Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

PRZERWA-TETMAJER - O ŻOŁNIERZU POLSKIM 1[zasłonięte]795-19

16-01-2012, 18:09
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 60 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 2029590765
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 15   
Koniec: 13-01-2012 19:50:00

Dodatkowe informacje:
Opis niedostępny...
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

WSTĘP - SPIS TREŚCI - OPIS:



Żołnierz polski przywrócił Polsce cześć.
Jedynym obrońcą honoru niewolnego narodu jest jego żołnierz.
Gdy stara Grecya została zajętą przez Rzymian, wydawała jeszcze myślicieli, filozofów i artystów, jednak nią pogardzali Rzymianie. W pogardzie utonął naród, który przecież był pierwszą intelligencyą współczesnego sobie świata i który za taki byt nawet przez zwycięz¬ców swoich uważany do końca, który bezprzykładnie język swój zwycięzcom swoim jako drugi przy ojczy¬stym narzucił i był wzorem dla znakomitych umysłów i światłych warstw rzymskiego narodu.
W pogardę popadł wolność straciwszy lud, który wydał największych ówczesnych poetów: Homera, Aj-shylosa, Sofoklesa, Pindara; największych mędrców, fi-«r° lozofów i uczonych: Talesa, Pytagorasa, Sokratesa, Pla¬tona, Arystotelesa; największych artystów: Fidyasza, , Praksytelesa, Skopasa, Apellesa i twórcę Wenus z Me-los; największego historyka Herodota, największego mówcę Demostenesa; miał mitycznych bohaterów, jak Herakles, Tezeusz, Perseusz, Meleager, Jazon, Achilles, którzy są bohaterami mitów rzymskich; miał wodzów jak Miltiades, Temistokles, Leonidas, polityka jak Pe-

rykles — w oczach się ćmi od tych imion, do których niożnaby jeszcze dodać wielekroć tyle — a jednak cóż Grekom pozostało? — wspominać Maraton, Salaminę, Te/mopile i opłakiwać Cheroneę i zburzenie Koryntu.
Czemże jest Polska wobec Greków? Jedno jedyne nazwisko polskie stało się w świecie równem imionom greckim: Mikołaja Kopernika; ani jeden czyn nie wy¬równał chwale Maratonu. Jeśli najwyższy i uznany za taki naród, upadłszy, popadł w pogardę: cóż Polska, cywilizacyjnie naród młody, który w dobijaniu się o równość z pierwszemi mocarstwami Europy nagle zawrócił z drogi i począł się spychać własnemi rę¬kami w dół, a potem bez sił pozwolił się strącić w otchłań...
Świat poszedł dalej. Polsce nadano wreszcie tytuł „une quantite negligeable", „eine minderwaertige Na-tion", na który zresztą gorliwie, długo i z uporem przez ludzi lekkomyślnych, głupich, dzikich, egoistów, zdraj¬ców i sprzedawczyków pracowała.
Padł naród, który nie miał za sobą znanej światu chwały, którego brama Kijowska i słupy w Dnieprze, Płowce, Grunwald, Kircholm, Chocim, nawet Wiedeń zostały zapomniane, który w bractwie narodów euro¬pejskich nie znaczył już nic, który w powszechnym do¬robku kultury świata posiadał tylko jedno (i to prze-czone) nazwisko — w jakąż pogardę popaść musiał ten naród, jeżeli ci, którzy sami jedni na swoim ma¬łym półwyspie, imionami swemi świat cały współczesny przykryć mogli, poszli w poniewierkę, straciwszy wol¬ność.

Znacie tę straszną pieśń?
Boże łaskawy przyjmij płacz krwawy upadających ludzi, sercem wzdychamy, łzy wylewamy, niech prośba łaskę wzbudzi.
Polska korona wielce "strapiona żebrze Twojej litości, jędnejże matki niezgodne dziatki szarpają jej wnętrzności.
A nieprzyjaciel wziął sobie na cel, rękę tyrańską wznosi, młódź się została i to niecała, śmierć rano żniwo kosi.
A nieprzyjaciel wziął sobie na cel o nieszczęśliwa dola, z tej znamienitej Rzeczypospolitej uczynić dzikie pola.
Znacie tę straszną pieśń? Znacie jej nutę tak nagłej, zduszonej, niecierpliwej pełną rozpaczy, że w śpiewach całej ziemi niema nic podobnego? Z taką pieśnią ko¬nali ostatni rycerze, ostatni obrońcy dawnej wolnej Polski.

