Pńkść i hkść Plk b i jj di
ą yj y Łratyzm kresowy. Pańskość i ehamskość. Polska obecna i jej dziedzice. Ku czemu Polska szła?........226—229
Dopiski do trzeciego wydania ...... 230—237
I
UWAGA. Przy j>racy nad książką korzystałem głównie z dzieł A. BrUck-nera, T. Korzona^ L. Kubali, % Szujskiego, M. Wismiewskiego. Pisząc, wciągałem w Uksi niejedno secneśliwe wyrażenie wymienionych tu autorów.
Niejedną myśl tub potrącenie tcmdziectstm również J. K. Kochanowskiemu i T. StarczeiSsMeiMt.



WIELKOŚĆ 22x15CM,TWARDA INTROLIGATORSKA OPRAWA,LICZY 240 STRON.

STAN:OKŁADKA DB/DB-,WYCIĘTY KAWAŁEK KARTKI TYTUŁOWEJ,1CM NADERWANIE TEJ KARTKI W DLN.CZĘŚCI,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB .

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / .

WYDAWNICTWO M.ARCTA W WARSZAWIE 1921.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE