19 wiosen
19 Wiosen powstał w 1989 roku, w pociągu relacji Łódź-Wrocław. Autorami pomysłu byli dwaj fani muzyki punk i protoplastów tej kultury takich jak : The Stooges, New York Dolls i MC5. Franek i Marcin, po znalezieniu klawiszowca i fana Chaos UK - Fagota postanowili zacząć nagrywać swoje ulubione covery, ze świata muzyki anglosaskiej łącząc je z coverami Drupiego, Hanki Ordonównej, Piotra Szczepanika i Blackout. Zaczęli używać pseudonimów: Francziszek M. - gitara, bas, Zygmunt Waleczny - organy, perkusja, Henryk Ulik - wokal plus teksty.
Pierwsze nagrania wydawali własnym sumptem w 1993 - materiał pt. CO KAŻDĄ CHWILĘ i jeszcze w tym samym roku ZMARNOWANY KWIAT. Na tej drugiej taśmie do zespołu dołączyła wokalistka Anna Bursztyn. Archiwalne nagrania z tamtego okresu wydał na CD Paweł Dunin - Wąsowicz w piśmie LAMPA w numerze 7 z października 2004 roku pt. „CO KAŻDĄ CHWILĘ ZMARNOWANY KWIAT”. Od 1994 roku do składu dołączają Ireneusz Janik (Pogłos) - perkusja i Marcin Czerniak (Czesław Mak) - bas.
Zespół zaczyna koncertować, dając sporadycznie koncerty głównie w Łodzi i Warszawie, ale także w Toruniu Świdniku i Tłuszczu. W 1996 roku Lagart Factory wydaje im kasetę z materiałami z koncertów i dwóch pierwszych repertuarów pt. „1993,[zasłonięte]/1996”. W 1997 roku nagrywają winylowy split LP z zespołem STARZY SINGERS w wytwórni MALARIE RECORDS. Tu na basie gra Anna Bez. Płyta wychodzi dopiero po dwóch latach - w sierpniu 1999 roku, w momencie kiedy 19 Wiosen zawiesiło działalność.
Od marca 2004 roku zespół wznowił działalność w nowym składzie: Franek M - chwilowo zrezygnował z udziału w nowym wcieleniu zespołu polecając na swoje miejsce Konstantego Usenko znanego z takich zespołów jak SUPER GIRL & ROMANTIC BOYS, Ameba, THE LESZCZERS. Doszła tez sekcja rytmiczna z industrialnej grupy JUDE. Łukasz Franek – bas i Szymon Janiaczek – perkusja. Oprócz nich zespół tworzą już pod właściwymi nazwiskami Grzegorz J. Fajngold ( dawniej Z.Waleczny) - klawisze i Marcin Pryt (H.Ulik) - wokal i teksty.
W nowym stricte męskim składzie grupa zdążyła dać serię koncertów w 2004 roku w Warszawie, Łodzi (z zaprzyjaźnionym elektro punk bandem MASS KOTKI), Wrocławiu ( na squacie przy ul. Kromera), Poznaniu (Rozbrat). Wystąpiła na międzynarodowym festiwalu kultury niezależnej na Białorusi „No culture without Subculture. Wystąpili tez wspólnie z SUPER GIRL & ROMANTIC BOYS na decentrum w Białymstoku. W grudniu wystąpili na imprezie pisma Lampa wspólnie z grupą Andy. Potem ruszyli na mini tour do Niemiec występując w klubie Subversive w Berlinie i w budynku spalonego teatru Rote Flora w Hamburgu.
W międzyczasie w przenośnym studio URYNABOX udaje im się zarejestrować przekrojowy materiał z czasów poprzedniej działalności koncertowej, który właśnie zostaje wydany w wytwórni NIKT NIC NIE WIE, w grudniu 2004 roku.
