Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Anita Shreve Historia pewnego lata

29-01-2014, 20:30
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 14 zł     
Użytkownik jo___asiaa
numer aukcji: 3900615815
Miejscowość Konstancin Jeziorna
Wyświetleń: 1   
Koniec: 29-01-2014 19:34:14

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Okładka: miękka
Kondycja: bez śladów używania
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Sydney ma za sobą dwa małżeństwa, z których jedno skończyło się rozwodem, drugie śmiercią męża. Próbując odzyskać równowagę po tym podwójnym ciosie, odpowiada na ogłoszenie o pracy dla korepetytorki zdolnej, lecz leniwej nastolatki, Julie i przyjeżdża na lato do domu rodziny Edwardsów na olśniewająco pięknym wybrzeżu New Hampshire.

Zjawiają się tam także dorośli synowie Edwardsów, Ben i Jeff, obaj przystojni, wykształceni i ambitni.

 

Niespodziewanie dla samej siebie Sydney wchodzi w dziwny miłosny trójkąt, przesycony dawną rywalizacją i gorzkimi sekretami. Zaczyna się obawiać, że ten braterski wyścig o jej uczucia może rozdzielić rodzinę - i zburzyć kruchy spokój, który udało jej się zbudować.

 

 

RAZ PRZECZYTANA

 

 

 

 

 

