ISBN: |
978[zasłonięte][zasłonięte]53619 |
Wymiar: |
12.5x20.5cm |
Nr wydania: |
1 |
Seria: |
DOLCE VITA |
Ilość stron: |
240 |
Ocena: |
- |
Waga: |
0,27 kg |
Indeks: |
553[zasłonięte]02608KS |
Rok wydania: |
2010 |
Autor: |
Brennan Georgeanne |
Wydawca: |
Czarne |
Rodzaj okładki: |
Miękka |
Stan: |
Nowa |
Opis książki
Podtytuł: Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji
Język oryginału: angielski
Tytuł oryginału: A pig in Provence: good food and simple pleasures in the south of France
Przed czterdziestu laty Georgeanne Brennan, zdobywczyni nagrody Jamesa Bearda, pisarka i miłośniczka kuchni, postanowiła zrealizować swoje marzenie o spokojnym, wiejskim życiu w Prowansji i razem z mężem i malutką córką wyruszyła na słoneczne południe Francji. Kupiła domek ze skrawkiem ziemi, kilka kóz i tytułową świnię i rozpoczęła swą przygodę z celebrowaniem przyjemności życia.
Jej żywe, pełne smakowitych przepisów i lokalnego kolorytu wspomnienia oddają bogactwo prowansalskiej kuchni i tradycji. Razem z autorką zaglądamy do garnków, ogrodów, lasów i winnic, zbieramy grzyby, robimy sery i gotujemy najprawdziwszą bouillabaisse. To czarująca opowieść, od której cieknie ślinka, smakowita strawa dla ducha i ciała, idealna dla smakoszy, miłośników Francji i wszystkich tych, których choć raz marzyli o tym, by spakować walizki i kupić bilet do pięknego życia.
Georgeanne Brennan jest wielokrotnie nagradzaną autorką książek o kuchni i ogrodnictwie. Mieszka w północnej Kalifornii i w Prowansji, gdzie prowadzi szkołę kucharską.
Anglosasi kochają Prowansję, a prawdziwie spełnieni w tej miłości czują się dopiero wówczas, gdy kupią sobie dom we Francji i napiszą o tym książkę. Bez obaw jednak, Świnia w Prowansji nie jest kolejną enuncjacją maklera giełdowego z Londynu czy Bostonu, zachwycającego się naiwnie dźwiękiem cykad i smakiem pomidorów. Pochodząca z Kalifornii pani Georgeanne Brennan to uznana autorka książek kulinarnych, swą kulturową i jedzeniową przygodę z najpiękniejszym regionem Francji rozpoczęła już w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym, więc dobrze wie, o czym pisze. Na tyle dobrze, że w trakcie łapczywej nocnej lektury spożyłem słoik oliwek, pół pęta francuskiej kiełbasy, kilka kieliszków różowego wina z departamentu Var, zamarynowałem schab w szałwii oraz rozmarynie, a tylko nad wyraz późna pora powstrzymała mnie przed sięgnięciem po calvados.
Robert Makłowicz