Nietzsche z najwyższą ochotą oddala się od współczesności i podąża wstecz ku najodleglejszym czasom, by dokonać anamnezy i rekognicji; przypomina i udowadnia, jak bardzo wyszedł człowiek poza swą prehistorię i jak bardzo oddalił się od praczłowieka – zwierza z krwi i kości. W tych „zamierzchłych praczasach (które notabene w każdym czasie są obecne czy ponownie możliwe)” wykształciła się nasza substancja. Historia jest już co najwyżej dzianiem się jej interpretacji.
Wszystkie dobre rzeczy niegdyś były okropnymi rzeczami; każdy grzech pierworodny stał się cnotą pierworodną.
Chorzy są największym niebezpieczeństwem dla zdrowych; nie najpotężniejsi, lecz najsłabsi są nieszczęściem dla potężnych. Czy wiemy o tym?
Fakt, że ktoś czuje się „winny”, „grzeszny”, w żadnym razie nie dowodzi, że słusznie tak się czuje; podobnie nikt nie jest zdrowy tylko dlatego, że czuje się zdrowy.
Zgodnie z tą samą logiką uczucia, w każdej religii pesymistycznej nicość zwie się bogiem.
Ascetyczny kapłan psuł zdrowie psychiczne, gdziekolwiek obejmował panowanie; zatem psuł też smak in artibus et litteris – nadal go psuje.
Jak można robić tyle wrzawy z powodu swych małych niecnot, ile robią jej ci pobożni mężulkowie! Pies z kulawą nogą się tym nie przejmuje, a cóż dopiero bóg.
Człowiek, najbardziej dzielne i nawykłe do cierpienia zwierzę, nie neguje cierpienia; człowiek chce cierpienia, sam je wyszukuje, jeśli wskazać mu jakiś sens cierpienia, jakieś „po to cierpię”.
KUPUJĄC JEDNOCZEŚNIE WIĘCEJ KSIĄŻEK NA MOICH AUKCJACH
OSZCZĘDZASZ NA WYSYŁCE
ZA WSZYSTKIE ZAKUPIONE KSIĄŻKI PŁACISZ MNIEJ