Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

~ BAR na STAWACH ~ J. HARASYMOWICZ ~cudna POEZJA ~

10-02-2014, 6:50
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Cena kup teraz: 7.99 zł     
Użytkownik zbyniu_w
numer aukcji: 3934116570
Miejscowość ŁÓDŹ
Wyświetleń: 5   
Koniec: 10-02-2014 06:53:49

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: twarda z obwolutą
Rok wydania (xxxx): 1974
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

WITAM PAŃSTWA SERDECZNIE!!!!

PRZEDMIOTEM AUKCJI JEST WYSZUKANA i

UNIKATOWA POZYCJA KSIĄŻKOWA

~ BAR na STAWACH ~

JERZY HARASYMOWICZ

 

Jerzy Harasymowicz, Jerzy Harasymowicz-Broniuszyc (ur. 24 lipca 1933 w Puławach, zm. 21 sierpnia 1999 w Krakowie) – polski poeta, założyciel grup poetyckich Muszyna i Barbarus.

Pochodził z rodziny o mieszanych ukraińsko[1], polsko-niemieckich korzeniach.

Należał do tzw. pokolenia "Współczesności". Zadebiutował w 1953 roku, publikując wiersze i prozę poetycką w "Życiu Literackim". Jego pierwszym tomikiem były wydane w 1956 roku Cuda. Publikował również na łamach m.in. "Twórczości", "Tygodnika Powszechnego" i "Dziennika Polskiego".

Laureat licznych nagród, m.in. Nagrody im. Stanisława Piętaka (1967), Nagrody Fundacji im. Kościelskich (1972), głównej Nagrody Ministra Kultury i Sztuki (1975).

Jego twórczość charakteryzowała się "przesyceniem" opisów, co czyniło wymyślone przez niego mitologie niezwykle szczegółowymi i sprawiającymi wrażenie realnych. Interesował się kulturą Łemków oraz słowiańsko-chrześcijańską, do których to zainteresowań często odnosił się w swoich utworach.

Z poezji Jerzego Harasymowicza wywodzi się termin kraina łagodności, do którego w swoich piosenkach nawiązywał Wojciech Belon, a który bywał później utożsamiany z poezją śpiewaną.

Harasymowicz był pisarzem płodnym, umierając zostawił po sobie ponad 40 tomów wierszy, liczne wybory wierszy i 2 bajki dla dzieci sprzedane łącznie w liczbie ponad 700 000 egzemplarzy.

W środowisku Krakowa był powszechnie znany jako wielbiciel Zwierzyńca i Baru na Stawach (znany wiersz o tym barze). Jednocześnie deklarował się jako fanatyczny wielbiciel gnębionego wówczas przez komunistyczne władze Klubu Sportowego Cracovia. Pisał wiersze o Cracovii i jej piłkarzach. Najsłynniejszym jest chyba wiersz o zdobywcy bramki bezpośrednio z rzutu rożnego w wygranych 2-1 pierwszoligowych derbach Krakowa Cezarym Toboliku.

Po roku 1989 izolowany za bezkompromisowe wypowiedzi na temat środowiska literackiego Krakowa[2].

Jego prochy rozsypano nad bieszczadzkimi połoninami[3], a symboliczny grób stanowi pomnik w kształcie bramy na Przełęczy Wyżnej.

Z poezji Jerzego Harasymowicza zrodził się projekt muzyczny W górach jest wszystko co kocham.

 

 

" BAR na STAWACH "

 

Krupniczej ulicy naprawdę mam dość
Dość razem z krzesłem próchniejących wieszczy
Kotłują się słowa moje
W nieba niebieskiej przerębli

Gwiżdżę na księgi spróchniałym grzbiecie
Wydaje księga dziki świst
Najlepiej mi z ulicą siostrą
Pod rękę po Zwierzyńcu iść

Cieszy mnie poematu konna placforma
Bo to jest właśnie placu forma
I cieszy Mańka która z dziecka
A już była zwierzyniecka

Ta brzana bardzo cieszy mnie
Daje mi bukiet gwary - ma gest
Tu już Flisacka Szwoleżerów Tatarska
Tu jeszcze konna metropolia jest

Tu jak wóz Eliasza
Placforma jedzie za pół basa
Z piwem kiwają się wiaderka
Na koniach rajskie śpią makaty

Najważniejsze żeby placforma słów
Mogła w zaułek ciasny wjechać
Na koźle stoję ponad dachy miasta
Zarosły wozak chmur - poeta

