Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

~~DROGA DO KALAMATY ~ Mike Hoare /opis/ BDB

24-01-2012, 4:32
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 33 zł     
Użytkownik GordonNinja
numer aukcji: 2040679570
Miejscowość Internet
Wyświetleń: 9   
Koniec: 16-01-2012 13:33:09

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 1993
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Moje inne aukcjeDodaj mnie do ulubionych































Witam, na dzisiejszej aukcji sprzedaję...

 
~
 DROGA DO KALAMATY~



autor: Mike Hoare


·           Tytuł oryginalny: The Road to Kalamata

·           Język oryginalny: angielski

·           Kategoria: Literatura piękna

·           Gatunek: biografia/autobiografia/pamiętnik

·           Rok pierwszego wydania: 1989

·           Rok pierwszego wydania polskiego: 1993

 

Stan: bardzo dobry - 

(Książka pochodzi z mojej zlikwidowanej biblioteki, stąd jedyny mankament  to pieczęcie pobiblioteczne; poza nimi brak innych śladów użytkowania. Okładka w stanie idealnym - zabezpieczona folią)

 

 

"Droga do Kalamaty" to wstrząsające i zmuszające do głębokiej refleksji wspomnienia Mike'a Hoare'a, legendarnego dowódcy oddziału najemników w Kongo, człowieka, który stał się pierwowzorem bohatera "Psów wojny" Forsythe'a. 

Chcesz poznać prawdę o żołnierzach najemnych, przeczytaj "Drogę do Kalamaty" i następne pozycje z serii "Najemnicy"! 
/ z okładki/



Z zawodu wojownik

Wojciech Jagielski/

PSY WOJNY

 

"Psami wojny" nazwał ich Szekspir w "Juliuszu Cezarze". "Żołnierz najemny to obok prostytutki z całą pewnością najstarsza profesja świata" - powiedział przed laty niekoronowany król najemników, pułkownik Robert Denard.

Kongo, Nigeria, Angola, Sudan, Benin, Sierra Leone, Czad, Komory, Seszele wyznaczają afrykański szlak bojowy armii najemniczych. W niemal każdej stolicy Czarnego Lądu można spotkać tajemniczych instruktorów wojskowych, doradców, handlarzy bronią, pokątnych pośredników, specjalistów od brudnych interesów.

Bo choć wojska zaciężne znane są od najdawniejszych czasów, a przez całe stulecia ich domeną była przede wszystkim Europa (od wojen peloponeskich przez średniowieczną Europę, kondotierów z włoskich państw-miast epoki renesansu po watykańską Gwardię Szwajcarską, nepalskich Gurkhów na brytyjskiej służbie i francuską Legię Cudzoziemską), to stereotyp najemnika na trwałe związał się właśnie z Afryką.

Trudno jest znaleźć w Afryce kraje, w których w tej czy innej formie nie pojawili się żołnierze najemni. Wynajmowani przez prezydentów młodych państw, a także ich zaciekłych wrogów, którym władza została sprzątnięta sprzed nosa, watażków zbuntowanych prowincji, a nawet powiatowych naczelników, zastępowali armie narodowe, których podnosząca się z epoki niewolnictwa i kolonializmu Afryka jeszcze nie miała.

Cudzoziemscy żołnierze werbowani w Paryżu, Brukseli, Londynie, Madrycie i Johannesburgu mieli rozstrzygać podstawowe problemy kontynentu. Szkolić wojska, dowodzić nimi w bitwach, zapewniać bezpieczeństwo kopalniom, hutom i plantacjom, będącym często jedynym źródłem dochodów afrykańskich państw. Do werbunku najemnych żołnierzy zachęcały afrykańskie państwa także ich byłe kolonialne metropolie. "Psy wojny" stawały się - często nieświadomie - instrumentem neokolonialnych porządków. Obalając niewygodne reżimy, tłumiąc rebelie lub je wspierając, wyświadczali przysługi francuskim, belgijskim, brytyjskim, amerykańskim, południowoafrykańskim służbom specjalnym, usiłującym utrzymać dla swoich rządów panowanie nad Afryką.

Najemnikami chętnie wysługiwali się afrykańscy dyktatorzy, nieufni wobec własnych generałów, w których widzieli potencjalnych zamachowców.

