Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

JERZY LENEVEU - H.IBSEN 1904

16-01-2012, 18:07
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 65 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 2022571094
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 8   
Koniec: 13-01-2012 20:00:00

Dodatkowe informacje:
Opis niedostępny...
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

PRZEDMOWA.


„Hałasy tłumu przerażają mnie. Nie dam się obryzgać błotem ulicznem. Pragnę w niepokala¬nych szatach świątecznych oczekiwać przyszłości."
Tak mówił przed laty Ibsen, któremu w cią¬gu długiego żywota i półwiekowej pracy twórczej nie brakło ani hałasów tłumu, ani błota ulicy, któ¬ry od początku swojej karyery literackiej spotykał się wciąż: z obojętnością, z oszczerstwem zawist¬nych i obłudnych, z tępością, krytyki. Na szatach jego widoczne są ślady tego wszystkiego; nie są one niepokalane, znać na nich trudy drogi uciążliwej, która nie odrazu prowadzi do sławy... Tem wię¬kszy jednak tryumf, tem większa chwała temuj GO na niej wytrwał, nie zachwiał się, nie uląkł gróźb i urągań wrogich i z czołem podniesionem wyczekiwał przyszłości. Dzień jej już nadszedł, a na tem czole wyniosłem i męźnem spoczywa wie¬niec wawrzynu, złożony nie tylko rękami sezonowych wielbicieli i entuzyazmującego się tłumu, lecz ręką

czasu, który wypróbowywa i doświadcza najpierw dzieła ducha ludzkiego, zanim odciśnie na nich. zna¬mię nieśmiertelności.
Nie mam tu na względzie hołdów, składanych Ibsenowi powszechnie z okazyi jego jubileuszu, ani zaszczytów, jakie spadły na niego w ojczyźnie własnej, ani nawet głębokiej czci, jaką się cieszy w kołach miłośników literatury; tem mniej chodzi mi o ekstazy „ibsenistów" i wogóle tych wszystkich jego zwolenników, których entuzyazm wywodzi się z mody lub histeryi. Ci nikomu przyszłości nie za¬pewniają.
Ma zresztą Ibsen bardzo dużo podobnych objawów uznania, spotyka się wszakże coraz cz꬜ciej z innemi, których chwiejność jest mniejszą, waga zaś nie tak fałszywą. Nie szczędzą mu uzna¬nia sceptyczni i zrównoważeni, którzy po zestawie¬niu wszelkich za i -przeciw powiadają szczerze i nie na wiatr: jednakże ten człowiek, cokolwiekbądź
0 nim mówią ci i owi, jest niepospolitym umysłem
1 wielkim twórcą, jest jednym z niewielu, którzy
potrafili zaważyć na moralnem i artystycznem źy-
ćiu Europy, wnosząc w te dziedziny coś, trwałego
i coś swego.
Najoporniejj jak wiadomo, zachowywała się Francya. Tu, dzięki tradycyom teatru francuskie¬go, który lubił zawsze utrzymywać się na poziomie sztuki—rozrywki, przeznaczonej dla płytkiej pu¬bliczności, dzięki charakterowi umysłu francuskie-

go, . unikającego rzeczy zawiłych, sytuacyj nieja¬snych, nie dających się od oka wyrozumieć, dzięki wreszcie rozmaitym niechęciom krytyki, dość czę¬sto występującej przeciwko „barbarzyńcom półno¬cy," którzy jakó"by mieli zagrażać podbojem litera-- turze rodzimej, twórczość Ibsena nie miała takiego-powodzenia, jak gdzieindziej, nie odrazu zwalczyła. uprzedzenia mas i sceptycyzm krytyków. Dziś je¬dnakże, pomimo wszystko, pomimo rady i ostrze¬żenia najbardziej słuchanych krytyków, ludzie nie-patrzą na dzieła Ibsena, jako na rzecz obcą, nie obawiają się jego wpływów, owszem, podnoszą ich dobroczynność.
Przekonano się we Francyi, że Ibsen nawet na ogólny kierunek literatury francuskiej dobro¬czynnie oddziałał, wnosząc do grubego, doktryner¬skiego naturalizmu „psychologię, poezyę, litość," nie mówiąc już o tem, że sztukę dramatyczną, która we Francyi gubiła się w błahostkach niesmacznych. albo okrutnych, powołał i zachęcił do rozważania zagadnień głębokich, do wyrażania walki rozmai¬tych woli ludzkich, stwierdzających różnolitość swo¬ją w pojmowaniu życia i dobra.
„Przedstawił on — powiada G. Lanson — jednostkę ludzką, zajętą wyzwalaniem siebie samej z niewoli wewnętrznej dziedziczności i wychowania,, albo z pod ucisku ■ zewnętrznego społeczeństwa i opinii1' (p. Vkistoire cle la Littśrature, str. 1088), Dziś we Francyi wychodzą gruntowne i bezstronne dzieła, poświęcone skrupulatnemu odtwarzaniu życia