Skonali.
Zerwał się bohater racławicki, Ślubował Bogu wy¬gnać najeźdźców, lub paść na szabli, a włożone mu w usta: finis Poloniae! — były w ustach powsze¬chnych. I Europa i Polska sama krzyknęła: finis Po-loniae! Koniec Polski!
Żołnierzu polski, który porwałeś się pod broń z ławy szkolnej, lub którego gdzieindziej nabyta intelligencya pozwala mu wtajemniczać się w tragedyę dziejów ojczy¬stych, lecz któremu czy studya wojną przerwane, czy zbyt mało posiadanej nauki nie pozwalają zdawać so¬bie dokładnie sprawy, jak olbrzymią tradycyę niesie w sobie sztandar Legionów, pod którym służysz — i ty obywatelu niedostatecznie w tej mierze uświado¬miony, który nań patrzysz: dla was przeznaczoną jest ta praca, której zadaniem jest dla wszechstronnego po¬kazania wam wielkości sprawy Legionów: wśród wielu podobnych być jedną kartą.
Jest bowiem dumnie i szlachetnie móc obejrzeć się na przodków w rzeczy wielkiej i współzawodnictwo w ofiarnem poświęceniu, w męztwie i miłości Ojczyzny z tymi, których naród bohaterami swymi uznał, jest najpiękniejszą rzeczą, jaka zdobić może człowieka.
Ostatnimi rycerzami polskimi, synami i następcami tych, którzy pod Bolesławami, Łokietkiem, Jagiełłą i Jagiellonami, pod Batorym i za Wazów, pod Tarnow¬skim, Zamoyskim, Żółkiewskim, Chodkiewiczem, Czar-nieckim, .Sobieskim walczyli: byli konfederaci barscy, oni to, którzy upadając, straszną tę pieśń rozpaczy śpiewali. Jeszcze rynsztunkiem dawne rycerstwo i spo-

sobem walki na pamięć przywodzili, jeszcze tradycyę pancerzowego rycerstwa w żywej mieli pamięci.
Na rozdrożu między rycerstwem i żołnierzem pol¬skim stanęły powstańcze hufce nieśmiertelnego Naczel¬nika, Tadeusza Kościuszki. To był przełom i to było zamknięcie Rzeczypospolitej Polskiej żywota. Jeszczeć bo był król, Stanisław August, jeszczeć bo byli woje¬wodowie i kasztelani, senat polski, dygnitarze ministe-ryalni królewscy i konający porządek państwowy we¬wnętrzny dawnej Polski, porządek zresztą, którego wyrazem były dwie straszne klątwy jej istnienia: ele-kcya królów i liberum veto, a którego symbolem było bezczelnie głupie i krwią oblane przysłowie: „Polska nierządem stoi".
Powstanie Kościuszkowskie było ostatniem drgnie¬niem duszy dawnej Polski, ostatniem drgnieniem jej ciała. Wola i siła dawnej Polski jeszcze raz spróbo¬wała się naprężyć, już nie aby o byt swój walczyć z Niemcami, Tatarami, Krzyżactwem, Moskwą, Turkami, Kozactwem, czy Szwedem, lecz by strząsnąć z siebie nabite już na ręce i nogi żelazne kajdany niewoli. Upadła Rzeczpospolita, dawna Polska i Kościuszko pod Maciejowicami, i nietylko to Kościuszkę nieprzyto¬mnego i krwią zbroczonego przynieśli kozacy na spi¬sach generałom rosyjskim do obozu, ale wszystko to, co zwało się królestwem polskiem, od Mieszka Pierwszego, Piasta, po Stanisława Augusta Poniatowskiego. I dlatego właśnie zawołano po Ma-ciejowicach: Finis Poloniae! Koniec Polski! Naród uczuł, że się zawalił. Uczuł, że wszystko co miało w nim cią-





głość, co było nim: runęło. Ostatnie prawa, ostatnie instytucye, ostatnie świadectwa politycznego bytu zcze-zły. Ostatni król z cudzego rozkazu opuścił Warszawę— na rozkaz. Polska pozostała bez króla, bez rządu, bez wodzów, bez rady, bez wojska — przestała istnieć jako jestestwo duchowe. I jak bankrut, który przegrał wszystko, nie imię się pracy, ale hula za resztki pie¬niędzy i stacza się coraz niżej w upodleniu i hańbie: tak naród polski, na spisach kozackim generałom ro¬syjskim w osobie Kościuszki podany, tańczył na wła¬snym grobie, pił na swoim pogrzebie, i toczył się we wzgardzie świata i własnej hańbie w dół, w otchłań, zkąd ani się spodziewał powstać, ani już wierzył w mo¬żność powstania, ani już trudził się myślą o tem. Owszem, myśl narodową zaprzepaścił do głębi. Lekce¬ważony i wzgardzony przez obcych, upadlał się sam. Pijany, romansujący, taneczny, pisał, czytał i słyszał apostrofy, których punktem kulminacyjnym był wy-krzyk księdza Ignacego Witoszyńskiego na kazaniu 5-go grudnia 1795-go roku w dzień imienin carycy Katarzyny: „Wielka Katarzyno! Chwało i ozdobo płci żeńskiej! Zaszczycie tronu carstwa obszernego! Pogro¬mie nieprzyjaciół! Matko milionów ludzi! Pani mno¬gich narodów! Samowładna! Niezwyciężona i najmiło-ściwsza Monarchini nasza!..." W tej litanii, po polsku i po rosyjsku drukiem ogłoszonej, jednego tylko brak tytułu:
Królowo Korony Polskiej!
Ale żołnierz polski przywrócił Polsce cześć.

