Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

ALESSANDRA APPIANO - PRZYJACIÓŁKI@IT

27-01-2012, 21:43
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 21 zł     
Użytkownik wesolykaletnik
numer aukcji: 2020221552
Miejscowość Warszawa
Wyświetleń: 9   
Koniec: 25-01-2012 14:22:16

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 2005
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

 
PRZYJACIÓŁKI@IT
ALLESANDRA APPIANO


Państwowy Instytut Wydawniczy 2005
115 x 185
str. 160

Pierwsza powieść włoskiej pisarki Alessandry Appiano śledzi losy czterech przyjaciółek. Daria, Ilaria, Marianna i Roberta to kobiety dojrzałe, mają już za sobą pierwsze małżeństwa, romanse, wychowują dzieci, pozbyły się młodzieńczych marzeń. Są gotowe rozpocząć wszystko od nowa. W potrzebie rzucają sobie koło ratunkowe. Powieść napisana jest żywym, współczesnym językiem, bliskim inteligentnym, nowoczesnym kobietom.
Alessandra Appiano
Włoska pisarka, dziennikarka i autorka programów telewizyjnych. Powieść Przyjaciółki@it (Amiche di salvataggio) została w 2003 roku uhonorowana nagrodą Bancarella i stała się we Włoszech bestsellerem. Proza Alessandry Appiano opisuje świat kobiet, świat w którym kobiety spotykają niedoskonałych mężczyzn, poszukują miłości, są jednocześnie odważne i słabe. Jej powieści są sentymentalne, a zarazem gorzkie.

"Wierzę w kobiecą solidarność, istnieje niepodważalna empatia pomiędzy kobietami mającymi na swoim koncie porażki sentymentalne. (...) Moje książki nie są pisane przeciwko mężczyznom, ale opowiadają czego spodziewają się po nich kobiety. Współczesna kobieta szuka takiego mężczyzny, który nie ucieknie przy pierwszym sygnale, że kobieta chce być szczęśliwa i szuka ciągłości. Niestety, dzisiejszy mężczyzna nie jest w stanie przystąpić do gry, jest bezbronny wobec kobiety, która nie jest tak pokorna jak kiedyś."

Alessandra Appiano

FRAGMENT

Jeden

Stało się. Po latach uczuciowej suszy, kilku pomyłkach, b o związkach z draniami, zakochałam się.

Fantastyczne uczucie: mam wrażenie, że cały świat się do mnie uśmiecha, nawet Turyn stał się miastem wesołym, pełnym życia i planów na przyszłość.

Szczegół nie do pominięcia: czuję się o dwadzieścia lat młodsza. Prawdę mówiąc, również trochę zagubiona i oszołomiona, jak wtedy, gdy miałam osiemnaście lat, a świat wydawał mi się otwarty i pełen perspektyw. Muszę przyznać, że oferował mi nawet za dużo. Wiesz dobrze, jak bardzo się boję być szczęśliwą. Poczucie własnych ograniczeń? Strach przed spełnieniem marzeń? Któż to wie, ale o tym porozmawiamy innym razem. Teraz cała drżę z niecierpliwości, aby przekazać Ci nowinę. O NIM.

Nie wiem, ile będę musiała zapłacić za ten prezent, ale skoro zostałam nim obdarowana z całym ceremonia łem (śnię z otwartymi oczami), zatrzymam go sobie. Chwi lo, trwaj! Ach, bolą nawet słowa. W każdym razie zoba czymy, co się wydarzy. Oczywiście, będziemy się przyglądać razem.

Kiedy postanowiłyśmy pisać do siebie e-maile o naj ważniejszych życiowych sprawach, nie myślałam o historii tak bardzo pasującej tematycznie do Twojej gazety. Późna miłość. Doskonała okazja do porównania Twojego pro gramu minimum - i tak leci jak krew z nosa (od jak dawna nie kochasz, Ilario?) z moim maksymalizmem zawsze gotowym eksplodować. Co Ty na to? Wróćmy do Niego. Oczywiście, jest to niewłaściwa osoba, jak mogłaś się już sama domyślić.

Żonaty, z kategorii "tak zadowolony, że należy się zwrot wydatków. A jeszcze lepiej - nagroda". Może pyszny deser z wisienką. Dziwne, że tą wisienką mam być ja, owoc nieco pokaźny, nie Twój rozmiar. To dobrze o nim świadczy. Nie obraź się, ale już ktoś przede mną stwierdził, że piękne kobiety potrzebują mężczyzn bez fantazji... A propos, co z nieuchwytnym Frankiem? Przepraszam, dzisiaj egoistycznie podchodzę do życia. Efekt uboczny miłości: wydaje mi się niewiarygodne, aby ktoś inny czuł się równie błogo.

Stop! Zanim popadnę w śmieszność, muszę Cię poinformować, że możesz być ze mnie dumna. Zrobiłam sobie baleyage, mam nowe oprawki okularów pasujące do wizerunku modnej intelektualistki, więcej uwagi poświęcam strojom (przyznaję, że spędzam trochę czasu przed lustrem), ogólnie rzecz biorąc, jestem z siebie zadowolona (przyrów nuję się do Ciebie, na przykład!). Nie mogę narzekać, nigdy nie czułam się tak dobrze. Taka ładna. Właściwie, piękna kobieta.

