W poszukiwaniu utraconego sensu - tak chyba najkrócej można określić motywację osób, które czują potrzebę podążania za guru. Niekiedy w ten sposób ów sens odnajdują; często jednak pogrążają się w duchowym i psychofizycznym chaosie, który może nawet doprowadzić do śmierci. Osiemnastego listopada 1978 roku w Gujanie prawie tysiąc czcicieli Jima Jonesa popełniło zbiorowe samobójstwo; piętnaście lat później osiemdziesiąt sześć osób namówił do tego David Koresh. Ale Anthony Storr nie zajmuje się jedynie skrajnie patologicznymi przypadkami. Pisze również o przewodnikach duchowych, którzy nie tak dawno fascynowali Zachód (Gurdżijew, Śri Radżnisz), oraz o ludziach, którzy na stałe zapisali się w historii świata (Steiner, Jung, Freud, Ignacy Loyola i Jezus Chrystus). Co może łączyć postaci tak odmienne, na dodatek żyjące w zupełnie różnych epokach? Storr dostrzega pewne podobieństwa: osamotnienie w dzieciństwie; nawiązywanie relacji międzyludzkich opartych na dominacji, a nie na partnerstwie; brak odporności na krytykę; talenty oratorskie; poglądy niezgodne z aktualnym stanem wiedzy lub doświadczeniem współczesnych; wreszcie introwertyzm i duchowy kryzys po wejściu w dorosłość, zakończony swoistą iluminacją. Oczywiście nawet te cechy wspólne nie zbliżają Junga do Jonesa ani Freuda do Koresha. Jak więc odróżnić fałszywych guru od ekscentrycznych, ale wartych poznania myślicieli? Storr odpowiada: Wszelkie autorytety, czy to duchowe, czy polityczne, powinny być traktowane z ograniczonym zaufaniem, a postaci o skłonnościach autorytarnych, które dzielą świat na "my" i "oni", głoszących jedynie słuszną prawdę i przekonanych, że otaczają je wrogowie, należy unikać w szczególności. (fragment)