.
Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4 .
WITAM NA MOJEJ AUKCJI
!
.
Stanisław Hadyna
W pogoni za wiosną
liczne zdjęcia członków zespołu
Wydawnictwo „Śląsk"
.
fragment - Pierwszy dzień 30 IV 19563
" Po jakimś czasie nowa grupa z walizkami zjawiła się na dziedzińcu zamkowym, a następną już widać było pomiędzy drzewami parkowej alei. Chłopcy i dziewczęta. Trzeba było przyspieszyć przydzielanie pokoi, aby uniknąć zatorów, zwłaszcza że każdy musiał jeszcze wypełnić tasiemcową ankietę personalną, arkusz meldunkowy, zobowiązanie do przestrzegania regulaminu internatowego; zachowania tajemnicy służbowej (to znaczy nieujawniania metod szkolenia, składu zespołu i przygotowywanego programu, jak również wewnętrznych spraw „rodzinnych") i jeszcze jakieś tam karteluszki, pokwitowania itd. W parterowym korytarzu zachodniego skrzydła pałacu ustawiono trzy stoliki, przy których pani Irena, Aga i ja, spełnialiśmy funkcje kancelistów. Po śniadaniu, które z przyczyn obiektywnych wydano o go-, dzinie 11 (zupełne zaskoczenie kuchni) zebrałem grupę dziewcząt przybyłych najwcześniej do Zespołu i po zakończeniu biurokratycznych formalności zaprowadziłem do internatu żeńskiego we wschodnim skrzydle pałacu. Były to: Kawińska, Podsiadło, Oczko, Artiomowa, Baziak, Gło-wacka, Wawoczna, Mathias, Wojtowicz, Czarnecka. Otrzymały pokoje nr 18, 19, 20 na pierwszym piętrze. Widne, ładne, połączone drzwiami, z możliwością używania dużego tarasu nad wschodnim ryzalitem bramy wjazdowej. Były tak uszczęśliwione, że brak szafek nocnych (co tak zmartwiło sekretarza) i wystarczającej liczby krzeseł (co tak zmartwiło Agę) nie zrobił na nich żadnego wrażenia. Po prostu było to mało ważne wobec innych przyjemnych rzeczy: dużych okien, tarasu, drzew za oknami, jasnych pokoi, firanek, wazoników z kwiatami (!) i pojedynczych czyściutko zasłanych łóżek. Jak się potem okazało, były nastawione na łóżka piętrowe, podwójne i potrójne, toteż zaskoczenie było istotnie całkowite. Z kolei zabrałem na drugie piętro tego samego skrzydła pałacowego, do tzw. baszty, małe czternastoletnie skarby: Urszulkę Porwoł, Irenkę Perguł, Wiesię Bistę i Krysię Jagsz. Miały podobne głosy, były równe wiekiem i prawie tego samego wzrostu. Irenka przyjechała z mamusią. Urszulka prócz walizki przywiozła ze sobą skrzypki. Potem ulokowałem we wspólnym pokoju cztery dziewczęta: Perdubińską, Przystawską, Ruchalską i Dębowską. Uległem ich prośbom, choć np. Ruchalską była sopranem, a Dębowską głębokim altem. Pochodziły jednak wszystkie z Warszawy i sądziłem, że lepiej się będą razem czuły i rozumiały. Jak się później okazało, był to podstawowy błąd taktyczny. Należało je od razu rozmieścić według głosów, jak najdalej od siebie, w różnych odległych pokojach. Miałem zamiar rozparcelować je później między Slązaczki. Zachodziła jednak obawa, że mówiące klasycznym dialektem śląskim dziewczęta (co było cenne w zespole typu ludowego) zaczną pod wpływem warszawianek mówić czysto po polsku, albo odwrotnie — warszawianki zaczną mówić źle po polsku i niedobrze po śląsku. , Resztę dziewcząt umieściliśmy w pozostałych pokojach. Obawiałem się, że niektóre pokoje nie przypadną do gustu, ale zadowolenie było powszechne. Chłopaków rozprowadzała w południowym skrzydle Aga. Tu nie było problemów. Chłopcy byli zgodni. Tenory szły z tenorami, barytony z barytonami, basy z basami. Nie wiem, czy to wynikało z męskiego przyzwyczajenia do pewnej dyscypliny, czy też Aga radziła sobie lepiej niż ja. W każdym razie chłopcy polubili ją od pierwszego dnia. Byli zresztą przekonani, że jest ich koleżanką, która wcześniej przybyła na zamek i po prostu pomaga kierownictwu. To przekonanie było powodem zabawnego qui pro quo. Trzeba jednak powiedzieć, że nawet później trzymała z nimi „sztamę", a obawy niektórych, że „opowie o wszystkim dyrektorowi", były najzupełniej nie uzasadnione. Na pierwszym obiedzie było już osiemdziesiąt osób, choć pierwotnie obiadu w ogóle nie planowano. Zorganizowano ad hoc pięćdziesiąt obiadów, ale oczywiście, nie starczyło dla wszystkich. I trzeba było znowu kombinować, aby reszta nie była głodna. Po południu przyjechały następne grupy z różnych stron. Z waliz kami, tobołkami, plecakami. Przyjechały również trzy góralki z Koniakowa, Hanka Sikora, Maryna z Hrubego, Hanka Ligocka (ta ostatnia z tęsknoty za górami wróciła później do Koniakowa). Uciekły po prostu z domu. Matki nie pozwoliły, więc wyniosły potajemnie swoje rzeczy wieczorem do stodoły, a skoro świt czmychnęły przez okno. Do Istebnej doszły piechotą, stamtąd..."
.
.
ILOŚĆ STRON _______________ 254
STAN KSIĄŻKI _______________ DOBRY
FORMAT KSIĄŻKI _______________ 15 x 21
FOTO zamieszczę po 20 – tej
Zapraszam na inne moje aukcje.
NA ŻYCZENIE WYSTAWIAM RACHUNEK
Towar wysyłam po wpłacie na konto
Książka zostaje wysłana odpowiednio zabezpieczona Wysyłam na adres zarejestrowany w Allegro
Nie sprzedaję przedmiotów za granicę
Odbiór osobisty niemożliwy Komentarz kupującemu wystawiam jako drugi Początek Wiesław
proszę doliczyć koszty transportu
ZAPRASZAM DO LICYTACJI
|