Ale na Zachodzie powstał bohater, ku którego że¬laznej ręce z źałosnemi szablami dłonie wznieśli prawi Polacy, bohater, który w dziejach Polski zaważył tyle, że go obok wielkich własnych królów postawić musi, który losami jej wstrząsnął, jak olbrzym, którego tra-gedya z polską tragedyą splotła się w nierozerwalny węzeł, a którego czyn i istnienie najtrwalej, najgłę¬biej wyryły się w historyi Polski.
Bonaparte.
Ów cesarz Francuzów i król Włochów, stanowi w dziejach Polski epokę tak wielką, że założeniu pań¬stwa polskiego przez Chrobrego się równa, albowiem on wywiódł z martwych Polski ducha ży¬wego, a znaczenie jego istoty większem jest dla Pol¬ski, niż dla Francyi samej, albowiem tam był tylko najpotężniejszym momentem narodu wolnego, w Polsce zaś kwestyę jej wolności, jej bytu, raz na zawsze przed oczy świata postawił. Że czynił wobec Polski błędy, że popełnił wobec niej przewinienia, że dopuścił się względem niej krzywd: prawda— ale pod jego ręką, pod jego wodzą w piekielny bronz zakuty krzyk: FinisPo-loniae! — armaty Henryka Dąbrowskiego w gruz roz¬waliły, a kopyta koni ułanów Józefa Poniatowskiego iskry zeń krzesząc rozniosły. Jakimkolwiek wobec Pol¬ski był, czegokolwiek dla Polski i od Polski chciał, on, powołując do życia Wielkie Księstwo Warszawskie, przez Wielkie Księstwo Warszawskie powołał do życia całą dawną Polskę, on w narodzie polskim wskrzesił nową wolę, nową chęć, nową siłę, nową dumę i nową ambicyę, on rozpoczął w Polsce jej epokę nowożytną,
7



w przeciwstawieniu do tej średniowiecznej, która nad rannym, nieprzytomnym Kościuszką wykrzyknęła sama sobie: koniec! — on rozpoczął erę nowej wiary i no¬wej nadziei, on podał rękę nowemu polskiemu Czar-nieckiemu: Henrykowi Dąbrowskiemu, i powołał do życia nowego polskiego Zawiszę: Józefa Poniatow-skiego; on przeorał grunt pod powstania: w trzydzie¬stym pierwszym i sześćdziesiątym trzecim roku — z jego orłem wyszły w pole pierwsze Legiony, aby świecić imieniem swem jak kometa wojny nad Polską. Bo gdy wojna polska zaczęła się nad Wkrą, na polach Czarnowa, Nasielska, Łopaczyna, Pułtuska i Gołymina w 1807-ym roku, od pierwszej Dąbrowskiego „bitwy polskiej"*) pod Tczewem, od chwili, gdy Bonaparte za¬wołał: „Napróżno Rosyanie chcieli bronić stolicy dawnej świetnej Polski... a dzielny nieszczęśliwy Polak myśli, że legie Sobieskiego wracają!..." odkąd Henryk Dą¬browski rzekł do swych żołnierzy: „Ten rok 1807 jest pierwszy, w którym każdy z was życie swoje poczyna; bo kto ojczyzny swej nie miał, tego można w liczbę zmarłych policzyć"...: odtąd wojna z Rosyą jest trwałą, odtąd w „wojnie polskiej"niezawartopo-koju, a przerwy między rokiem 1807-ym i 12-ym, 1812-ym i 1831-ym, 1831-ym i 1863-cim, 1863-cim i 1914-ym: są tylko okresami zawieszenia broni, okre¬sami kazamat, knuta, Sybiru, szubienic i wykrzyku:
„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy!..."
*j Tak nazwał ją Bonaparte.
8