Na przedmieścia placformie jadąc
Z kieszeni rąk nie wyjmuję
Do druku dla mnie najlepszy plac
To niebo żółknące w górze

Najlepiej jeździ się w zimie
Na mrozie sen jest zdrowy
I sama wali placforma
Z przyzwyczajeń koniowych

Bo Kazek mówi wszystko jedno
Czy wiśta i czy wio
Przeważnie były czasy lewe
I nie to

W żarówek tysiącu tramwaj
Przejeżdża dostojnie jak Watykan
Zastanawiają się parkany
Gdzie by tramwaj w ciemności przydybać

Nieraz pytają za kim jestem
W tym kraju częsta to sprawa
Mówię najbardziej popieram szyld
Z napisem "Bar Na Stawach"

Tam Maks Wózek przychodzi i Rufino
Goście z tysiąca i jednej zwierzynieckiej nocy
Tam zielone pachnie nocy piwo
Tam się schodzą placowe drogi

Burżujek tu bywa i Kazek Dycha
Sam Główeczka Tolo Malarz Poldek Śpiewak
Tu baronów swych przedstawia ulica
Tu jest wolnokieszonkowa strefa

Czasem zabraknie kogoś - salute!
Z piwa zielony nagrobek mu kładą
Nad Norbertanki uleciał Edek
Gdzieś na wieży siedzi denato

I zadzwoniły kufle po nim
Na tę parkanów przedmieścia nostalgię
Poniosły go kawki na skrzydłach
Bo kawki mają garnitury czarne

I leci krótki - trzy wina bier
I król brodaty biber kier
Jedną swą rąszką trzymie korone
Drugą wskazuje karty znaczone

Kończy się szefku pasaż
Kieszonkowa strefa nasza
I koń który w łąki srokaty
Elektryczne mija światy

Życia się snuje szary dym
Tu Czarny Czesiek rządzi wiele zim
Tu jest wszystko wokół cześkowe1
Kłaniają się grzecznie goście nieznajome

Zwierzyńca to jest prawowity syn
Do chrztu go Kopiec na rękach niósł
Przed nikim jeszcze dyla nie dał on
Swobodnie na ulicy rósł

Jak zdrowie milicja pyta go na skwerach
Jak zdrowie pyta i jak sen
Postrachem mea bywał nieraz
Dziś bójką już nie bawi się

Zwierzyniec Cześka nakrywa czapa
Jego pod głową habaź Błonia
Na lewo Wawel na prawo Tyniec
A w środku władza zrobiona w konia

Jeden gość z wiary Wózek Maks
Chmurą się tylko przykrywa luzem
Nieba go kryje ruchomy dach
Do nieba z Maksem wjedzie wózek

I śniegiem pokryty wjedzie śpiący Maks
I jakiś albert powie mu tak
Już z gęby widzę - z Włóczków ulicy
Maks powie - pewnie Zwierzyniec City

W młodości grzechy mnie sie zgubiły
Na kartce miałem spisane
Dlatego szefku mój miły
Już nie wiem co jest czarne co białe

Bozia co placformą jedzie chmur
Dała Cześkowi dowcip ten i spryt
Pośród tych wróbli zielonych od piwa
Inaczej dawno Czesiek by znikł

Zimą i latem wokół placu
Snuje się szary dym tajniaków
I wiezie gości jedyny powóz
Milicyjny elektrowóz

Tu gość niejeden zniknął tak
Jak właśnie poprzez lufcik dym
Czarne się chylą dni parkany
I czasem nie ma już gdzie iść

Na nasze meliny przyszła jesień
I śleć się sfija
I bóg placowy pojecie
Na szparagusie w siną dal

Życia wesołe miasteczko dobre jest
Na porosłym trawą wyrku Błonia
Lecz potem bezpłatnie sypie śnieg
Kruszeje na mrozie włosów słoma

Lecz wolny - wolny każdy gościu
Jak na trybunie nie bywa wolny nikt
Dźwigają muzy na piersiach swoich
Pogięty wiatrem poematu szyld

I placformą bozia jedzie
I niebo całe w majonezie
Mańka ciepła jak szabaśnik
Przy niej lepiej przy niej jaśniej

Przy niej tu na Emausie
Kwitnie morda w szparagusie
I konie gadają lecąc przy dyszlu
Nie ma jak na Powiślu!