Biali straceńcy, którzy zaciągali się na służbę u afrykańskich prezydentów i buntowników, wcale nie byli doskonałymi żołnierzami. Przeciwnie, większość z nich niczym nie wyróżniała się w swoich armiach. Dlatego też po wojnie byli zwalniani z wojska w pierwszej kolejności.

Romantyzm mętów

"Mad Mike" Hoare, jeden z najsłynniejszych dwudziestowiecznych kondotierów, był o większości swoich podkomendnych jak najgorszego zdania. "Dobrze pamiętam tych facetów z Katangi: brody po kolana, taśmy z nabojami na piersi, granaty za pasem, zwinięte w dół skarpety, no i zawsze krótkie spodenki, tak krótkie, że aż im jaja na wierzch wyłaziły. Nie mieli wielkiego pojęcia o żołnierce. Za to było wśród nich pełno alkoholików, włóczęgów, a także - co mnie naprawdę zaskoczyło - narkomanów i pederastów. Mówiąc krótko, były to męty nie zasługujące na miano żołnierzy".

Tym, co ich popychało do Afryki, była przede wszystkim frustracja, niemożność odnalezienia się w Europie po wielkiej światowej wojnie, perspektywa zarobku. Pierwszymi najemnikami, którzy w połowie 1960 roku ściągnęli do Konga, mającego stać się odtąd mekką "psów wojny" z całego świata, byli zdemobilizowani albo już bezrobotni żołnierze kolonialnych armii, niespokojne duchy, którym po latach wojennego chaosu i bohaterstwa pokojowa Europa wydała się szara, nudna i nie do zniesienia. Ci, choć nie byli urodzonymi żołnierzami, przygodę i wojaczkę lubili tak, jak się lubi kobiety czy alkohol. Wśród pierwszych najemników byli także wojskowi z niemieckiego Wehrmachtu i SS, uciekający do Afryki przed wymiarem sprawiedliwości. Albo odpowiadali na gazetowe ogłoszenia, zamieszczane przez werbowników, którzy często okazywali się współpracownikami tajnych służb europejskich państw bądź bankierami, zaprzyjaźnionymi z afrykańskimi satrapami. Albo w którymś ze znanych wtajemniczonym hoteli czy barów czekali na informację o zaciągu na nową wojnę.

Niemal wszyscy najsłynniejsi - Denard, "Mad Mike" Hoare, "Black Jack" Jean Schramme, Niemcy - Kongo-Mueller i Steiner, Rodezyjczyk John Peters, Francuzi - Roger Faulques i Charles Roux (jeden z bohaterów "Psów wojny"), Belgowie - Tavernier i Wautier - zaczynali od Konga, gdzie wybuchła pierwsza z barbarzyńskich wojen, jakie przetoczyć się miały przez Afrykę.

"Najlepszym sposobem korzystania z życia jest żyć w sposób niebezpieczny. Życie przeżywa się intensywnie dopiero wówczas, kiedy ani na sekundę nie zapomina się, że można je w każdej chwili stracić" - napisał w pamiętniku Hoare.

"Jestem przekonany, że jesteście w gruncie rzeczy przyzwoitymi ludźmi, którzy jedynie ulegli pokusie łatwych pieniędzy i przygody" - tak południowoafrykański sędzia z Durbanu uzasadniał łagodny wyrok na Hoare'a i jego towarzyszy za próbę zamachu stanu na Seszelach.

(źródło: Gazeta Wyborcza - 18/12/1998)

 

Zasada nr 1

Od tysięcy lat ludzie szykujący się do walki potrzebowali bliskości Boga. Modlitwa pomagała wejść bez strachu w ciemną dolinę, dzielnie stanąć w obliczu niebezpieczeństwa, wreszcie spokojnie zasnąć w mroku śmierci.

Pułkownik Mike Hoare, legendarny dowódca najemników w Kongo w latach 1960-ych, w opracowanym przez siebie dziesięciopunktowym „Regulaminie bitewnym Piątego Komanda” zalecał swym podwładnym:

„1. Módl się codziennie do Boga. […]”

(źródło: cristeros1)

 



 



 


Moje komentarzeNapisz do mnie