Po klęsce maciejowickiej, pomimo zatracenia du¬cha, zatracenia poczucia godności, upadku zasad mo¬ralnych istnienia politycznego u ogółu narodu, nie brakło przecież Polsce ludzi, którzy na śmierć ojczy¬zny zgodzić się nie chcieli, w wygasłem ognisku jej życia doszukać się pragnęli iskier i rozdmuchać je usiłowali w ogień wielki. Nazajutrz po klęsce macie¬jowickiej już stanęli bohaterowie duszy polskiej do twardej roboty wydzierania z pomiędzy trupów zwa¬lonego tam kraju, a myśl poczęta i tajona w czujnie strzeżonych zaborach, przemieniła w czyn emigracya polska z roku 1795-go.
Tak od lat więcej niż stu toczy się przemienna praca polska. Juljusz Słowacki powiedział wielki fałsz rzucając Polsce z krwawym i klątwy pełnym wyrzutem w oczy, źe w Polsce
„zawsze po dniach nieszczęśliwych
zostaje smutne pół rycerzy żywych"
te to właśnie pozostające smutne pół rycerzy żywych ochraniało naród cały od uraarcia.
Juljusz Słowacki z krwawym i klątwy pełnym krzy¬kiem wołał Polskę po roku 31-ym przed sąd, przed oblicze Termopil; lecz to był krzyk poety, nie męża stanu, krzyk równie piękny, jak fantastyczny. To wła¬śnie pozostałe „smutne pół rycerzy żywych", wobec którego poeta nie-chciał stać „przed Grecyi duchem", lecz wolał raczej „skonać": to był zakład przyszłości. Gdyby, jak owych trzystu Leonidasowych rycerzy, na polach Maciejowie zginęli wszyscy walczący Polacy,







gdyby we wszystkich walczących Polakach załamały się były serca, byłaby „rozpacz usypała kurhan", o którego brak skarży się Słowacki, lecz w Polsce nie byłoby nic — prócz kurhanu, mogiły. Fałszywy jest tez głos Słowackiego, kiedy wołał:
„Na Termopilach ja się nie odważę Osadzić konia w wąwozowym szlaku, Bo tam być muszą tak patrzące twarze,
Że serce skruszy wstyd w każdym Polaku!"...
To jest głos wielkiego zbolałego serca, ale to jest nieprawda. W wąwozowym szlaku Termopil podnoszą się głowy w hełmach stalowych, a usta patrzących twarzy co nfSt kilkadziesiąt powtarzają jedno:
Jak my, odbierajcie rany tylko w piersi, Polacy!...
Z takiej to, przez Juljusza Słowackiego krzykiem wielkiego zbolałego serca przeklinanej pozostałej1 po¬łowy rycerzy żywych: powstał walczącej Polski drugi obok Kościuszki patron, Henryk Dąbrowski.
Wielu z was, żołnierze polscy, pod sztandar Le-gionów prosto od pługa i siekiery, lub od warszta¬tów wpisanych, wielu z was, obywatele, którzy na nich patrzycie, nie wie, zkąd powstała ta nazwa Le¬giony, która dzisiaj, jak róg myśliwski knieję, całą duszę polskiej ojczyzny wypełnia. Nie było Legionów ani w roku 1863-cim podczas powstania, ani w roku 1831-ym podczas powstańczej wojny polsko-rosyjskiej.
10

Wskrzeszono tę nazwę po latach przeszło stu, a brzmie¬nie jej wiąże się nieśmiertelnie i nierozerwalnie z imie¬niem generała Henryka Dąbrowskiego. On to pierw¬sze Legiony polskie sformował i stworzył, on pierw¬szym był wodzem Legionów, od niego datuje się no¬woczesna polskiej wojennej historyi epoka.
Henryk Dąbrowski pochodził z nieznacznej rodziny szlacheckiej zdawien dawna służbą wojskową Polsce posłużnej. Dziad jego walczył pod Wiedniem, ojciec za panowania Sasów zniemczony, saski kawalerzysta, ożenił się z Niemką, panną von Lettow, Saksonką, szczepu, w którym wszyscy mężczyźni służyli w kon¬nej gwardyi królewskiej, wszystkie kobiety'za konnych gwardzistów królewskich wychodziły. Ta mieszanina krwi niemieckiej i polskiej w najwspanialszych obu ras przymiotach miała zakwitnąć. Rycerski, skłonny i zdolny do porywu ducha, do entuzyazmu myśli z krwi pol¬skiej, z niemieckiej wziął Dąbrowski wytrwałość, hart, logikę, metodyczne myślenie, konsekwentne i wytrzy¬małe przeprowadzanie zamierzonego czynu. Nikt z współczesnych nie byłby potrafił dokonać tego, czego on dokonał. Twarda praca niemiecka, zespolona z zapałem polskim mogły tylko wykrzesać iskrę bo¬jową po pogromie Kościuszki z krwi polskiej, mogły iskrę tę rozdmuchać w płomień, z płomienia wywołać pożar, którego łuna zaświeciła Polsce na czasy wie¬kuiste, w którego gloryi stanął sam Adam Mickiewicz, a którego zarzewie jak wieczny znicz niewygasłe, w powtórny płomień rycerską ręką wydarł z popiołów Piłsudski, rękę tę pod pierścień, ofiarowany niegdyś
11


