Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

AMERYKANIN POWIEŚĆ CZASÓW KOŚCIUSZKI KOŚCIUSZKO

16-01-2012, 18:15
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 50 zł     
Użytkownik serdecznie
numer aukcji: 2039709401
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 10   
Koniec: 15-01-2012 20:01:14

Dodatkowe informacje:
Opis niedostępny...
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha



PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W DOLNEJ CZĘŚCI AUKCJI (CZASAMI TRZEBA WYKAZAĆ SIĘ CIERPLIWOŚCIĄ W OCZEKIWANIU NA ICH DOGRANIE)



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
AUTOR -
WYDAWNICTWO - , WYDANIE - , NAKŁAD - EGZ.
STAN KSIĄŻKI - JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM)
RODZAJ OPRAWY -
ILOŚĆ STRON -
WYMIARY - x x CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)
ILUSTRACJE -
KOSZT WYSYŁKI - 8 ZŁ - KOSZT UNIWERSALNY, NIEZALEŻNY OD ILOŚCI I WAGI (NP. JEŚLI KUPISZ 7 KSIĄŻEK ŁĄCZNY KOSZT ICH WYSYŁKI WCIĄŻ BĘDZIE WYNOSIŁ 8 ZŁ), DOTYCZY PRZESYŁKI PRIORYTETOWEJ NA TERENIE POLSKI. ZGADZAM SIĘ WYSŁAĆ PRZEDMIOT ZA GRANICĘ. KOSZT WYSYŁKI W TAKIM PRZYPADKU, USTALA SIĘ INDYWIDUALNIE WEDŁUG CENNIKA POCZTY POLSKIEJ I JEST ZALEŻNY OD WAGI PRZEDMIOTU.




SPIS TREŚCI LUB/I OPIS - PRZYPOMINAM O KOMBINACJI KLAWISZY CTRL+F (PRZYTRZYMAJ CTRL I JEDNOCZEŚNIE NACIŚNIJ F), PO NACIŚNIĘCIU KTÓREJ Z ŁATWOŚCIĄ ZNAJDZIESZ INTERESUJĄCE CIĘ SŁOWO O ILE TAKOWE WYSTĘPUJE W TEKŚCIE WYŚWIETLANEJ WŁAŚNIE STRONY.



AMERYKANIN:
POWIEŚĆ Z CZASÓW KOŚCIUSZKI
KRAKÓW.
CZCIONKAMI DRUKARNI JAGIELL
POD ZARZĄDEM L. K. GÓKSK1EGO,
1900.