i twórczości Ibsena (p. np. świeżo wydaną w „Zbio¬rze wielkich myślicieli nowożytnych" książkę o Ibse¬nie, pióra V. de Colleville'a i Fr. de Zepelin!a, Tissot Le Dranie Norvegien i t. p.); tam twórczość jego pobudza ludzi do niezwykle oryginalnych i głę¬bokich uwag krytycznych (p. w książce I. Gaultier La Ftction Unwerselle, studyum 'poświęcone Ibse¬nowi); tam już obecnie wiedzą, co znaczy osławio¬na „mglistość" pisarza skandynawskiego, na czem polega wartość jego symbolizmu; nie gorszą się tem już ludzie i nie upatrują klęski dla literatury, jak to robił, nawpół zjadliwie, nawpół dobrodusznie, zmarły Fr. Sarcey, augur krytyki teatralnej, jeden z tych, którzy twierdzili, iż po za konwenansem, tra-■dyoyą ustaloną, i przystosowywaniem się do upodo¬bań publiczności, nic innego nie popłaca i niema ^wartości w sztuce dramatycznej,
Francuzi — zaczynając od Yoltaire'a, a koń¬cząc choćby na wspomnianym Fr. Sarcey'u — tak długo odpędzali od siebie wszelkiego rodzaju „Szek¬spirów" teatralnych (w jednym z artykułów swoich Sarcey wręcz powiada: „Panie, ustrzeż nas od li¬teratury egzotycznej, od teatru Maeterlinck'a, Szekspira belgijskiego, od Henryka Ibsena, Szekspi¬ra norweskiego, dodałbym nawet: od Szekspira sa¬mego"), tak uparcie zaliczali ich twórczość do „li¬teratury egzotycznej," której wzbraniali dostępu do siebie, a raczej do rozumienia swego, aź doszli do wielkiej blagi teatralnej, oszałamiającej wysta¬wą i nieprawdopodobieństwami, jak u "W. Sardou,

■albo oplątującej widza misternemi intrygami i in¬tryżkami miłosnemi, którycb sprężyną bywała naj¬częściej sztuka uwodzenia, jak u A. Dumas (syna) np. i t. p. Teatr francuski utkwił na tego rodzaju niewybrednych wyrobach, zatrzymał się na melo¬dramacie, płaczliwym i ponurym, na wodewilu po¬wierzchownie dowcipnym, na komedyi burźuazyjnej i światowej, poruszającej manekinami, obwieszone-mi niekiedy formułkową psychologią bądź moral¬nością. Prawdziwej „psychologii, poezyi, litości" nie .było tam znać; rzeczy piękne i głębokie pod wzglę¬dem idei, prawdy życiowej, charakterów i sytuacyi (jak np. dramaty H. Becque'a) przepadały marnie; teatr świadomie ich nie pragnął, publiczność zaś zupełnie była odzwyczajona od nich. Zmianę w te¬go rodzaju stosunki wniosła właśnie owa wzgardzo¬na „literatura egzotyczna" teatralna, owi „Szekspi¬rowie" nowożytni, którzy z rozmaitych stron, dzię¬ki nieoficjalnym teatrom (Theatre-Libre, Bscholiers, Grand-Guignol) zaczęli przeciskać się na scenę fran¬cuską, wnosząc tam pierwiastki nowego życia, rze¬czy świeże i szczere. Odrodzenie sztuki drama¬tycznej, które znać i na twórczości fracuskiej, wie¬le zawdzięcza ich wpływom, a najwięcej może Ibse¬nowi. Dawniej ostrzegano tam przed wpływami Ibsena, gdyż widziano tylko w twórczości jego obcy rasie łacińskiej „egzotyzm" skandynawski; dziś zgo¬dzono się już na to, że jio za tą powłoką nor¬weską ukrywa się treść przedewszystkiem ludzka, że jako twórca i myśliciel, Ibsen nie należy wy-