Dąbrowskiemu z napisem: „Ojczyzna swemu obrońcy": poddając.
Z takiego samego „szaleństwa", jak dziś, wystrze¬liła walka o niepodległość w 1795-ym roku. „Niebez¬pieczne waryaty" i „szalone łby", jak krzyczano, pod¬niosły jej sztandar wiejący. W dwu kierunkach zwra¬cały się oczy patryotów polskich celem nowej wojny z Rosyą: ku zagrożonej przez Rosyę Turcyi i ku gło¬szącej wolność i równość ludzi i ludów zrewolucyoni-zowanej Francyi. Rola dawnego i wiekowego wroga Polski, Porty Ottomańskiej, jedynego państwa w Euro¬pie, które rozbiorów Polski nie uznało, w stosunku do kłującej się nowej polskiej rewolucyi była szla¬chetną; natomiast rzeczpospolita francuzka, rzeczpo¬spolita Robespierre'a, Dantona i Marata, ta rzeczpo¬spolita, która ogłaszała „imieniem narodu francuzkiego, iż udzieli braterstwa i wsparcia wszystkim ludom, które zechcą odzyskać swą wolność i zaleca władzy wykonawczej wydanie rozkazów stosownych generałom, celem niesienia pomocy tym ludom" : nikczemną ode¬grała w stosunku do Polaków rolę. Tradycyjnie, bo od czasu pierwszych zetknięć się Francyi z Polską, od Henryka Walezego, aź do końca, aź po dziś dzień, zawsze jednakową miał dla Polski naród francuzki głupią i wzgardliwą ignorancyę, zawsze wszelki rząd francuzki jedno i to samo lekceważenie i traktowanie jako wartości podrzędnej, wobec której z niczem się liczyć nie- potrzeba. Polityka francuzka względem Pol¬ski była i jest szeregiem kłamstw i szalbierstw, które albo miały na celu zysk dla siebie przy mniej, lub
12

więcej zręcznem użyciu Polski, albo wyrabianie sobie opinii ideowej szlachetności i altruizmu tanim kosz¬tem bezczelnie pustych frazesów i kabotyńskich obie¬tnic bez najmniejszej myśli o ich spełnieniu. Niestety nawet bohater narodu polskiego, Bonaparte, jakkol¬wiek wyrwał Polskę z cuchnącego grobu, wyrwał ją przez swój interes osobisty. Innych zresztą nie miał, nie znał i nie raczył uznawać.
Polityka Francyi wobec Polski znalazła swój kla¬syczny wyraz w instrukcyi, posłanej przez rewolucyj¬nego ministra spraw wewnętrznych Desforgues do agenta rządu republiki przy emigracyi polskiej w Lip¬sku, Parandier, która brzmi: „należy życzyć sobie po¬wodzenia planu rewolucyjnego, gotującego się w Pol¬sce i podtrzymać nadzieje Polaków, jakkolwiek poło¬żenie Francyi nie pozwoli jej udzielić temu godnemu wolności narodowi istotniejszych dowodów swego. współczucia"... W kilkanaście lat później prościej i po żołniersku, stosownie do okoliczności, wypowie to Bonaparte, każąc swoim ambasadorom i urzędnikom w Księstwie Warszawskiem budzić u Polaków tylko tyle ufności w odbudowanie ojczyzny, ile jej potrzeba do wydobycia z nich najwyższej ofiarności, bez do¬prowadzenia ich jednak do wybuchu entuzyazmu, który mógłby unieść ich zbyt daleko. Bonaparte nigdy nie tracił z oczu poza Warszawą Petersburga. Jednak mimo machiawelizmu swojej polskiej polityki stał się jej dźwignią.
Żołnierzu polski legionisto: po latach więcej niż stu pięknych postaci powstają z krypt mogilnych cie-
13




nie i ręce koleżeńskie ku wam, waleczni, podają: mie¬szczanin warszawski, Franciszek Barss, agent polski w Paryżu; generał major Józef Wielhorski; Józef Wy-bicki, członek-zastępca Rady Najwyższej Narodowej za Kościuszki; Piotr Potocki, generał-major Kościuszkow¬ski, ostatni poseł Rzeczypospolitej w Konstantynopolu; Stanisław Sołtyk, z pseudonimem Weygdynowski, re-wolucyonista polski; Karol Prozor, towarzysz i plenipo¬tent Kościuszki na Litwie; generałowie Łaźniński i Wysz-kowski; brygadyer Kołysko, brygadyer Denisko; Józef Sułkowski; generał Ksawery Dąbrowski — w Wenecyi, Konstantynopolu, Paryżu i jak Denisko na Wołoszczyź-nie, w nieomdlałych rękach trzymali oni wysoko nad głową ideę Naczelnika, w serca wrytą mieli jego przysięgę na Rynku krakowskim złożoną—w duszach nosili Le¬giony!... Rozproszeni po świecie po upadku insurrek-cyi, „niebezpieczni waryaci* i „szalone łby", jak lwy mierzyli siłę na zamiary, nie zamiar podług sił, a le¬dwo ucichł grzmot kul i brzęk kos racławickich, wołał jeden z nich, instruktor jazdy ottomańskiej, Wojciech Turski „Sarmata", z Paryża do Wenecyi: „Mój Ła-źniński! pakujcie tam ładunki i ostrzcie szable!"... Te ładunki do nieostygłych jeszcze gotowane karabinów, te szable, stępione na szaszkach, gwerach, spisach i łbach rosyjskich: one są w lufach waszych manli-cherów, one dzwonią przy waszym boku. To jest to samo. To jest to samo. Wszystko, co przez głowy pol¬skie przelatywało w myślach o wydartej Moskalom Polsce, kandydatury austryackie i pruskie, związki po¬lityczno-wojenne z monarchią Habsburgów i Hohen-
14