Przeczytaj fragment

Jeff przyjeżdża wczesnym piątkowym popołudniem w weekend, od którego bracia mieli rozpocząć urlop. Matka na jego widok wydaje okrzyk zdziwienia. Sydney, która czytała w salonie, wstaje, by zobaczyć powód zamieszania. Patrzy, jak Jeff otrząsa się z wody na końcu mrocznego holu, stawia na ziemi płócienną torbę i wiesza na haczyku przy drzwiach wiatrówkę. Włosy ma zmierzwione oceanicznym powietrzem i wiatrem, jakby przyszedł pieszo z dworca autobusowego. Nic nie wskazuje na to, że dostrzegł Sydney, i rusza prosto do kuchni.
Sydney zmienia pozycję tak, by przez otwarte drzwi mogła patrzeć na ruchomy obraz tworzony przez matkę, ojca i syna. Pani Edwards przyciska dłoń do ust i odwraca się w stronę zlewu. Jej mąż stoi z rękami w kieszeniach, wolno kiwając głową. Sydney próbuje odgadnąć, jakie wieści przywiózł Jeff. O śmierci przyjaciela? O zwolnieniu z pracy? O przyłapaniu na plagiacie?
Po jakimś czasie Jeff opuszcza kuchnię. Zarzuca na ramię torbę, a kiedy się odwraca, widzi stojącą w holu Sydney. Nie wita się, ale idzie prosto ku niej. Kołnierzyk koszuli ma przemoczony, na twarzy zarost. Jego milczenie wprawia ją w zdenerwowanie.
– Cześć – mówi.
– Cześć – odpowiada Jeff.
Sydney szuka w myślach pytania. Wykorzystuje imię osoby, o której wie, że jest bliska Jeffowi.
– Gdzie Vicki?
Jeff nie od razu odpowiada. Sydney świadoma jest jego wzroku, ale nie potrafi spojrzeć mu prosto w oczy.
– Nie mam pojęcia – mówi wreszcie.
Sydney wychodzi na ganek i siada na tekowym leżaku. Za markizą widać zasłonę deszczu, szarą taflę oceanu znaczą blizny po kroplach. Jakiś mężczyzna łowi ryby na plaży, dość blisko domu. Czy to dobra pora na wędkowanie?, zastanawia się Sydney. Jaka zdobycz warta jest wychodzenia w taką ulewę? Bass morski? Tasergal?
Splata ramiona na piersiach, próbując się ogrzać. Przydałaby się ciepła kurtka.
Kilka minut wcześniej pani Edwards podeszła do siatkowych drzwi, wyjrzała i wróciła do domu. Julie z pewnością jest na piętrze i maluje gruszki. Czy Ben o wszystkim wie? Musi wiedzieć, jako że bracia mieli przyjechać z Vicki. Sydney jest pewna, że taki był plan.
Słyszy, jak drzwi siatkowe otwierają się, a potem z trzaskiem zamykają. Jeff zapina wiatrówkę pod szyją i siada na krześle obok.
Wziął już prysznic i ogolił się.
– Co u ciebie? – pyta.
– W porządku – odpowiada Sydney.
Jeff odwraca wzrok, a potem znowu na nią spogląda.
– Pytałaś o Vicki.
Sydney czeka.
– By użyć powszechnie stosowanego zwrotu, robimy sobie przerwę.
– Jak długą?
– Długą. – Twarz Jeffa w szarym świetle jest blada.
– Czy decyzja zapadła za obustronną zgodą? – pyta Sydney.
– Niezupełnie.
Jeff opiera łokcie na kolanach i bacznie przygląda się jej twarzy, jakby wpłaciwszy sowitą zaliczkę na biżuterię, pragnął lepiej obejrzeć swój nabytek.
– Przecież musisz wiedzieć, o co tu chodzi – mówi cicho.
Sydney nie może powiedzieć na głos rzeczy oczywistych. Urzeczywistnienie myśli, pragnienia jest zdumiewającym aktem natury fizycznej. Jak błyskawica na wodzie. Jak lot.
Jeff przesuwa palcem od kolana Sydney do mankietu jej szortów; to jego pierwszy świadomy dotyk. Dotyk jednoznaczny, który mówi wszystko, co trzeba powiedzieć, na wypadek gdyby Sydney nie słuchała.
Nie wyobrażała sobie, że nastąpi to tak szybko, że Jeff nie będzie miał żadnych wątpliwości. Odruchowo cofa nogę.
– Może wciąż jesteś pogrążona w żałobie – mówi Jeff.
– Zaczynam zapominać.
– Więc… o co chodzi?
– Kiedy się zorientowałeś?
Jeff chwilę się zastanawia.
– Tamtego dnia na ganku – mówi, zaraz jednak koryguje swoje słowa. – Nie, wtedy, kiedy pływałaś na falach i wyszłaś z wody. Świetnie się bawiłaś. Sprawiałaś wrażenie całkowicie rozluźnionej.
Sydney zastanawia się: czy takie rzeczy są możliwe? Spojrzeć na kogoś i od razu wiedzieć? Przedrzeć się przez wszystkie obronne warstwy i wiedzieć?
– Trudno w to uwierzyć – mówi. Próbuje się uśmiechnąć, nadać swoim słowom lekkie brzmienie.
– Widzę to teraz, z perspektywy czasu. Nie mogę stwierdzić, że wiedziałem już w tamtym momencie.
– Miałeś się zaręczyć – zauważa Sydney.
Jeff opiera się o poręcz krzesła.
– Wiedziałem, gdy nie powiedziałem jej o Julie. Wydawało mi się to naturalne, jakbym w ciągu tych godzin, kiedy szukałem z tobą Julie po miasteczku, przeszedł z jednego życia do drugiego. Jeśli nawet wcześniej miałem wątpliwości, wtedy wszystkie się rozwiały.
– Więc po powrocie do Bostonu powiedziałeś jej? – pyta Sydney.
– Coś w tym rodzaju.
– Była zła? Smutna?
Jeff spogląda ponad balustradą na ocean.
– Raczej urażona. Zirytowana, że to ja ją uprzedziłem. Powiedziała mi o tym w czasie kłótni. Też miała wątpliwości. Propozycje, o których nie wiedziałem. Choć naturalnie pozostała wobec mnie lojalna. Wyraźnie to podkreśliła.
– Nie wspomniałeś…?
– O tobie? Nie. Nie uwierzyłaby.
Ta myśl rani. Vicki nie uwierzyłaby Jeffowi, ponieważ Sydney jest o wiele mniej od niej atrakcyjna? A może chodziło mu o to, że nikt by nie uwierzył, iż tak wiele opiera się na tak kruchych podstawach? Istotnie, Sydney także nie potrafi w to uwierzyć.
– Nie chciałem cię w to wplątywać – wyjaśnia Jeff. – Nie chciałem wymieniać twojego imienia, chociaż od tamtego czasu często je powtarzałem. Niekiedy na głos. – Śmieje się, jakby na wspomnienie swojego zachowania.
Sydney próbuje to sobie wyobrazić. Jeff jest w mieszkaniu, które ona musi sobie wymyślić, i powtarza jej imię, gotując jajka. Jeff stoi w korku na Central Square i mówi jej imię do okna.
Jak bardzo ją wyprzedził.
Jeff odsuwa kosmyk włosów z jej czoła.
– Ben będzie wściekły – mówi. Pochyla się, by ją pocałować.
Pocałunek zaskakuje Sydney, Jeff trafia w kącik jej ust. Kiedy się odsuwa, Sydney czuje się przytłoczona i nie może na niego spojrzeć.
Nagłe rozdarcie w gęstych chmurach rozjaśnia dzień. Sydney nie zauważyła, że deszcz przestał padać. Ganek staje się miejscem mniej intymnym, jest narażony na wtargnięcie intruzów.

Sydney przygląda się Jeffowi, mężczyźnie, którego ledwo zna. Jeff znowu się nachyla i znowu ją całuje. Tym razem jego usta nie chybiają. Sydney czuje, jak staje się coraz lżejsza, tak lekka, że mogłaby unieść się w powietrze.
Potem z leżaka obserwuje morze. Jeff, najpierw w kamizelce ratunkowej, a potem w kajaku, pojawia się w polu jej widzenia. Nie odprowadza go wzrokiem. Myśli, że będzie czas, mnóstwo cudownego czasu.
W myślach odtwarza dotyk jego palców. Pierwszy pocałunek. Drugi. Nieznaczne doznanie – słabe poruszenie w podbrzuszu, znajome i nie do końca zapomniane – sprawia, że Sydney się uśmiecha.