I czy ten gościu na koźle
Ma bukiet maków w głowie
Jest czerwony na zewnątrz
A cóż my wiemy panowie

Wszystko jest takie kiwne
Wczoraj był koniec świata
I zginął mi rękaw z koszuli
I gdzieś nad Krakowem lata

Kiedy gość leci z nóg u knajpy dyszla
To go podtrzyma stara wieżyszka
To goście mówią Kazek Pudełko
Ma swojej brzany święto

Goście kochani naprawdę wierzcie
Nie ma to jak kochane przedmieście
Tu jeszcze księżyc przez wolskie badyle
Valentina ma profile

Tu jak śledzie z nogawek
Gościom lecom wiersze same
Tu się schodzi Księcia ulica i Dziki Kąt
Tu sami goście z placowych stron

Tu sami chodzom gołębiorze
Co na wszystko mówią "może"
Strony świata są karciane mówi Rufino
Czerwień krajc żołądź wino

I wygląda Zwierzyniec jak szopka
Trochę złodziejska trochę głodna
I szopni goście i szopna władza
Co się powoli Emaus przechadza

I wygląda Zwierzyniec jak szopka
Skądś dzieciaka wzięła Helka Madonna
Lecz Kulawy Lolek ma swój bą tą
I pod depache bierze ją

Kradzioną z placu papą kryty
Ja pióra cierpliwym zabiegiem
Wystawię Cześkowi wiersza kiosek
Niechże się schowa przed śniegiem

Bo kocham przedmieścia profil czarny
I wiatru kocham swobodny świst
Gdziekolwiek na nieba wolnym kawałku
Piszę do Cześka list

Żeby go mróz nie zwarzył
Żeby nie spadł idąc życia krajem
Zmówiłem za niego tę litanię piwną
W grzane trzy mikołaje

Z harmonią placu na ramieniu
Powiewając czapą2 wolskich wzgórz
Czarny Czesiek udziela wolności lekcji
Lecz wokół pustka kundle kurz

Lecz może właśnie Czesiek nasz
To jest Pan Rynek to jest Pan Plac
Placu wysłuchać nie miał czasu nikt
Lecz kiedyś ruszy ulicy szyld

W rękawach moich jak wróbli rój
Niech się schowają zwierzynieckie lumpy
Koślawych liter sam wielki lump
Placu niosę sztandar żółty

Bo placu twarz to miasta twarz
I wszystko na niej wypisane
Jak tramwaj niebem sunie poemat
Ciągną go Lolka kobyły nakrapiane

Benek nas wiezie Benek śpiewa
Zielony trzyma bukiet gwary
Z piwem kiwają się wiaderka
Na koniach rajskie śpią makaty

Może powieje jakiś ciepły wiatr
Do świata znów podobny będzie świat
Z duszy naszej zejdzie śniedź
W środku zimy będzie wiec!

Krupniczej ulicy naprawdę mam dość
I przez tę kartę białą wprost
Niech wyprowadzi mnie liter czarny trakt
Na bulwar słów na wolny świat

 

 

WYDAWNICTWO - LITERACKIE KRAKÓW

ROK - 1974

OKŁADKA - TWARDA PŁÓCIENNA

OBWOLUTA - PAPIEROWA

WYDANIE - II

NAKŁAD - 7.000

STR. -  126

WYMIARY - 22x12,5 cm


GORĄCO POLECAM!!!!!!!

STAN KSIĄŻKI JAK NA WIEK OKREŚLAM NA BDB=!!!!

(   przybrudzenia, przytarcia - głównie obwoluty, pieczątka )

DO LICYTACJI!!!!

 

UWAGI:
KOSZT PRZESYŁKI ZWYKŁEJ WYNOSI 3,30ZŁ, A PRIORYTETOWEJ 4,50Zł.
KOSZT PRZESYŁKI ZWYKŁEJ POLECONEJ WYNOSI 5,50ZŁ, A PRIORYTETOWEJ 6,70ZŁ
za przesyłkę niepoleconą nie odpowiadam

TEL: 0-519-[zasłonięte]-470

CHĘTNIE DOŚLĘ DODATKOWE ZDJĘCIA!!!

PYTANIA PROSZĘ KIEROWAĆ NA E-MAIL BĄDŹ KONTAKTOWAĆ SIĘ ZE MNĄ TELEFONICZNIE. DANE DO PRZELEWU ORAZ DODATKOWE INFORMACJE ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE O MNIE.

 

ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA


_FENOOMEN_