zollernów; rosyjska Polska złączona z Austryą, czy z Prusami; państwo bufforowe (Pufferstaat): wszystko to już było. Ale nie dlatego to jest to samo: to samo jest to przez to, że wytężeniem wszystkich sił polskich była wojna z Rosyą, było wydarcie się z niewoli ro¬syjskiej, za wszelką cenę, w jakichkolwiek warunkach, z jakiemikolwiek nadziejami — to jest to, do czego wśród was najmędrsi i najrozumniejsi dążą.
Z Litwy przychodzą Polsce rzeczy wielkie: ona jej dała Reytana i Kościuszkę, Józefa Poniatowskiego z rodu i Mickiewicza, ona jej dała niegdyś wielki Dom Jagiellonów, z którymi łeb krzyżacki starła i pod którymi złotym zakwitła wiekiem; ona jej dała pierw¬szego może człowieka, który niebezpieczeństwo, groźbę i_ grozę Moskwy dla Polski przewidział. Jest Hamlet nie największym, ani najmędrszym, ale najbardziej umysłowo czułym z Szekspirowego teatru bohaterów; jest Zygmunt August najsubtelniejszym, najbardziej psychicznym, nerwowym i intelligentnym typem ze wszystkich Polski królów. On zrozumiał, jaki wróg rośnie Polsce na północny wschód od Smoleńska. „Dziś on nam jeszcze nie groźny" — pisał do królo¬wej angielskiej, Elżbiety. D z i ś — w tym akcencie widzi się: J u t r o. To j u t r o, które od stu kilkudzie¬sięciu lat stało się potwornym, poczwarnym, okropnym, niesłychanym i o pomstę wołającym dniem dzisiejszym.
Zaledwie podniosła łeb z pod łapcia tatarskiego zdeptana Rosya, natychmiast burzyć pragnęła dzieło unii polsko-Htewskiej. Magnaci polscy, piastowscy, je zwiedli i nazwano ich najmędrszą arystokracyą Polski.
15





i ■

Dzieło nazwano największem jej żywota. Było to dzieło bogactwa i potęgi polskiej — było to posta¬wieniem Polski w rzędzie największych i najpierw-szych europejskich mocarstw, ale niestety już nie gra¬nice Litwy i Rusi, ale granice Rzeczypospolitej sta¬wały się od Wschodu pograniczem owych obszarów niezmiernych, gdzie dzicz odnoźna słowiańska i dzicz mongolska w jedno zwierały się cielsko. Była Polska Bolesława Chrobrego i Kazimierza Wielkiego sąsiadom groźną, sobie pewną. Klątwą jakąś Jagiellonowie, któ¬rzy państwo polskie państwem Europy uczynili, przez ziemie swoje otwarli bramy tej odnoźnej słowiańskiej i mongolskiej współdziczy: do rdzennej Polski, do jej serca. Klątwą jakąś ci, co wspólnemi polsko-litewsko-ruskiemi siłami hydrę krzyżacką w ziemię wgnietli między Rosyą a rdzenną Polską o siebie, o swe kraje, Litwę i Ruś, śmiertelną waśń poczęli. Na Wschód po¬częła dążyć Polska; na Zachód poczęła dążyć Rosya. Ci, pragnąc ziemi, szukali jej na Wschodzie; owi, jak wszyscy barbarzyńcy, instynktem nienawiści i pożąda¬nia parci ku kulturze, darli się w Zachód, do Europy. Już niemal w tym wieku, kiedy dzieło unii polsko-litewsko-ruskiej pod Grunwaldem w zwycięztwie pie¬częć ogromną brało, w roku 1500-ym, pod Wiedroszą, Konstanty kniaź na Ostrogu, wódz wielkiego księcia litewskiego Aleksandra Jagiellończyka, gdy Iwan Wa-sylewicz moskiewski Litwę zagarnąć usiłował, złowie¬szczą klęskę poniósł. Stawszy się królem, byle Litwę przy pomocy Polski ocalić, przystał Aleksander na nie¬szczęsny akt mielnicki, łamiący powagę i potęgę, króla
16