łącznie do danej narodowości, do żadnej grupy ludz¬kiej, do żadnego stronnictwa. To nie duszę nor-' weską odsłania nam sztuka jego, lecz duszę ludz¬ką, nie kulturę i obyczaje danego narodu, lecz cy-wilizacyę współczesną, w najogólniejszych i najzna-mienniejszych jej objawach.
O tego rodzaju twórcach, którzy wybiegają po za sprawy i granicę środowiska, do którego z uro¬dzenia należą, mówi doskonale p. O. Lourie w prą¬cy dotyczącej Ibsena: „Niewątpliwie noszą oni na sobie piętno ojczyzny swojej, każdy z nich uosabia doskonale charakterystyczne cechy swego narodu,. częstokroć są oni spójnikami pomiędzy ich. współ¬obywatelami i resztą świata, wiązadłem pomiędzy narodem, z którego powstali i liczną rzeszą umy¬słów ukształconych .we wszechświecie, przedewszyst-kiem jednak noszą oni zarodek tej „wielkiej cało¬ści" świata, która się nazywa: Ludzkość. Rozsze¬rzając dzielnicę piękna i dobra, odsuwając granice nauki i sztuki, otwierając rozmyślaniu nowe zaga¬dnienia, uwielbieniu zaś nowe widnokręgi, te umy¬sły twórcze, które wytwarzają dzieje powszechne,, stwierdzają ten fakt, że myśl ludzka nie zna gra¬nic, że jest ona nieskończoną." (La philosopfoie so-ciale dans le theatre d'Ibsen).
Twórczość Ibsena nosi powyższy charakter, należy do Ludzkości, do tego właściwie, co jest przyszłym jej kształtem, wizyą utworzoną i odży¬wianą wytrwale w namiętnem i uporczywem sercu myśliciela. To jest jedyna zależność Ibsena; po za

tem niema twórcy, któryby był bardziej sobą, któ¬ryby się mniej poddawał rzeczom zewnętrznym, du¬chowi czasu, przeciętnym pragnieniom i zabiegom swoich współczesnych. Całą moc swoją czerpie z siebie, z głębi życia wewnętrznego, nie zaś z te¬go, co go otacza, z czego się składa ruchliwa fa¬la życia powierzchownego, która ujarzmia pospoli¬tych śmiertelników, niweluje ich uczucia, myśli i czy¬ny, na wszystkich odciska piętno niewoli, wszystkich wtrąca w jeden kształt, w jeden szablon.
Nęcący świat pozorów szturmuje bezowocnie do niego: jak wał morski o granitowe skały nad¬brzeżne, rozbija się on o jego pierś niewzruszoną, o umysł jednolity, dominujący nad nim z wysokości swoich lotów orlich.
Są umysły teoretyczne, którym wystarcza po¬znanie rzeczy, wniknięcie w przyczyny złego np.— panują one nad światem na mocy tej władzy, któ¬ra im pozwala zajrzeć na dno bytu, oświetlić mro¬czne jego zaułki i zmniejszyć grozę, jaka spływa na ludzi od rzeczy niezbadanych, niepojętych. Są sceptycy, którzy potrafią każdy przedmiot ze wszyst¬kich stron rozpatrzeć, wszystko usprawiedliwić i wy¬rozumieć; z jednakową uwagą przypatrują się oni rzeczom dodatnim i ujemnym, pięknym i ohydnym, fałszywym i ni ep o drobionym. Wysoka świado¬mość idzie u nich w parze z doskonałą obojętno¬ścią — to im również pozwala panować nad świa¬tem zewnętrznym, daje równowagę umysłu, oddala od duszy niepokój. Są oni mistrzami w grze ze

