Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

~Platona uczta

12-03-2012, 8:46
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Cena kup teraz: 9.99 zł     
Użytkownik martinom17
numer aukcji: 2116906399
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 11   
Koniec: 13-03-2012 14:58:28

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

HTML clipboard

~Platona uczta ~ Przełożył Władysław Witwicki

 

Wydawnictwo i rok wydania: PWN 1957

Wydanie: X

Stron: 168

Okładka: twarda

Stan: dst

 

      ***

 

Platonem zainteresował się Władysław Witwicki już w gimnazjum lwowskim, w 8 kłosie, przy lekturze »Eutyfro-na«. Zdumiewała go współczesność tego pisarza tak odległego w czasie, który odpowiadał polskiemu uczniowi na szereg palących, żywych, najbardziej osobistych niepokojów i wątpliwości z zakresu etyki i wiary, na to, o co daremnie pytał swoich profesorów i księdza katechetą.
To była przyczyna — jak po łatach opowiadał Władysław Witwicki — dla której, przygotowując się do egzaminu habilitacyjnego, wybrał dialog Platona. Tym razem »Ucztę«.
Po powrocie z Wiednia i Lipska, gdzie pod kierunkiem Wundta pogłębiał swą wiedzę psychologiczną, młody Witwicki prowadził niezwykle pracowity tryb życia. Różnorodność jego zainteresowań, studia przyrodnicze i malarskie, niezbyt sprzyjały obowiązkowej lekturze Platona. Odłożywszy wiele ciekawych prac, z trudem przedzierał się przez zawiłości gramatyczne i językowe trochę zapomnianej gimnazjalnej greki, starając się jak najszybciej z tą przymusową robotą uporać.
Ale już w połowię pierwszego rozdziału zaczął ogarniać go coraz bardziej czar treści i formy Platońskiego dialogu o miłości, a zanim doczytał rozdział do końca — wywietrzał mu z głowy egzamin, profesorowie, habilitacja, a pochłonął go całkowicie urok Platona. Jakby i on, młody uczony, znalazł się między gośćmi Agatona i brał udział w rozmowie zebranych. 1 już dla samego siebie, żeby urok tego tekstu utrwalić Witwicki zaczął nie tylko streszczać, jak na początku, alt dosłownie tłumaczyć jeden rozdział po drugim.
A gdy wreszcie rozpoczyna się przygotowana świetnie pod względem dramatycznym scena, w której wchodzi .Ałkibia-des, bardziej pijany miłością do Sokratesa niż winien — tekst porwał tłumacza tak, że ten hamowany patos uczucia,podany uczestnikom Uczty w formie niby żartobliwie drwiącej, a nabrzmiałej wzruszeniem i czcią, to przemówienie za- „ maskowane pijackim śmiechem, a rzucające na uwielbianego nauczyciela niemal boski blask, całą tą sceną Witwicki musiał zamknąć w najpiękniejszy kształt polskiej mowy, tak aby w niej ożył urok oryginału, najsubtelniejsze połyski uśmiechów i łez, najlżejsze drgnienia serca — to wszystko, co na poły martwe leżało przez tyle stuleci w czcigodnych popiołach  starożytności.
Pisał jednym tchem, stroną za stroną, i „podniósł rozpaloną twarz znad stosu kartek wtedy dopiero, kiedy okna pobłękitniały zapowiedzią nowego świtu".
Rano przekład dialogu był skończony.
12 lutego 1904 roku we Lwowie na pierwszym posiedzeniu Towarzystwa Filozoficznego dwudziestopięcioletni Witwicki — na życzenie profesora Kazimierza Tiuąrdowskiego — odczytał fragmenty  »Uczty« w swoim tłumaczeniu.
Od pierwszych zdań dialogu ogarnął obecnych urzekający czar przekładu. Słuchali w skupionym milczeniu. Po raz pierwszy treść nie wydawała się zgromadzonym zapleśniała, odległa, obca. Przemówiła do umysłów, do serc — prostym, współczesnym językiem i zaczęła drżeć w duszach słuchaczy jakimś własnym, głęboko przeżytym wzruszeniem. Nic dziwnego. Ożyła w rytmie  serca młodego tłumacza.
