Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Sławomir Mrożek Utwory sceniczne Piękny widok

09-03-2012, 19:53
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Cena kup teraz: 30 zł     
Użytkownik kasia_kwiat
numer aukcji: 2112272918
Miejscowość Warszawa
Wyświetleń: 9   
Koniec: 11-03-2012 07:19:44

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Okładka: twarda z obwolutą
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Sławomir Mrożek



Utwory sceniczne



Stron: 342

Wymiary: 120 × 170 mm


W tym tomie znajdzie czytelnik dwie nowe sztuki Sławomira Mrożka. Po Miłości na Krymie, komedii tragicznej w trzech aktach, której polska premiera odbyła się w marcu 1994 roku w Starym Teatrze w Krakowie, wieńczą one jego dorobek dramaturgiczny dwudziestego stulecia. Przedstawienie w dwóch aktach Wielebni (1996) napisał autor w ostatnich miesiącach swego okresu meksykańskiego, na krótko przed powrotem do Krakowa. Sztukę tę napisał po angielsku, a dopiero potem przetłumaczył na polski. Jej akcja rozgrywa się w małej miejscowości w Nowej Anglii (USA). Do parafii reformowanej władze duchowne przysyłają naraz dwie osoby z nominacją na proboszcza. W dodatku jedna z nich jest przechrzczonym Żydem, a druga... kobietą. Ostateczny wybór leży w gestii zblazowanego i rozerotyzowanego komitetu parafialnego. Taki jest początek tej sztuki, a dalej - zobaczą Państwo sami. Inny nieco charakter ma Piękny widok, kameralna sztuka również w dwóch aktach, napisana w Polsce w 1998 roku, której akcja toczy się współcześnie na Bałkanach. Rozmowy bohaterów przypominają grę psychologiczną, w której stawką jest życie. Wojna na Bałkanach jest tylko tłem, a poczucie wyobcowania bohaterów jest jej efektem. Oto jak Nick, bohater tej sztuki, podsumowuje kończące się stulecie: Koniec wieku ideologii, moja droga, trzecie tysiąclecie. Przeszedłem przez to wszystko. Najpierw była Bjutiful Amerika, potem Grin Amerika, potem Blak, Jelou i Red Amerika, czyli dupa pawiana. A bardziej poszczególnie, czyli w moim wypadku, najpierw było pis and law, potem law bez pis, potem już tylko fak bez niczego, a teraz jest, jak jest. Jako dziecię ssałem Eisenhowera i trzymałem ręce na kołdrze. Kiedy podrosłem, trzymałem ręce pod kołdrą i precz od Wietnamu. Mój starszy brat pojechał do Honolulu jako Pis Korps, a jego młodszy brat, czyli ja, do Palestyny, uwalniać świętą ziemię arabską od imperialistycznych Żydów. A przy okazji od chrześcijan we Frankfurcie, Mediolanie i Saint-Germain. Aż tak mnie to wszystko zmęczyło, Eisenhower, King Kong i Martin Luther King, ręce na, ręce pod, ręce precz, że znalazłem się w Narodnim Zbrsku, gdzie nareszcie mogę trzymać ręce w kieszeni. Zdaniem Romana Pawłowskiego, recenzenta "Gazety Wyborczej": "Żaden wiek nie miał tak dowcipnej mowy pogrzebowej". (29 lutego 2000)