WZMACNIACZ ZINTEGROWANY MAP 407
Cena detaliczna : 7.600,-
Advance Acoustic MAP-407
MAP-407 to potężne urządzenie. Waży 28 kg, a wygląda na jeszcze więcej. Jak podają materiały firmowe, wzmacniacz jest w stanie oddać 200 W do obciążenia 8-omowego i aż 380 W do 4 omów! Czy nasze pomiary to potwierdzą? Taki wataż byłby wręcz zjawiskowy na tym pułapie ceny.
Aparycje określają dwie rzeczy: wysokość przedniej ścianki oraz bardzo duże radiatory. Role radiatora pełni w zasadzie cała obudowa, stąd bardzo gruby, aluminiowy front oraz radiatoropodobne płyty w miejscu ścianki górnej. Na ściance przedniej mamy duże, podświetlane na niebiesko wskaźniki mocy, duże pokrętło wzmocnienia i sześć sporych przycisków. Jeden z nich to mechaniczny wyłącznik sieciowy, pozostałe służą do wyboru wejść - możemy podpiąć cztery urządzenia o sygnale liniowym i gramofon (MM/ MC). Myślę, że wejść liniowych, bez szkody dla globalnego ocieplenia, mogłoby być ciut więcej. Wnętrze zostało podzielone grubymi blachami na komory, które tworzą usztywniającą kratownicę, a jednocześnie separują od siebie poszczególne sekcje.
W układzie przedwzmacniacza widać rozbudowany zasilacz, osobno dla każdego kanału. Stąd sygnał biegnie do końcówek mocy, umieszczonych na płytkach przykręconych do radiatorów. Niestety, nie udało mi się zobaczyć, jakie tranzystory tam pracują, w każdym razie to cztery pary w push-pullu. Końcówka jest w całości tranzystorowa, jedynie w sprzężeniu zwrotnym widać scalak. Sygnał do gniazd głośnikowych prowadzony jest grubymi plecionkami z miedzi.
W jednej ze środkowych komór ulokowano zasilacze dla tranzystorów końcowych, z ośmioma kondensatorami Rubycona po 10 000 μF każdy. W kolejnej samotniczy tryb życia pędzi bardzo duży transformator toroidalny, szeroki i dość płaski, umieszczony pionowo. Oprócz dopasowania do wnętrza, ma to też inne pozytywne skutki. Największe promieniowanie elektromagnetyczne toroidu występuje na jego osi. Zazwyczaj promieniuje on wiec do góry i na dół, wpływając na postawione na innych półkach urządzenia. A tak duży toroid musi siać okrutnie. Blisko frontu mamy jeszcze, również zaekranowaną, przestrzeń dla VU-metrów i elektroniki sterującej.
Dodatkowym atutem jest ładny, aluminiowy pilot zdalnego sterowania, na którym umieszczono przyciski "normal" i "power amps". Wygląda na to, że możemy w ten sposób aktywować wejście na końcówkę, a to z kolei oznacza, że wzmacniacz w prosty sposób może być wpięty w system kina domowego.
Odsłuch
Advance Acoustic MAP-407 daje dźwięk pełny, koherentny, który bardzo gładko "wchodzi" w kolumny. Także i teraz są elementy, które mogłyby być jeszcze lepsze, takie jak np. otwarcie góry czy rysunek i barwa instrumentów, bezbłędne w Unisonie, lub precyzja i dynamika basu Cary. Jednak w tym przypadku są to ograniczenia drugorzędne - coś, co się zauważa, co jednak pozostaje na poziomie "zauważalności" , nie przechodząc na etap "przeszkadzalności". Szczególną uwagę przyciągają głosy - są nasycone i gładkie, mają też bardzo dobrą trójwymiarowość. Na płycie Unarmed And Dazed Efrat Aloy, której operowy głos dobrze rozpoczął test, zaznaczony został także bas.
Właściwie powinno to być normalne, to ostatecznie potężny wzmacniacz, jednak wysoka moc nie zawsze gwarantuje dobrą barwę i sprężystość. Tutaj mamy obydwie tak pożądane cechy. Podobnie jak wokale, instrumenty basowe podawane są dość blisko, na linii głośników. Przy cieplej nagranych płytach, jak bardzo udany i muzycznie, i dźwiękowo sampler firmy Stockfisch Records pt. Closer To The Music Vol. 2, pierwszy plan wyjdzie więc przed kolumny. Można to lubić lub nie, w każdym razie otrzymamy wówczas namacalny obraz dźwiękowy. Intymność, to chyba słowo-klucz dla takich prezentacji. Bas na tej płycie jest dość mocny, w nieco "przypalony" sposób - Advance Acoustic MAP-407 tego nie ukrywa, wręcz przeciwnie, słychać że wzmacniacz jest w stanie ruszyć "bryłę z posad świata", chociaż najniższy podzakres jest trochę poluzowany.
Słychać to będzie jednak tylko na naprawdę nisko schodzących kolumnach, zaś na większości tego nie zauważymy, a jego wyższa część będzie dynamiczna i zróżnicowana. Widząc duży wzmacniacz nie mogłem się powstrzymać się, żeby nie posłuchać - i to głośno - trzech czarnych albumów: Metallica, Back In Black oraz Perfect Strangers (dwa ostatnie z najnowszych remasterów). Metalika i AC/DC zabrzmiały jak marzenie. Ten bas... Deep Purple, zremasterowani w manierze, której nie lubię, tj. "głośniej, jeszcze głośniej, bez sensu", zabrzmieli trochę zbyt jasno. Zwykle przy głośnym słuchaniu pierwsze palą się głośniki wysokotonowe, a to dlatego, że przy przesterowaniu wzrastają zniekształcenia głównie na górze i to one, a nie nadmierna czysta moc, niszczą przetworniki.
Francuski wzmacniacz aż po bardzo wysokie poziomy głośności gra bardzo czysto i słychać, że wciąż ma spore rezerwy, że wcześniej wysiądzie nam instalacja elektryczna, niż dotrzemy do jego ograniczeń. Stąd trzeba uważać na kolumny, ponieważ mocne dawki basu, trzymane tak długo, jak tego wymaga partytura (czy serwetka z baru - w zależności od typu muzyki), grające naprawdę nisko, powodują, że głośniki niskotonowe skaczą do przodu jak serce, kiedy ktoś nas zaskoczy. Gitary grały znakomicie, z zadziorem, ale spójnie. Być może nie dostaniemy tak dokładnego kolorytu gitarowego pieca, jak z Unisona Research S2K (tak, tak, pomimo jego znacznie niższej mocy), jednak przy tego typu muzyce chyba nie zawsze warto bawić się w subtelności, więc potęga i moc Advance`a nie pozostawiały wątpliwości co do tego, kto tu jest królem rocka.
Nawet na biegu jałowym wzmacniacz mocno się grzeje (musi mieć wysoko ustawiony bias tranzystorów, pierwsze waty idą w klasie A). Preamp gramofonowy jest taki sobie, a podłączenie bezpośrednio do końcówki CD z regulowanym wyjściem znacząco polepsza rozdzielczość, jednak nieco osusza barwę. |
|
|