światem: potrafią rzeczy wstrętne upiększyć, fałszy¬we uczynić prawdziwemi, prawdę zbyt jaskrawą, — złagodzić, głos oburzenia — stłumić, nieregularny rytm serca — powściągnąć. Na bieg rzeczy ziem¬skich nie wpływają, oni go właściwie tylko znoszą,, godzą się na wszystko, gdyż wszystko rozumieją, Bez przekonań stanowczych, bez wiary mocnej, bez dążności uporczywych, powiadają ci wdzięczni kwie-tyści: tout comprendre, c:est tout pardonner!
Ibsen nie należy do tego rodzaju umysłów. Rozumieniem rzeczy, wysokim stopniem świadoino-ści nie zadowala się, on pragnie nadto rzeczy po¬znane przekształcać albo wręcz niweczyć. Spokoju nie łaknie, przed walką nigdy się nie cofa, w ukła¬dy z wrogiem nie wchodzi. W walce jest zacięty? nieprzejednany. . Dzieła Ibsena, to szereg gwałto¬wnych ataków na kulturę naszych czasów, na to, co jest jej kłamstwem, zbrodnią, ohydą. Nie było in-stytncyi życia zbiorowego, którejby nie poddał nieu¬błaganej analizie, którejby piętnem zwyrodnienia nie napiętnował. Przesądy społeczne, hypokryzya reli¬gijna, moralność konwencyonalna, egoizm uczuć, ży¬cie religijne, państwowe, rodzinne, małżeńskie? wszystko, na czem dojrzał znamiona rozkładu i zni-kczenmienia, co tchnie płytkością i obłudą, żyje bez jutra, bez szczerości, bez wiary i polotu, wszyst¬ko to odsłonił i pod pręgierzem postawił. Opor¬tunizm naszych czasów, ta wygodna dyplomacya,. która pozwala naginać się do wszelkich porządków,, znosić najwstrętniejsze stosunki, istnieć wśród atmo-^

sfery zgniłej, oportunizm, który nie umiejąc wzno¬sić się, woli pełzać, byle swego tylko dopiąć,. znalazł w Ibsenie śmiertelnego wroga. "W walce z nim wygląda nieraz Ibsen jak okrutny i niezna-jący miłosierdzia zdobywca, jak drapieżny Wiking skandynawski. W niektórych dramatach, np. we wspaniałym „Brandzie", .surowość i okrucieństwo powyższe mogą nas razić, możemy wątpić o ich użyteczności
Niewątpliwie, jest coś okrutnego i nieubłaga¬nego w człowieku, jak Brand np., który wszystko,, co mu jest najdroższe i najbliższe, poświęca bez¬względnie idei, którą pragnie ludzi uszczęśliwić.; Taki człowiek wiele prawowitych uczuć zniszczy, wiele ofiar bezużytecznych wywoła, dlatego jednak, że domaga się od wszystkich zupełnej ofiary, że-połowiczność poświęceń jest, podług niego, przenie-wierstwem, że zasadą życia jego jest, nieznające kompromisów, „wszystko albo nic." Tacy bojownik cy jednak wobec samych siebie przedewszystkiem1 są nieubłagani i okrutni, pociągają wprawdzie zgu¬bę innych, ale i sami pierwsi giną. ■
Innem, o wiele gorszem, pozbawionem wszel¬kiej szczytności i tragizmu, jest okrucieństwo opor-tunistów—wobec których Ibsen jest tak surowym— ludzi małodusznych, miernych, tych, którzy „nie-mają wiary, gdyż i duszy nie mają," co są skłonni/ tylko do wykrętów i najhaniebniejszych układów, byle wszystkiego nie stracić, byle nie być zmuszo¬nymi do ofiar i wysiłków niepopłatnych. Tacy są1,