I.
Roli 1791w
Miasto Międzybórz w województwie podol-
kiem, powiecie latyczows^unpoTOżone, nietylko
łynęło wspomnieniami historycznemi z bardzo od-
sgłych wieków, ale i zamożnością mieszkańców,
znemi zabudowaniami, przemysłem i handlem,
łok pięknej^jPRłożenia i dziwnie powabnych
:olic. 1'ołożWe przy zbiegn rzeki Bożka do Bohu,
dęło stąd swe nazwisko. Gleba rodzajna, podol-
i hojny plon dawała, a puszcze i lasy "ciemniały
oddali i zamykały cudny krajobraz.
Międzybórz w chwili naszej opowieści w roku -1 liczył do tysiąca domów, pomiędzy któremi io wiele kamienic murowanych i piejrowyr 1 obił go w rynku ratusz i fara gotyckiej budowy. ,asto wraz z okolicznemi włościami należało wów-/.as do księcia Adama Czartoryskiego, generała lem podolskich.
Stary, murowany zamek stał zachowany w ca-pści, lubo o jego mury rozbijały się nieraz chmary
pogaństwa. Mikołaj Sieniawski, wojewoda ruski i hetman, którego Międzybórz był własnością, umocniwszy ten zamek, wytrzymał oblężenie od Tatarów. Daremnie tłumy zajadłe liczne szturmy przypuszczały, za każdym odparte, słały drogę trupami. Widząc niemożność zdobycia tego grodu, w nocy opuściły swe leże. W roku 1615 szczupła załoga musiała patrzeć z rozpaczą, jak nowy, srogi najazd Tatarów ogniem i mieczem pustoszył żyzne okolice Podola, jak z dymem puszczał zamożne osady, a brańców wraz z trzodami pędził swobodnie na swoje stepy. Mały zastęp rycerstwa z murów zamku, który strzegł i bronił, z załzawionemi oczyma po-głądał na dym pożogi ojczystej ziemi, słyszał płacz i jęki nieszczęśliwych zarówno szlachty i kmieci, gnanych pletnią wraz z żonami i dziećmi w pogański jasyr.
W roku 1657 Międzybórz był świadkiem radosnego widowiska, tu bowiem dościgniony przez Stefana Czarnieckiego i Jerzego Lubomirskiego niecny najeźdźca Jerzy Rakoczy, książę siedmiogrodzki, mając 30.000 wojska i 27 dział, broń złożył i podane wszystkie warunki przyjął. x
Od kilkunastu dni Międzybórz nowem zawrzał życiem; nadciągnęła bowiem dywizya generała Kościuszki, niedawno przybyłego z Ameryki i rozłożyła się na leże w samem mieście i okolicach. Gwar-, nieznany cichemu dotąd grodowi, napełniał od wschodu niemal słońca rynek, ulice i przyległe pola: jeźdMff harcowali na dzielnych koniach, piechota spieaPyła na poranne mustry, a wszyscy wracali ochoczo, weseli, z radosną piosnką do kwater
swoich. Była to wiosna w pełnym rozkwicie, bo w drugiej połowie maja, a wiosna ciepła, pełna balsamicznej woni z rozmaitych drzew i kwiecia. Międzybórz wyglądał jak wielki ogród, bo przy każdym domku, przed każdym gankiem najskromniejszego dworku szumiały lipy, brzozy i wierzby, a w małych sadach i ogródkach bieliły się śnieżnym kwiatem pokryte grusze, wiśnie i jabłonie. Co rano równo z poranną zorzą gęsta mgła to z Bożka, to z Bohu, chmurą bałwaniąc się, nasiadała miasto i powoli to opadała w gęstych kroplach, to ulatniała się parą za pierwszym promieniem słońca. Lekko było każdej piersi, co oddychała tak świe-- żem powietrzem, ^przesiąkłem wonią kwiatów, pąków drzew i tym zapachem ziemi orzeźwiającym, jaki wydaje ta matka nasza, gdy łono jej pruje lemieszem dłoń pracowita rolnika wiosną czy jesienią, gdy zaczyna się zielenić młodym plonem niedawno rzuconego ziarna.
Z wiosną też każdego roku powiększała się ludność Międzyborza przybyłymi z dalekich nawet okolic gośćmi. Ściągał ich gromady jeden człowiek, sławny doktor Stakenszmitt, Niemiec rodem, który usiadł stale w tem mieście i ogromną miał praktykę. Wyuczywszy się języka polskiego, jakkolwiek za-rywał z niemiecka, mógł się płynnie już i zrozumiale rozmówić, co więcej wabiło do niego szlachtę. Od wielu lat tu osiadły, wybudował sobie dom, na pochyłem wybrzeżu rzeki, gdzie pozostało jeszcze kilkadziesiąt starodrzewów. Stanowiły one gaj gęsty; w pośród nich bielił się murowany skromny domek doktora z facyatą i gankiem. Jfcbu skrzydeł
tego dworu były kwiatowe ogródki, w których hodował troskliwie wiele ziół lekarskich, jakich sam używał i przyrządzał je u siebie, bo zwyczajem przyjętym miał podręczną apteczkę w domu, z której udzielał lekarstw i wezwany w okolicę, zabierał z sobą potrzebne preparaty. Był to człowiek już sędziwy, liczył bowiem do 60 lat z górą. Siwizna lekko popruszyła mu głowę, a wbrew ówczesnemu zwyczajowi nie nosił peruki, ani harbejtla, ani krótkich spodni i trzewików, ale strzygł włosy krótko, buty zawdziewał z długiemi cholewami, ubierał się w surdut dostatni, a czasem we frak piaskowego koloru, z dużymi metalowymi guzikami. Do niego wtedy używał długiej atłasowej bronzo-wej kamizelki, suto haftowanej. Wzrostu średniego, wdzięcznego i czerstwego oblicza, zachował w całej postaci ruchy pełne życia i rzeźwość młodzieńczą. Domek jego, jakkolwiek szczupły na pozór, wewnątrz był rozległy. Składał się z ośmiu obszernych pokoi. Nadto przy wjeździe stały dwie oficyny, nie mniej obszerne, które zajmowali ciągłe chorzy przyjezdni. Teraz doktor Stakenszmitt zajęty był ukończeniem nowego domu dla chorych swoich, który wystawił od ulicy; o piętrze z gankiem. Jakoż w ciągu dni kilku był gotowy zupełnie na przyjęcie spodziewanych gości.
Niedługo też zajechała poszóstna staroświecka kareta, za nią we trzy konie brodzka kryta^ bryka a za niemi dwie fury ładowne sianem, słomą i owsem, oraz furgon pakowny z kucharzem i ze służbą. Naprzeciwko nowego domu doktora Stakenszmitta, po drugiej aiconie ulicy z obszernym ogrodem stał
dwór drewniany z wystającym staropolskim gankiem, na którym siedziało kilku młodych oficerów, palących fajki i zajętych rozmową.
Dwór ten był kwaterą generała Kościuszki i jego sztabu. Siedział włą|nie w swej sypialnej komnacie nad rozłożoną mapą Polski, zatopiony w głębokiej zadumie, której nie przerwał mu nawet głośny śmiech oficerów na ganku. Zajęci pogawędką, niespodzianie usłyszawszy zawiesisty trzask bicza, spojrzeli na ulicę i ujrzeli poszóstną karetę: na wysokim koźle starego furmana, a na przedniej parze koni pachołka zwinnego, jak zawracał na podwórze nowego domu doktora.
- A cóż to za arka Noego! - zawołał rotmistrz Zaremba, wskazując na karetę, toczącą się zwolna. Pamięta przynajmniej czasy króla Sobka!
- Patrz, patrz Józefie! -- krzyknął porucznik fizylerów - a toć to cały tabor ciągnie się za nią!
Karol Kniaziewicz, który wyszedłszy z korpusu kadetów jako bombardyer, świeżo awansowany na oficera do pułku fizylerów, był w sztabie generała Kościuszki, zaczął się śmiać wraz z innymi coraz więcej, gdy młody kadet Józef Raciborski, stanąwszy na ławie ganku, począł wyliczać osoby i sprzęty wychodzące z ogromnego pojazdu.
- Koledzy, uwaga! — zawołał - piszcie i rachujcie! Oto najprzód wyskoczyła z arki Noego panna służąca, zgrabna sarenka: teraz wychodzi poważniejsza dama, może marcowa panna, bo ma podwiązaną twarz szafranową chusteczką, a wszystkie stare panny mają słabość do tego koloru.
...



Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.


ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT


NIE ODWOŁUJĘ OFERT, PROSZĘ POWAŻNIE PODCHODZIĆ DO LICYTACJI