Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

ŻEGNAJ, LALECZKO - Raymond CHANDLER jamnik

08-01-2015, 18:12
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 4.90 zł     
Użytkownik tanie_dranie
numer aukcji: 4944821067
Miejscowość Piotrków Tryb.
Wyświetleń: 5   
Koniec: 08-01-2015 17:29:33

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 1997
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

 

 


 

 

 

 

 

Żegnaj, laleczko - Raymond Chandler

 



więcej:

 

zwiastun filmu (R.Mitchum)

 

 



ŻEGNAJ, LALECZKO - Raymond CHANDLER jamnik

 

 

 

 

  Image Marlowe, ikona nie tyle Chandlera, co całej historii kryminału,

jest tu przedstawiony w pełnej krasie i z całym, jakże charakterystycznym

inwentarzem: przystojny, lecz mimo powodzenia u kobiet wiecznie samotny

(czy raczej – trzymający się na bezpieczną odległość).

 

  Cyniczny, cedzący przez zęby przemyślane ping-pongi słowne,

a z offu komentujący dla nas fabułę kwieciście i nieraz osobliwie poetycko

(... za wstążką kapelusza tkwiło kilka farbowanych piór, i to już była przesada

- wyglądał dyskretnie jak tarantula na biszkoptowym cieście).

Z podręczną butelką burbona, papierośnicą, gotową do użycia bronią

i stale aktualizowaną nieufnością do przeżartego od środka blichtru wyżyn Los Angeles.

Uczciwy wedle własnych reguł i kodeksu pracy. Skuteczny stuprocentowo,

przede wszystkim jednak przez wzgląd na siebie. Każda sprawa to dlań ponadto wyzwanie

i dreszcz... poczucia życia. Brzmi w tym swoisty romantyzm, „czarny” romantyzm,

lecz de facto taki jest ów chandlerowski bohater; powiada się nieraz,

iż lektura Chandlera warta jest poznania nie tyle dla rozwikłania kryminalnej zagadki,

ile dla smakowania owego specyficznego klimatu, aluzji języka, wizji miejskiej dżungli,

dla identyfikacji z tym, wiecznie mokrym od deszczu bohaterem, który czytelnika oczyszcza,

bo bezpiecznie pozwala gardzić za nas wszystkim i wszystkimi. Marlowe nie gra dedukcją Holmes’a,

a raczej prowokacją, flegmatycznym oczekiwaniem na rozwój wydarzeń, zerkaniem spod kapelusza

na podejrzane tropy, które niejako same podpowiadają mu dokąd się udać, kogo śledzić, od kogo

– dla sprawy, rzecz jasna – warto oberwać po łbie. Marlowe trafia w najmniej oczekiwany czas

i w najmniej oczekiwane miejsce. I – robi swoje. Parafrazując finał powieści:

a gdy z damskiej torebki wychynie dłoń z wycelowanym weń pistoletem, on – poprzestanie na tym,

że nie zrobi nic.