Płyta „11 zim” to przegląd historii zespołu w starym składzie (1[zasłonięte]993-20) w 21 piosenkach, nie można nazwać i określić dokładnie jaki to styl. Niektórzy nazywają to big bit punk, inni że to po prostu punk, na koszulkach promujących ich Europe Tour 2004/2005 można przeczytać BAROK NEGA PUNK. Najważniejsze są jednak emocje indywidualnego słuchacza i jego własne przeżycia. Na koncertach 19 Wiosen można mieć kontakt z punk energią i tańcem. Niektórzy nazywają ich muzykę i teksty apokaliptycznym dancingiem „ludzie się bawią i cieszą a wokalista śpiewa o bólu, agonii i destrukcji” i niech tak już zostanie do końca. Być może przeznaczeniem twórców 19 WIOSEN jest przygrywanie do zatrutego kotleta dopóki nie nadejdzie ostateczna zagłada. Wydaje się, że muzykom odpowiada ta rola i świetnie się w niej czują zapowiadając w wywiadach że planują koncertować do swoich 91 lat jak czarni bluesmani i podstarzałe divy operowe. Zapoznajcie się z tym pomysłem z uwagą i skupieniem i nie opuśćcie koncertu kiedy zagrają w waszym mieście. Jeden z ich tekstów mówi dosłownie cos takiego: „…Chaosu się nie pokona większość od jednostki silniejsze na szczęście dysharmonia cierpienie zmieni na mniejsze…” Dysharmonia to radość z grania na żywo piosenek o dystansie i samotności o zadawaniu i przyjmowaniu bólu, o wariantach śmierci i zachodzącym słońcu nad wielką aglomeracją.
Starzy Singers
Karlove Vary
Pifarro mnie mówiła jedna Włoszka co to nie wiedziała gdzie jest Nasielsk. No to jej pokazałem gdzie to leży je na mapie. Kaptain żeglugi wielkiej co lubił burchać faję zdobywca oceanów i jednej grubej Berty co to nosiła chy chy chorobę morską i go nią zaraziła w jedną noc gwiaździstą nad Wisłą. A Vary miała Karlove...
(Omberola)
Czego by nie napisać o Starych Singers, zawsze będzie to tylko pół prawdy...
Zespół powstał gdzieś około 93 roku w Warszawie, a w 94 po dojściu perkusisty Macia ruszył do boju o złote medale. Rozpoczęły się koncerty i szlifowanie materiału na pierwszą płytę - "Omberola". Płyta ukazała się w 1997 roku nakładem Złotej Skały i stała się dużą sensacją. Album wypełnia garażowa muzyka, zdradzająca fascynacje, o których może przekonać się każdy, kto posłucha nagrań. Rzężące gitary, dość pokręcona rytmika swoje korzenie miały gdzieś w punk rocku, muzyce hard core'owej, jednak uwolniły ją od bagażu ideologicznego bełkotu, stawiając na abstrakcyjną, balansującą na granicy absurdu twórczość, która ma większe znaczenie niż nawiedzone elaboraty nawiedzonych działaczy tzw. sceny. Takie potraktowanie muzyki spowodowało, że zespół zaczął cieszyć się popularnością nie tylko w ortodoksyjnych środowiskach, stając się grupą lokującą swoją twórczość gdzieś ponad podziałami, jednoczącą wszystkich miłośników dobrej zabawy. Dzięki temu pojawiło się sporo propozycji koncertowych.
Macio: Wszystkie koncerty były ważne. Niektóre były fajne, inne chujowe, ale bez tych chujowych nie byłoby fajnych, więc wszystkie były ważne...
Zespół oczywiście nie zapomina o nagraniach - na początku 99 roku ukazała się druga płyta, wydana przez Antenę Krzyku, zatytułowana "Rock - a - bubu". Do zgrzytliwych dźwięków, generowanych przez zespół dołącza masakrująca melodyka, co tworzy bardzo smaczny kąsek. W muzyce kumulują się wszystkie przeszłe i obecne doświadczenia muzyków, a są one imponujące.
Macio: Grałem w największej liczbie zespołów, chłopaki mieli po jednym bazowym, a Dziadek jest artystą solowym - szybkim jak błyskawica i jej obcas. Graliśmy lub gramy w takich zespołach jak Paraphrenia, Krain, Slaze Image, Królowie Życia, Primitivo, Orange Jews, Moretti &Sztarkman, Mały Szu i wiele, wiele innych...
Znowu czas na koncerty. Koncerty w wielu miastach, na różnych imprezach. Bardziej prestiżowych, jak choćby supportowanie Fugazi we Wrocławiu, czy małych, w niewielkich klubach, czy wręcz squotach. Dużym plusem Starych... jest to, że nie cofają się przed żadnym wyzwaniem, grając koncerty często na imprezach, które nijak mają się do ich muzyki. Są więc ucieleśnieniem stwierdzenia, że muzyka powinna łączyć, a nie dzielić. W swojej karierze zespół popełnił też tzw. split album (czyli nagrania wydane na jednej płycie z innym wykonawcą) wydany wspólnie z nieistniejącą grupą 19 Wiosen. Jest to ciekawy przyczynek do twórczości Starych..., zawierający takie rarytasy, jak covery The Stooges czy Franka Zappy.- Arek Lerch