Już widzę, jak się cieszysz. Biedna Ilario, Ty jesteś z gruntu dobra, nikt się tego nie domyśla, patrząc na Ciebie w wersji femme fatale. Jesteś szczęśliwa na samą myśl o tym, że Twoja przyjaciółka od serca, żadna superlaska, zakochała się. Z wzajemnością? Któż to wie. Z tego, jak się kochamy (temu tematowi powinnam poświęcić osobny list, choć nie chciałabym wydać Ci się zbyt obcesowa. Nigdy nie rozmawiałyśmy o seksie), a więc z tego, jak się kocham z zadowolonym żonkosiem, można by wnioskować, że żonatego ergo zadowolonego nie satysfakcjonuje gimnastyka małżeńska. Jak wiesz, ciało nie kłamie, więc mogę mówić o wzajemnym szalonym zauroczeniu. Istnieje... razem z całą resztą: porozumieniem dusz i umysłów, potrzebą dzielenia się wrażeniami, wspólnym śmiechem, przekazywaniem sobie życiowych mądrości.

Zdecydowanie charmant, po prostu ten typ tak ma. Wykształcony, ale nie nudny intelektualista, dowcipny, o greckim profilu. Sama słodycz, aż palce lizać. Stop, żebyś dobrze mnie zrozumiała - jeśli zakochany z Twoich ankiet oznacza telefony, prezenciki, śmiałe deklaracje lub chociaż "kocham cię" wyszeptane przypadkiem w ciemności - to nie, wcale nie jest zakochany. Sądzę, że to wciąż ta sama śpiewka: rozbieżność inwestycji & oczekiwań. Z mojej strony, olbrzymia rozbieżność. Z jego punktu widzenia, mądre wykorzystanie ulotnych chwil ze mną - w moim domu, a kiedy nie udaje mi się obarczyć Giacomem mojej przyjaciółki lub kiedy przyjeżdża babcia - w motelu.

Szczerze mówiąc, wolę motel od mojego domu, mamy wtedy jasną sytuację. Żonaty pieprzy się z dziewczyną, która ma nieślubnego syna, w jakimś motelu na peryferiach. Nie, nie ma wpływu na moją niebezpieczną skłonność do niskiej samooceny. Chociaż raz, mała, pozwól sobie powiedzieć. W rzeczywistości, Szanowna Pani Redaktor, w Waszych gównianych pismach kobiecych nie zajmujecie się sprawami przyziemnymi, a przecież poważnymi. Na przykład: motel nie musi być odrapany i ponury. Bywają zupełnie miłe, z widokiem z alkowy na ogródek, w którym kolejny kochanek może zaparkować samochód niezauważony. Pokoje też są urocze, mają zasłonki w kwiatki w stylu angielskim, a po wszystkim przynoszą do łóżka kolację. Jedzenie niesmaczne, ale ciepłe. W dzisiejszych czasach należy to docenić.

Cóż Ci jeszcze mogę o nim opowiedzieć? Pracę, oczywiś cie, ma lepszą ode mnie. Więcej pieniędzy i więcej władzy, ma pozycję, a w tym uwzględniona jest małżonka, jego rówieśnica, bardzo cbic, i dwie córki, ani ładne, ani brzydkie, także chic. Żona i ja też jesteśmy niedookreślo ne, tyle że ja nie mam za sobą znanej turyriskiej rodziny i wcale nie jestem bon ton, z ojcem ajentem baru i matką pracującą na poczcie. Jako klasyczna kochanka wnoszę natomiast w posagu trochę młodości i akceptację (?) związku, opierającego się na bardzo rozwiązłych i mało realistycznych spotkaniach (chyba że realistyczne spotkanie oznacza cudowne pieprzenie się; to zależy od punktu widzenia). Możesz z tego wnioskować, że nie zostałam przedstawiona jego krewnym i przyjaciołom, że światowe życie nie dla nas.

Ach, zapomniałabym. Ma pięćdziesiąt cztery lata, wiek, w którym mężczyźni pragną w życiu odmiany, aby odpędzić oznaki starzenia się. Wiek pozwalający na osiągnięcie wspaniałego kompromisu.

Cała ja: jak zwykle okradam biednych (czyli samą siebie), aby obdarować bogatych (jego i jego słodką połowicę).

Jak duży dług wobec nas, mają żony, które wiedzą o wszystkim, ale udają, że niczego nie widzą? I z tym pytaniem (wcale nie zamierzam być obiektywna, jeszcze czego) Cię pozostawiam. Czekam na odpowiedź e-mailem, chociaż ze względu na temat wolałabym smaczny liścik pachnący Twoimi kosmetykami.

Całuję,

Daria

PS Starałam się zachować dystans i humor, ale pamiętaj, że zupełnie straciłam głowę. Twoje obiekcje i słuszne wątpliwości mogą mnie łatwo zranić (nie dodawaj!).

Zresztą litościwe kłamstwa są nie dla nas, więc może lepiej zajmijmy się sprawą systemowo? Stan zakochania dobrze wpływa na duszę, a także na skórę (zadowolona z mojego pragmatyzmu?)