Po zebraniu, w kawiarni, kazano Witioickiemu czytać po raz drugi. Tym razem cały dialog. Leopold Staff, obecny na posiedzeniu, zapalił siee do myśli wydania cyklu tego rodzaju utworów pod wspólną nazwą »Sympozjonu« — od tytułu dialogu Platońskiego, który miał cykl inaugurować. Tego zadania podjęła się Księgarnia Polska B. Połanieckiego pod redakcją Staffa. W roku 1909 wyszło pieriosze wydanie »t/czty« — „platońskiego dialogu o miłości w przekładzie artystycznym Władysława Witwickiego".
Pierwszy nakład rozchwytano natychmiast. Już w roku następnym ukazał sią nakład drugi. W latach późniejszych . trzeci i czwarty. Oddźwiąk, jaki wzbudził ten przekład iv społeczeństwie, skłonił tłumacza do dalszych prac nad Platonem. Kiedy był już przełożony »Fajdros«, ^Obrona Sokratesa*, »Eutyfrcm«, »Kriton« — profesor Twardowski po-
łożył młodemu  uczonemu ręką  na  ramieniu i  powiedział." „Pan powinien dać Polsce całego Platona".
Życzenie profesora Twardowskiego zostało spełnione. Od przekładu »Uczty« w 1904 roku do nieukończonych. «Praw» w r. 1948 Władysław Witwicki obdarzył społeczeństwo   polskie dwudziestoma pięcioma dialogami, niemal całym Platonem. Aby dialogi udostępnić jak najszerszemu kręgowi czytelników, tłumacz opatrzył je wstępami i objaśnieniami, które wprowadzają mniej przegotowanych w świat myśli, sztuki, historii. Tłumacz  dodał także do przekładów rysunki, które pokazują czytelnikowi postacie dialogu, ich ubiór tak odmienny od współczesnego, architekturę, krajobraz, posągi i ołtarze, ludzi i mity ożywione plastyczną wyobraźnią Platona.
Rysunki te celowo tłumacz utrzymał do końca w stylu epoki, w której powstał pierwszy dialog — »Uczta«.
Dzięki prostemu, pięknemu przekładowi, wstępom, objaśnieniom i rysunkom, Witwicki spopularyzował Platona w Polsce, jak nikt przed nim.
Co tłumacz i autor sam myślał o swej pracy, wypowiada to w jednym z listów z 1947 r.:
„„.Kazimierz Twardowski na serce mi to położył, żebym dał całego Platona po polsku, i to zadanie trzeba było spełnić, w miarą jak czas pozwalał".
„To nie była dla mnie pańszczyzna, ani biuro. Raczej seansów szereg, na których On przez grecki tekst mówił po polsku, a ja mu tylko duszy, języka, serca i ręki pożyczałem, i cały się robiłem tubą gramofonową dla Niego. I tak się starałem, żeby mnie w robocie nie było widać, tylko żeby On świecił żywy".
,,I coś z tego wychodziło powoli. Nie — parafraza; nie — coś w tym rodzaju, ani coś koło tego. Tylko właśnie tekst Plulona dosłowny — tyle tylko, że moją gorącą krwią tętnił i moim językiem gadał i szeptał, i chrząkał, i wzdychał, i gładził, i śpiewał po polsku. Zachowałem jego .rytm prozy i budowę zdań, i dobór, a gdzie można i brzmienie słów i porządek wyrazów Jago."
„Że to się nie wszystkim podobało — nie moja wina. Podobało się Przychockiemu i Witkowskiemu — to wiem, bo to głośno mówili. I spodobało się właścicielowi mydłami na Starym Mieście, Stanisławowi, który sobie był komplet moich Platonów kupił i kazał mi je własnoręcznie podpisać. To była moja radość głęboka i cicha. Nagroda. Ze Platon ożył i gada. Pierwszy raz go w Polsce słyszą i rozumieją ludzie prości."
Kazimiera Jeżewska
Warszawa, w maju 1957 r.


 

ZAPRASZAM NA POZOSTAŁE MOJE AUKCJE!!! J