najokrutniejsi, gdyż spokojnie, na chłodno, oblicza¬ją; zyski własne wówczas, gdy inni spełniają ofiarę i wszystko stawiają na jedną kartę. Tych ani skrzy¬wdzić, ani złamać niepodobna, nie masz bowiem w sercu ich miejsca takiego, w które można było¬by cierń śmiertelny wrazić.
Są oni ze wszystkimi i z nikim, nie kochają właściwie nic i nikogo, przywiązania i ukochania ich są tymczasowe, na czas trwania przyjemności, na te chwile przelotne, które im przynoszą używa¬nie, życia—-uciechę. Umiejętni wyzyskiwacze życia, ludzi, stosunków, opuszczają wszystko i wszystkich z chwilą, gdy z ludzi i stosunków nie da się już nic wycisnąć, jak owe szczury, uciekające ze statku przed jego zatonięciem. Bronić kogoś całą duszą, walczyć o coś całem sił natężeniem — nie umieją i nie chcą; umieją tylko zdradzać.
Przeciwko tego rodzaju przeniewiercom i od-stępcom, których wytwarza 'kultura współczesna, obłudna, zimna, egoistyczna, zwraca broń swą Ib¬sen, tropiąc ich wszędzie, we wszystkich stosun¬kach życiowych, odsłaniaj ąc wszelkie ich po¬stacie i odmiany. W tej walce jest bezwzględnym i nieubłaganym. Nic dziwnego, gdyż nigdy nie był wspólnikiem tej wielkiej masy oportunistów, małych i dużych, świadomych i bezwiednych, mniej lub wię¬cej szkodliwych, którzy są wynikiem i koroną cy-wilizacyi naszych czasów.
Zęby zmniejszyć ich liczbę, żeby oddziałać na to obniżenie godności ludzkiej, nawołuje Ibsen do

rozwijania i kształcenia w sobie indywidualności niezależnej, udważnej i szlachetnej, nie dającej się ujarzmić pozorom i fałszom życia, umiejącej wal¬czyć w obronie własnego sztandaru do ostatniego tchnienia, samotnie i beznadziejnie, nawet wówczas, gdy wszystkich ma przeciw sobie.
Do tego trzeba niezłomnej woli i wiary żywej w wartość własnej sprawy i własnych poświęceń.
„Wierzcie w samych siebie, a możecie być pe¬wni zbawienia"—powiada Ibsen przez usta jednego ze swych bohaterów. Tę żywą wiarę i wolę nieu¬giętą podnosi wciąż Ibsen w swoich utworach, wi¬dząc w nich najwyższe cnoty człowieka, bez któ¬rych nie można myśleć o odrodzeniu moralnem.
„Trzeba chcieć—mówi Brand — chcieć niemo¬żliwego, chcieć aż do śmiercj. Wszelka pomoc jest bezużyteczna tam, gdzie ktoś nie chce tego, czego jeszcze nie może."
Tylko ci, co mają zaufanie do siebie, którzy zdała od masy przeciętnej, od znieprawiających i obłudnych oddechów życia ogólnego, dochodzą do posiadania samych siebie, ci tylko potrafią wyzwo¬lić się z niewoli wewnętrznej (dziedziczność, wycho¬wanie), lub też z pod ucisku zewnętrznego, kłamstw i konwenansów społecznych— posiędą możność har¬monijnego rozwijania istoty własnej w atmosferze prawdy i szczerości.
Jednostka ludzka jest, zdaniem Ibsena, raczej
Bibljoteka T. 330 2

słabą niż z gruntu zepsutą, staje się jednak taką,, dzięki ogólnej atmosferze moralnej, dzięki otocze¬niu swemu, „Co się kryje, zapytuje Ibsen, po za świetnemi i podmalowanemi pozorami, któremi tak się szczyci społeczeństwo? Zgnilizna i nicość. Po-zbawionem jest ono wszelkiej moralności. Jest ono niczem innem, jak grobem pobielanym." Biada więc temu, kto tej zgniliznie i nicości, przybranej w świe¬tne, złudne pozory, nic innnego nie ma do przeciw¬stawienia, prócz swojej słabości, prócz kruchej woli i wiary znikomej.
Nadwątloną, i znikczemniałą rasę ludzi dzi¬siejszych przepysznie chrakteryzuje Tbsen słowami Branda:
„Jest coś niezwykle małego, fałszywego i nę¬dznego w poglądach i pojmowaniu rasy naszej. Któż z nas, nawet na łożu śmierci, zgodziłby się na czyn ofiarny, któryby miał pozostać tajemnicą? Napróźnobyśmy się domagali od bohatera, żeby za¬dowolił się samem zwycięztwem, nie rozgłaszając imienia swego. Napróżno również prosilibyśmy poe¬tę, aby w sekrecie wypuścił z klatki swoich śpiewa¬ków, nie mówiąc nikomu o tem, źe to jemu za¬wdzięczają blask piór swych i siłę lotu!
„Nie, ofiara i zaparcie się siebie samego nie kwitną w wysokich puszczach. Światem rządzą my¬śli niewolnicze, nawet na brzegu przepaści trzyma się on zawzięcie kurzu ziemskiego i gdy ten się wymknie, ujrzymy ludzi czepiających się zielska i wpi¬jających paznogcie y? błoto,"