na rzecz wyrodniejących już panów polskich, od roku 1501-go aź do końca królestwa Polski, I pierwszy za¬czątek rozbiorów terytoryalnych polskiego państwa na rzecz Rosyi zadatował się w r. 1503-im ustępstwem do¬rzecza Desny. Od tych czas wojna z Rosyą nie zamarła, a niedługo, po śmierci Zygmunta Augusta, Iwan Gro¬źny powie: „Namyśliliśmy się i doszliśmy do przeko¬nania, że możemy rządzić wszystkiemi trzema pań¬stwami" — Rosyą, Litwą i Polską. Ta idea, to „na¬myślenie się i przekonanie", nie zczeźnie już w gło¬wie carów rosyjskich. Przymarłe odżywać będzie na nowo; wbite w ziem mieczem rycerza polskiego — zmartwychwstanie. Zmorą zawisać będzie nad Polską wiek jeden i drugi, aź wykuje się w maksymę: albo Polska, albo Rosya — aż ze zmory stanie się okropną rzeczywistością.
Polska wyszła z kultury łacińskiej, wyrosła na kul¬turze germańskiej, wzniosła się na kulturze włoskiej; olbrzymi ciężar ziem rusko-litewskich przeważy ją, Polska straci równowagę i z państwa czysto zachod¬niego nie stanie się państwem wschodniem, ale oder¬wie się od Zachodu. Ziemie jej od granic germańskich będą niemczeć coraz głębiej, jakkolwiek w dobie Pia¬stowskiej wykazała ogromną zdolność assymilowania napływowych elementów germańskich; wystąpi z rodziny państw zachodnich, a wkrótce ni wojując z niemi, ni się łącząc, stanie się obcą Zachodowi Europy, od któ¬rego odpadła, nie zaprzyjaźni się ze Wschodem, któ¬remu jest z duszy obcą. Misyę jej dziejową: być
17



opartą o Zachód zaporą Zachodu; podejmie, niestety nieszczęśliwie, geniusz wieków, Bonaparte.
O owej Francyi jednak, która dla Polski nic prócz czczego frazesu i wzgardliwej umiejętności operowa¬nia nią w polityce dla swego zysku nie miała, wy¬chodzili poszczególni ludzie, którzy życie swe dla idei wolności Polski ofiarowywali, wychodzili chorążowie polscy. Podobnie jak później adyutant cesarza, Segur, powiedzie przed frontem szarżę pod Somo-Sierra, do¬póki ranny nie padnie: tak w 1795-ym młody Kazi¬mierz Laroche stanie się jednym z tych, którzy pałasz legioński ostrzyli i w dłoń go polskim żołnierzom wetknęli. On, wierząc tak, jak wierzyli Polacy, w szcze¬rość haseł ogólnoludzkich republiki francuzkiej, której krwawy wódz Marat królobójstwo Bourbonów umiał połączyć z komplementami, słanemi carycy Katarzynie do Petersburga, niby wielki wzór dzisiejszych stosun¬ków francuzko-rosyjskich: przedkładał Komitetowi Oca¬lenia Publicznego memoryały, proponujące zakładanie kadrów polskich na Wołoszczyźnie, w Szwecyi, w Tur-cyi, gdzie do nowej wojny z Rosyą nie przeszkadzać, ale raczej pomagać będą. Ideę tę przedkładali ze swej strony i emigranci Kościuszkowscy. Utworzyły się stron¬nictwa Deputacyi Polskiej w Paryżu i Agencyi Polskiej: pierwsze skrajnie czerwone, drugie umiarkowane, o wiele mędrsze od poprzedniego. Republika Francyi Stała w ogniu z całą monarchiczną Europą: w tym ogniu miał się kuć posąg nowej wolnej Polski.
Ks. Michał Ogiński, muzyk, ostatni podskarbi wielki litewski, pojechał do Konstantynopola jako poseł
18

sprawy polskiej, Turcya się bowiem gotowała do wojny z Rosyą, a jej wybuch miał być hasłem insurrekcyi w Polsce. Ksawery Dąbrowski organizować miał woj¬sko polskie na Wołoszczyźnie. W kraju zawrzało od spisków. Związek litewski, którego duszą byli bracia Ciecierscy, przeor Dominikanów w Wilnie i kapitan wojsk polskich, gromadził na cele narodowe fundusze i zasilał niemi emigrantów. W Warszawie utworzył się Klub insurrekcyjny. W Galicyi zachodniej działał Fran¬ciszek Gorzkowski, z zawodu geometra, zapalony lu¬dowiec. W Krakowie gorący patryota, Waleryan Dzie-duszycki, zawiązał tajną konfederacyę insurrekcyjną. Gotowano się do boju. Agencya polska pracowała nad formacyą Legionów we Włoszech. Twórca marsza Le¬gionów „Jeszcze Polska", Wybicki, stworzył Legionom wodza: Henryka Dąbrowskiego.
Dąbrowski siedział bezczynnie w Warszawie, ko¬kietowany przez Suworowa, któremu w miesiąc po wyrżnięciu dwudziestu trzech tysięcy ludzi na Pradze pod Warszawą, tak zwane „czoło narodu" ofiarowało kosztowną szkatułę z brylantami sadzonym napisem: „Au sauveur de Varsovie" — „Zbawcy Warsza¬wy". Na wezwanie natychmiast wyruszył. W Niem¬czech zatrzymał się, szukając w Berlinie oparcia dla sprawy polskiej. Konferował z królem pruskim, lecz choć przedkładał, iż „Rosya jest największą i najistot¬niejszą nieprzyjaciółką zarówno Prus, jak i Polski", lecz choć król słuchał łaskawie, choć stary książę Hen¬ryk Hohenzollern zapewniał swego kuzyna Antoniego Radziwiłła, iż „spodziewa się, źę Polską będzie odbu-

19

dowaną i to przez Prusy": z nićzem Niemcy opuścił Dąbrowski i ruszył do armii francuzkiej we Włoszech, szukając, podobnie jak Sułkowski, i widząc Polskę „wszędzie tam, gdzie bronią wolności".
Świeciła tam teraz na firmamencie gwiazda, którą obwołano w Medyolanie gwiazdą „zmartwychwstałego Cezara": dwudziestokilkoletni Napoleon Bonaparte zdu¬miewał świat odwagą i siłą lwa, chytrością i potęgą tygrysa. Ziemia uginała się, gdzie stąpał, jak pod my-tycznym bohaterem Hindusów, Rustenem. „Banda zbó¬jów", jak zwano w Austryi francuzką armię włoską, odnosiła w Piemoncie i Lombardyi piorunowe zwycię¬stwa. W szpadzie Bonapartego odgadywały już wy¬bitne umysły wyroczne berło świata. Od zwycięztwa do zwycięztwa, przez Lodi, Arcole, Rivoli, rósł ten młody Korsykanin — już głową chmury przesięgał. A „przyjacielem wszystkich ludów", wolności narodów, się głosił.
W nim ujrzał Henryk Dąbrowski opatrznościowego człowieka. Jego „wojna wyswobodzenia" wydała mu się siostrą wojny o Polskę. Pospieszył do niego. A już polskie głowy płonęły Bonapartem, już polskie serca biły ku niemu. Już Józef Sułkowski zdobył krwią i ge¬niuszem miejsce jego adyutanta. Już Michał Ogiński ze Stambułu listem do niego się zwracał. Już dwu-dziestosiedmioletniego młodzieńca - generała zaklinał, aby, wybawca Włoch, stał się ojcem narodów, wyba¬wił Polskę. Już Napoleon pierwsze słowa o Polsce wypowiedział: „Słuchaj Sułkowski, cóź mam mu od¬rzec? cóż mogę mu obiecać? Odpisz swemu rodakowi,

źe kocham Poiaków i że ich wysoko sobie ćerilę; źe podział Polski jest aktem niesprawiedliwości, który nie może się utrzymać; źe po skończeniu wojny włoskiej pójdę sam osobiście na czele Francuzów, aby zmusić Rosyę do przywrócenia niepodległości Polsce; lecz po¬wiedz mu także, że Polacy nie powinni polegać na obcej pomocy; że powinni sami się zbroić, niepokoić Rosyę, utrzymywać komunikacyę z wnętrzem kraju. Wszystkie piękne słowa, któremi będą ich łudzić, do niczego nie doprowadzą. Naród może powstać tylko z bronią w ręku".
Tak mówił Napoleon Bonaparte do Józefa Sułkow-skiego, geniusz, któremu danem było czarę losu wypić do dna, aż do zatrutej na dnie śmiertelnej goryczy, do geniusza, któremu przeznaczono ledwo błysnąć i zginąć. Jakiemźe echem musiały odbić się te wyrazy od myśli Sułkowskiego: „Pragnę powrócić do Polski z bronią w ręku. Trzeba mi więc nabyć sławy wojsko¬wej, abym mógł zemścić się za ucisk Ojczyzny mojej. Chwałę rycerską zdobywa się tylko w niebezpieczeń¬stwach, szukać ich zatem muszę, one wiodą mnie do celu. Oto droga mojego życia!..." „Aby Polacy mogli się skutecznie opierać, muszą się koniecznie wprzód nauczyć być wolnymi i aby stać się znów wolnymi, powinni umieć umierać..." „Naród, którego okoliczno¬ści, a nie spodlenie, wtrąciły do niewoli, winien przy¬jąć za elementarną podstawę swej dyplomacyi zwy-cięztwo..." Jakiemźe echem musiały się odbić słowa Bonapartego od myśli Sułkowskiego! Mógł chwycić się ręką za strzemię tego, który się zdawał być wcielonym
21


WIELKOŚĆ 19X14CM,TWARDA INTROLIGATORSKA OPRAWA,LICZY 99 STRON.

STAN :OKŁADKA DB,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB/DB+.

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / .

WYDAWNICTWO NKN OŚWIĘCIM 1915.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE