uż po okładce najnowszego albumu Acid Witch wiedziałem, że czekają mnie całkiem miłe chwile w oparach cmentarnej mgły i marihuany. No i nie przeliczyłem się. Zresztą czego można się spodziewać po krążku zatytułowanym „Stoned”? Acid Witch zaaplikowało nam przyjemną dla ucha mieszankę doom metalu i stoner rocka, z inkorporowanymi gdzieniegdzie elementami death metalu. Bujają te dźwięki nieźle, mają gęstą atmosferę znaną choćby z krążków Electric Wizard, a żeby słuchało się tego jeszcze lepiej, Acid Witch poutykało nam fragmenty muzyczne rodem ze starych horrorów z lat siedemdziesiątych. Kojarzycie Goblins z filmów Dario Argento? Kojarzycie w jaki sposób ten reżyser posługiwał się kolorami w swoich obrazach? Słuchając „Stoned” czuje się jakby muzycy za pomocą dźwięków chcieli nam wymalować podobny krajobraz. I bardzo mi to odpowiada! Świetnie słucha się tego albumu ze szklanką pod ręką (jeśli ktoś nie pali zielska oczywiście), człowiek po pewnym czasie cały kołysze się w rytm muzyki Amerykanów i odpływa wraz z nimi. Ciężkie, lepkie riffy prowadzą go dziwnymi korytarzami, zagląda to tu to tam, a z oddali słychać chrypliwy głos wokalisty. No to człowiek idzie za tym głosem, a gdy w końcu dojdzie do celu, natrafia na orgię wiedźm. Jak w rzeczonych filmach, hehe. A wiadomo, że nie ma to jak dobra orgia. Muzyczna również, więc zachęcam do zapoznania się z dorobkiem Acid Witch. Zaopatrzcie się w ich wydawnictwa i dobre popychacze, a nie pożałujecie.