Taki stan dusz ludzkich wymaga środków ra¬dykalnych, bezwzględnych, energii żelaznej, woli i wiary nieskłonnych do paktowania, do urzeczy¬wistniania myśli swych w formie skażonej, połowi¬cznie i bojaźliwie.
Marzenie Ibsena o człowieku jest nad wyraz wielkie. Chciałby on widzieć go do tego stopnia potężnym i nieustraszonym, ażeby mógł polegać na samym sobie, na własnem bogactwie wewnętrznem, nie potrzebując się odwoływać do sił i sojuszników niepewnych świata zewnętrznego; ażeby świat złu¬dzeń i fałszów ponętnych nie miał mocy nad jego duchem, ideje małe i przewrotne nie mogły go znie-prawiać, ludzie obłudni i małoduszni — nie mogli zwyciężać i poniżać.
„Na tej pustyni bez końca — powiada ustami Branda—widzę wzdymające się fale, czuję jutrznię wschodzącą. Już się budzą, wszelkie myśli, wszel¬kie czyny przyszłości, powstają dreszcze, powiewy. Bije godzina odrodzenia. Słyszę szepty: jest to chwila narodzin i. tworzenia."
Tak słodko marzy surowy i groźny Ibsen. Marzenia podobne, jak tchnienia wiosenne, rozcho¬dzą się po całej jego twórczości.
Inne jej strony, szczegóły, właściwości charak¬terystyczne, pozna czytelnik z książki p. Leneveu, która pomimo, iż jest przeniknięta niesłabnącym entuzyazmem dla wielkiego pisarza norweskiego.

mieści w sobie trafną, ocenę jego istoty i ducha dzieł jego. Autor jej związał rozwój twórczości Ibsena z główniejszemi sprawami i faktami jego -ży¬cia. Nie jest to książka zbyt dokładna pod wzglę¬dem biograficznym, nie jest jednak zbyt sucha i przeciążona balastem szczegółów drugorzędnych.
Ibsena utwory tłómaczymy oddawna. Niektóre (np. Wróg Ludu) miały po kilka wydań; mamy tak¬że wybór dzieł jego — głównie dramatów nowożyt¬nych, podług mnie, najdonioślejszych — wydanych w „Bibliotece najcelniejszych utworów." Prac ory¬ginalnych,. któreby obejmowały całokształt twórczo¬ści Ibsena, nie posiadamy. Z prac obcych auto¬rów mamy większe studyum I. Brandesa, wydane w książce osobnej (przekład I. Kleinensiewiczowej, r. 1902) i zwięzłą charakterystykę pióra A. Grar-de'a> w tłómaczeniu A. Langego, Słowem, jak na pjsarzą tej miary, co Ibsen, bardzo niewiele.
^Mniemamy więc, że przekład książki Leneveu nie jest zbytecznym — odświeży on w pamięci szer¬szego ogółu potężne rysy pisarza, który, pominąw¬szy wszechświatowe jego znaczenie, w literaturze i na naszą twórczość, dramatyczną lat ostatnich zna¬cznie oddziałał, a przytem należy do tych umysłów współczesnych, które najdzielniej wstrząsały sumie? nia.ludzkie—poczuciem rzeczy złych i pragnieniem dobrych.
UJf.


WIELKOŚĆ 18X12,MIĘKKA OKŁADKA,LICZY 135 STRON.

STAN :OKŁADKA DB-,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB .

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / .

WYDAWNICTWO BIBLIOTEKA DZIEŁ WYBOROWYCH
WARSZAWA 1904.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE