Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

KORNEL MAKUSZYŃSKI - AWANTURY ARABSKIE 1921

16-01-2012, 18:14
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 65 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 2027851270
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 19   
Koniec: 15-01-2012 20:00:00

Dodatkowe informacje:
Opis niedostępny...
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

SPIS TREŚCI:


ÓSMA PODRÓŻ ŻEGLARZA SINDBADA

MORDERSTWO HARUN AL RASZyDA.

HASSAN I JEGO PIĘĆ ŻON.

MĘDRZEC Z ZA MORZA.

OSTATNI CENTAUR

2 NOWYCH DNI:
ZŁOTOWŁOSA DZIEWCZYNKA



OSTATNI CENTAUR



Właśnie łysy jak kolano męża, wykutego w marmurze, kwaśny, jak stara jedzą, kapłan Zeusa lał wino na ołtarz, zmarszczymszy nie¬chętnie czoło, sądził bowiem, że dla tradycji marnuje się dary boże, którym nie ma równych i wcale głupio cześć się oddaje ojcu bogów i lu¬dzi, co zapewne ubolewa wraz" ze swym kapła¬nem nad stratą uczciwego napoju, — kiedy zdy¬szany, brudną skórą wilczą okryty pasterz li¬chwiarza Hymonidesa, przybiegł pędem od strony lasu, co się chwiał nad morskim brzegiem. Wbiegł w gromadę- ludzką i począł rozpaczliwie wyma¬chiwać rękoma, zgoła jak człowiek pijany, co więcej przez dzień cały dolewał wina do wody, niż wody do wina, jak winien czynić człowiek rozsądny, jeśli kto z boku patrzy. Krzyczał przy tem głośno i przeraźliwie, jak aktor, alboteż go-łibroda, stojący na progu swego domostwa i krzy¬kiem zachęcający ludzi dziko obrosłych, filozo¬fów, złodziei i poetów.
Spojrzeli' na niego wszyscy z gniewem, albo¬wiem Zeus mógłby zapłonąć złem oburzeniem, gdyby lada chłystek barbarzyńskim swym krzy¬kiem przerywał modły. To też słynny z rzuca¬nia kamieniem, przytem filozof w wolnych chwi¬lach, dwa tylko zęby mające na przodzie, Pyta-

kos z Aten, rzekł, zwróciwszy się do lichwiarza Hymonidesa:
— Pachołek twój jest dziki, jak zbójca z gór
i jeśli Zeus trądem go nawiedzi, będzie to po I mojej myśli, Hymonidesie, sługa bowiem może zarazić swego pana!
Poczerwieniał ten mocno i odpowie:
— Nie chcę ci być dłużnym w odpowiedzi,
a jednak radbym, abyś ty mi był mniej dhiżny.
Zważ, że mowa twoja jest bezczelna, boś mi
winien trzy drachmy, za co cię Zeus pokarze
odjęciem władzy w nogach, w głowie bowiem
odjął ci ją już dawno.
— Uciszcie się! — krzyczał człowiek, który
umiał leczyć ból zębów, — niech mówi pachołek! 1
Pasterz stał przerażony, tylko rękoma wy¬machiwał coraz gwałtowniej, na las wskazując od czasu do czasu, krzyczał przytem dziwnie ■*• rozmaite słowa bez sensu, jak człowiek na poły I niemy. Przystąpił tedy do niego pan jego, Hy-monides, a chwyciwszy go jedną ręką za wy¬płowiałą brodę, drugą tłukł go po gębie powoli i dostojnie, nie spiesząc się, jak przystało na człowieka, który powszechnej zażywa czci. Mó¬wił przy tem:
— Czemu nie pilnujesz świń, lecz gonisz po
mieście, psując bruk? Czy chcesz, aby pękła żółć
Pytakosowi i'żeby skonał, zanim dług swój spłaci ?
Gsza zaległa w gromadzie, albowiem sumie¬nie każdego liczyć poczęło, ile jest winien Hy-monidesowi, który za procent brał oliwę, gołę¬bie i figi; raz zaś piekarz Alcides {sklep jego ła-cno znajdziesz, gdyż czuć go zdaleka wszełkiem

niechlujstwem), nie mając ani fig, ani gołębia, pozwolił mu za procent używać swej żony przez czas niejaki, licząc noc każdą za miarę wina i pół miary fig, gdyż niewiasta to już była sta¬teczna i miała lat sześćdziesiąt cztery.
Krzyczał Hymonides:
Pocoś tu przyszedł, synu trojańskiego
konia ?
— Słusznie go tak nazwałeś, gdyż brzuch
jego jest pusty, — wtrącił Pytakos i splunął ze
wzgardą.
Pasterz chwycił wreszcie oddech, poczem to samo uczynił z ramieniem Hymonidesa, które się wydłużyło w kij; wreszcie począł mówić z przerażeniem:
— Uciekłem!... W lesie jest potwór... Widzia¬
łem człowieka, który ma kopyta...
■— Co ma?
— Kopyta i ogon ma ten człowiek... Oo!...
Oo!.., krzyknął na mnie, potem po mnie prze¬
biegł... Ręce mi połamał i nogi... Oo!... o!...
Przerażenie padło na dostojne zgromadzenie; stali długą chwilę, jakby ich kto pozmieniał w drzewa, aż wreszcie człowiek, który filozofji uczył, podniósł z ziemi kamień, podszedł ostroż¬nie do pachołka i patrzącemu w twarz bystro, z całej siły począł go.tłuc kamieniem po łbie.
— Za co mnie bijesz ? — zawył pachołek.
A filozof rzekł spokojnie:
- Nie jest tak, jak myślałem, umysł jego
est jasny. Uderzyłem go, aby się dowiedzieć,
czy nie bredzi, ałbo nie jest pijany.
Potem zawołał głośno: ,. ■

■— Obywatele! ten człowiek mówi, że widział Centaura!
I jakby się przestraszył tego słowa, ujął w race poły chitona i począł uciekać szybko, r jak jeleń; wszyscy zaś. krzyknąwszy w niebo-głosy, rozbiegli się w śmiertelnej trwodze na wszystkie strony, aż się kurz podniósł z ziemi.
Wiele godzin upłynęło, kiedy pozamykani dotąd po domach, zaczęli ostrożnie wychylać na ulice najpierw głowy, potem dopiero nogi, słu-sznie mniemając, że raczej głowę można na szwank narazić niźli inną część ciała, więcej pożyteczną. Zeszli się znowu wszyscy razem, pilnie na wszyst¬kie bacząc strony, aż filozof Pytakos wszedł na podniesienie i począł mówić odważnie i wcale głośno:
— Jeśli to prawda, obywatele, co mówił pa¬
chołek, tedy wiem ci ja już, kto niedawno zwa¬
lił słup marmurowy na rynku i wiem, kto rzu¬
cił w morze pięć nocy temu Fojosa, który się
upił ze zmartwienia, pobiwszy żonę.
—- Rzekłeś! — krzyknęli obywatele.
— Jeśli to prawda, — wołał filozof, — wiem ,
już, kto kradnie od wielu dni wino, przeznaczone I
na ofiary dla Afrodyty...
— Rzekłeś! — krzyknął gromkim głosem
łysy jak kolano kapłan i poczerwieniał nagle
z wewnętrznego wzburzenia.
— Oooo! — krzyknęli obywatele.
— Centaur to czyni! Więcej wiem jeszcze.
Niedawno temu pod domem Xantypy, która, cho¬
ciaż ma piegi i lewą łopatkę wyższą od prawe],
jednak jest piękna jak słońce, grał ktoś nocą na

cytrze, za co małżonek jej, szewc znakomity, pobił zbyt silnie Dromiosa, co sprzedaje figi! A czyż Dromips ma cztery nogi, gdyż tyle ich wskazywały ślady na błocie przed domem ?
He! he! — krzyknęli obywatele, — mowa
twoja jest rozumna i bystra. Zaprawdę dwie tylko nogi ma dobry Dromios.
Zły to szewc, — mówił filozof, — który
nie wie, ile nóg uczciwy ma obywatel, co sprze¬daje figi, zła zaś to niewiasta, która zadaje się z koniem, porządnego szewca mając w łożu swem na zawołanie.
— Centaur to był! — zawołało miasto, —
mów, co mamy czynić?
— Schwytać Centaura! — krzyknął gromko
filozof. — Stać! obywatele, nie uciekajcie!
— O! o!
— Niech całe miasto, uzbroiwszy się w miecz
i puklerz, wyruszy społem i otoczy las.
Szmer się podniósł najpierw taki, jaki czy¬
nią pszczoły, poczuwszy dym, poczem urósł
w zgiełk, jaki panuje zazwyczaj na rynku, zgiełk
zaś zmieniać się począł powoli we wrzask, jaki
czynić zwykły kobiety, srodze rzemieniem sma¬
gane po plecach, wrzask zaś szybko urósł w ryk,
który wydają z siebie ludzie bardzo pijani. Krzyk
■był taki, jakby'Persowie, włosy kręcący w loki,
przybyli na stu Okrętach do miasta; krzyknęło
całe miasto, jakby nie jeden, lecz tysiąc ludzi,
umiejących rwać zęby w niem mieszkało i za.
niedługą chwilę rozbiegł się tłum po domach
szukając oręża. . '
Sojka, przerażona wrzawą, zerwała się z gac-


łęzi i wrzeszcząc, jako oni, dla dodania sobie odwagi, przeleciała nad ich głowami, plugawe na niejednej zostawiając ślady, co za dobrą po¬czytano wróżbę.
Szedł tedy tłum, bijąc w brzęczące, zardze¬wiałe tarcze, — potrząsając mieczami, które podczas pokoju służyły do podrzynania gardzieli cielętom, co ginęły jak rycerze od miecza, — napinając łuki, powiązane sznurkami i smaro¬wane smołą, dla tem większej sprawności.
Wrzawa była tak wielka, że Zeus, ze snu zbudzony, zahuczał z nagła grzmotem gdzieś na widnokręgu, aby było nieco ciszej.
— Radujmy się! — krzyknął szewc, — który
pobił Dromiosa, — Zeus grzmi, aby nam dodać
odwagi.
Tedy podnieśli wszyscy wrzask tak srogi,
- że morze ucichło.
Słońce zniżało się ku zachodowi, kiedy ludzka gromada otoczyła las.
— Śmierć Centaurom 1 — ryczał cyrulik,
jakby nie on, lecz jemu rwali zęby na rynku,
koło akademji.
— Śmierć! — krzyknęli.
Okrążali las powoli i ostrożnie; tysiąc włó¬czni zwróciło się ostrzem w gąszcz; szli powoli i ostrożnie, pilnie na każdy szmer bacząc, go¬towi do ucieczki.
— Centaur! Centaur!—krzyknąłnagleTrojos,
Z lasu wypadł z wielkim tupotem wspaniały
Centaur, dzierżąc w dłoniach wyrwane z korze¬niem drzewo oliwne; cytrę miał zawieszoną na rzemieniu na plecach; pierś miał rozrosłą i mo-

cną, gęsto włosem okrytą, sierść gniadą i ogon wspaniały, który powiewał za nim na wietrze, przystanął i oni przystanęli, patrząc z niezmierną
rwogą i nie wiedząc, co czynić; on zaś, spojrzał
a nich z pogardą i krzyknął:
— Szalbierze i g'upcy! Przychodzicie późno,
gdyż przed wami były tu wasze żony. Klnę się
na Styx i moje kopyta, żem je miał wszystkie,
starych wyjąwszy...
— Śmierć! — krzyknęła rzesza i sto strzał
pobiegło w jego stronę, lecz źle były mierzone,
każdy bowiem strzelał drżącemi rękoma, a strze¬
liwszy, porzucał sznurkami powiązany łuk i ucie¬
kał co tchu w stronę miasta.
On zaś, najpierw przysiadł na zadzie, jakby chciał runąć na nich, potem jednak, lekko i spra¬wnie, zwrócił się w stronę morza i biec począł truchtem. -
— Ucieka! — krzyknął tłum i rzucili się,
w pogoń. ;
Centaur biegł, nie, spiesząc, przystawał zaś od czasu do czasu, a wtedy i oni, z nagła przy¬stanąwszy, ważyli się na piętach. Znowu krzy¬knęli i znowu pobiegli, — wspaniałego Centaura otaczać poczęło półkole, przypierając go do morza. ■
Zapał ich uniósł, a strach, największy wojo¬wnik, dodał im sił, tak, że bezczelnie poczęli na-stawać, prąc coraz bardziej. W tem wymierzył
±óryś lepiej i zardzewiały- grot strzały utkwił w boku Centaura; ból go podegnał, jak bicz,
dyz mu się z pod kopyt podniósł tuman, a zie¬mia dudnić poczęła. Rozglądnął się w biegu, szu-

kając, którędyby mógł ujść, lecz już nie było wyjścia; gromada ludzka otoczyła go gęstą sie¬cią, przed nim zaś huczało morze. Gnało go wy¬cie i ryk, leciały chmurą strzały, już jedna drgała mu w pęcinie, choć nadaremnie nogą gwałto¬wnie w opętanym potrząsał biegu, w barkacli miał ich dziesięć i dziesięć w szyji.
Tysiąc ludzi było przeciwko niemu, czuł, że słabnie.
— Żywcem go brać! — ryczała gromada.
— Nie zabijać! Będzie woził wodę!
Poderwał się Centaur, jak spłoszony rumak
i bryzgnął grudą z pod kopyt. Już byli nieda¬leko i za chwilę byliby rzucili pęta na pora¬nione jego nogi, szybsze od wiatru.
— Żywcem! żywcem! —■ krzyczał tłum.
Nagle się stała rzecz dziwna.
Centaur zarywszy w piach kopyta, zwrócił się szybko w inną stronę, gdzie sterczały skalne złomy, spojrzał z niezmierną pogardą na hała¬strę, z którą walczyć nie chciał, a której miał wozić wodę, rozpędził się i goniąc jak wicher, — zniżył głowę.
■— Ucieka! — krzyknęli ludzie.
A on przepędził tak wiele kroków w szalo¬nym galopie i w tym pędzie uderzył głową o skałę tak, że aż mózg trysnął, potem zwalił się martwy.
— Oo! oo ! — zawył tłum, zawiedziony i przy¬
biegłszy co prędzej, począł wściekle i bez pa¬
mięci kłuć grotami w ostatnim dreszczu drga¬
jące pyszne cielsko.


WIELKOŚĆ 18x13CM,TWARDA INTROLIGATORSKA OPRAWA Z NAKLEJONĄ PRZEDNIĄ ORYGINALNĄ OKŁADKĄ,LICZY 230 STRON.

STAN :OKŁADKA DB/DB-,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,3,5CM NADERWANIE 2 KARTEK 225-226,227-228 NA BOCZNEJ KRAWĘDZI,2 STRONY SĄ POKREŚLONE OŁÓWKIEM,KILKA INNYCH STRON MA MAŁE ZAPLAMIENIA, POZA TYM STAN W ŚRODKU DB .

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / .

WYDAWNICTWO BIBLJOTEKA POLSKA WARSZAWA 1921.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE